Diecezja
Źródło: GCK w Drelowie
Źródło: GCK w Drelowie

Ratunek na chwile słabości i zwątpienia

Rozmowa z Jadwigą Jaworską, zelatorką kółka różańcowego w parafii Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny w Drelowie.

W naszej miejscowości od dawna było kilka kółek. Nie pamiętam, kiedy powstało nasze, ale jego zelatorką była już moja babcia Maria Rabczuk. Ja przejęłam delatorstwo po jej następczyni - Mariannie Olesiejuk z Drelowa 35 lat temu. W naszym domu modliliśmy się wspólnie do Matki Bożej. Np. w niedzielę rano, kiedy mama rozpalała ogień i gotowała jedzenie na cały dzień, babcia siadała z nami, wnukami, i razem śpiewaliśmy Godzinki o Niepokalanym Poczęciu NMP. Do dzisiaj znam na pamięć słowa tej modlitwy. Różaniec odmawiany był dawniej w domach, tzn. raz w miesiącu osoby zrzeszone w kółku spotykały się u jednego z członków, w kolejnym miesiącu - u następnego. Była wymiana tajemnic i wspólna modlitwa. Moja mama, która pochodziła z Zahajek, opowiadała, że kiedy wyszła za mąż i zamieszkała w Drelowie, otrzymując „tajemniczkę”, czuła się zaszczycona i wyróżniona. Kiedyś ludzie bardzo chętnie podejmowali modlitwę różańcową, łatwo było utworzyć 15-osobowe kółko.

Jak jest z dzisiaj?

 

Nowe osoby, szczególnie młodsze, coraz trudniej zachęcić do włączenia się do koła. W Drelowie jest dziewięć kółek – jedno męskie i osiem kobiecych, natomiast w całej parafii – do której należy jeszcze pięć innych miejscowości: Żerocin, Łózki, Kwasówka, Pereszczówka, Przechodzisko – 43. To dużo, jednak zdarza się, że ich skład jest niepełny, np. w moim kole jest 17 osób.

Moje kółko tworzą kobiety w różnym wieku; najstarszą członkinią jest 93-letnia Stanisława Panasiuk, są też trzy kobiety 40-letnie. Tajemnice wymieniamy w drugą niedzielę miesiąca w kościele, raz w roku organizuję spotkanie z wszystkimi członkiniami w swoim domu. Mam swój sposób na zapraszanie do kółka – pilnując wnuki, z dzieckiem w wózku odwiedzam poszczególne domy. Niedawno zmarła nasza członkini i już wiem, którą sąsiadkę zaprosić do odmawiania Różańca z nami.

 

Jest Pani kierowniczką zespołu śpiewaczego Bagnoszki, stąd moje pytanie: czy zdarza się, że Pani śpiewa modlitwę różańcową?

 

Tak, śpiewam Różaniec. Należę do tzw. przewodników modlitewnych i jestem zapraszana na uroczystości żałobne, w trakcie których śpiewam Różaniec. Korzystam przy takich okazjach z książeczki mojej babci pt. „Zbiór nabożeństw do NMP”, która została wydana w 1857 r.

 

Modlitwy do Maryi to dziedzictwo rodzinne. Kiedy w sposób szczególny wzywa Pani opieki Matki Najświętszej?

 

Zawsze proszę Matkę Bożą o opiekę i pomoc, a jednocześnie dziękuję za otrzymane łaski, których jest wiele. Ilekroć wsiadam do samochodu przed dalszą czy bliższą podróżą, zwracam się do Maryi, prosząc o bezpieczną jazdę i szczęśliwy powrót do domu. Kiedy jadę rowerem, odmawiam Różaniec. Odwiedzając groby najbliższych, także łączę się z Matką Bożą, modląc się na Różańcu, odmawiając Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Przed występami naszego zespołu śpiewaczego zawsze westchnę do Maryi. Doświadczyłam wiele razy w życiu, że Ona wspomaga proszących. Różaniec jest jedynym ratunkiem na chwile słabości i zwątpienia. Kiedy pracowałam zawodowo, musiałam dojeżdżać do pracy autobusem. To było dość uciążliwe – wstawanie o 5.00 rano i powroty do domu o 16.00. Stojąc na przystanku PKS, zawsze odmawiałam Różaniec. Miałam pewne wątpliwości, czy to dobry sposób na modlitwę, ponieważ trzeba było czasem ją przerwać, aby z kimś się przywitać lub porozmawiać. Ale moje wątpliwości rozwiał kapłan, który powiedział mi, że modlić się mogę zawsze i wszędzie. Dziś także jako zelatorka mogę liczyć na wsparcie naszego proboszcza – ks. kan. Wiesława Mańczyny.

 

Dziękuję za rozmowę.

Joanna Szubstarska