Historia
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Św. Antoni odkryty na nowo

Od czerwca 2019 do lutego br. trwały prace konserwatorskie obrazu z bocznego ołtarza sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia w Orchówku, które przyniosły nieoczekiwane rezultaty.

W wyniku prac pod XIX-wiecznym wizerunkiem czczonego tu świętego odnaleziono obraz Antoniego pochodzący z XVII w. Restauracja była możliwa dzięki dofinansowaniu Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Lublinie. Parafia w Orchówku została erygowana w 1507 r. W 1610 r. parafię objęli ojcowie augustianie, którzy tu przetrwali do 1864 r. - do czasu, kiedy rząd rosyjski klasztor skasował, parafię zniósł, a kościół zamienił na cerkiew. Parafia wznowiona w 1931 r. i w 1947 r. powierzona została ojcom kapucynom. Kościół pw. św. Jana Jałmużnika słynie z cudownych obrazów: Matki Bożej Pocieszenia oraz św. Antoniego. Kult Świętego z Padwy był żywy w Orchówku, dlatego odnalezienie pierwotnego cudownego wizerunku ma ogromne znaczenie - potwierdza o. Jacek Romanek, gwardian klasztoru, proboszcz parafii i kustosz sanktuarium MB Pocieszenia.

Pierwotne dzieje kultu nie są znane. Ordynariusz chełmski bp Jan Feliks Chrzanowski w protokole wizytacji z 1729 r. wspomina o obrazie świętego, który dotąd tytułu „cudowny” nie miał. O. Grzegorz Uth w opisie dziejów augustianów zaznacza, że od 1740 r. „przez cały rok śpiewa się wotywy we wtorki o św. Antonim przed jego obrazem”. W 1770 r. papież Klemens XIV wydał przywilej dla orchowskiego kościoła, aby założyć bractwo pod wezwaniem świętego z Padwy. W tym samym roku biskup sufragan chełmski Jan Melchior Kochnowski podaje inwentarz kościelny, w którym wylicza wota ku czci Matki Bożej i św. Antoniego. W XIX w. kult był na tyle rozwinięty, że o. Buczkiewicz w latach 1835-45 ze składek ludzi zbudował ołtarz dla św. Antoniego. To tylko niektóre fakty świadczące o czci oddawanej w tym miejscu. – Kult był żywy, ale dotychczas nie wiedzieliśmy o XVII-wiecznym wizerunku naszego patrona. Dopiero dzięki pracom konserwatorskim ukazał nam on swoje oblicze – mówi ojciec gwardian.

 

Przemalowany wizerunek

Pochodzący z drugiej połowy XVII w. obraz nieznanego autora ma wymiary 180 x 97 cm. Obraz wymagał jak najszybszej konserwacji – ocenia Andrzej Lasek, konserwator dzieł sztuki z ASP z Warszawy, kierujący pracami w orchowskiej świątyni. – Współcześni konserwatorzy zabytków, w odróżnieniu od swoich poprzedników z minionych epok, zastanawiają się nad każdym wydobytym fragmentem i zabezpieczają to, co jest autentyczne, aby nie uległo zniszczeniu – stwierdza A. Lasek. – Kiedyś podchodzono do tego inaczej. Obraz po prostu odświeżano z pomocą obowiązujących wówczas metod. W przypadku obrazu świętego z Padwy dawny wizerunek z XVII w. zagruntowano, tzn. pokryto warstwą jednego koloru i na niej namalowano nowy wizerunek – dodaje.

Obrazy odnawiano z powodu licznych zniszczeń, których przyczyną były zwykle kopcące łojowe świece używane w kościołach. Sadza osadzała się na ścianach i wszystkich elementach wyposażenia. Obrazy czyszczono, ale w sposób zupełnie inny od współczesnych metod. – Rozpalano ognisko i polewano gorącą wodą popiół, w wyniku czego tworzył się ług potasowy – żrąca substancja używana do mycia obrazów – wyjaśnia konserwator. Bardzo często dochodziło przy okazji do zmywania warstwy malarskiej, jednak – jak przyznaje Lasek – nikt się tym nie przyjmował, a obraz po prostu przemalowywano. – Dobrze było, jeśli zachowywano rysunek pierwotny i rozmieszczenie poszczególnych elementów. Tutaj, w orchowskiej świątyni, po przemalowaniu obrazu powstał całkowicie inny. Konserwacja i przemalowanie nastąpiło w 1841 r., o czym świadczy zaznaczony czerwoną farbą napis z tyłu deski – mówi konserwator.

 

Na czterech kawałkach płótna

W wyniku przeprowadzonych prac odkryto pierwotny wizerunek świętego, znacznie różniący się od późniejszego. – Św. Antoni ukazany jest przodem do widza. W rozłożonych rękach trzyma kartę z łacińską sentencją – precyzuje A. Lasek. – Na karcie widnieje napis: „Jeśli pytasz o cuda: śmierć, błąd, utrapienie, czart i trud znika, chorzy biorą uzdrowienie”. Obok świętego, po lewej stronie, widoczna jest postać ludzka, prawdopodobnie wotant, tj. osoba obdarowana dzięki jego wstawiennictwu, która pomaga Antoniemu podtrzymywać kartę z napisem. Cała scena rozgrywa się w otoczeniu rozbudowanego pejzażu, na tle skłębionego pochmurnego nieba. Jedyne elementy pierwotnej kompozycji wykorzystane w późniejszym wizerunku to występująca u góry, po prawej stronie, półpostać anioła nakładającego na głowę św. Antoniego laurowy wieniec i twarz bohatera obrazu. Dotąd nie spotkałem się z takim rozwiązaniem ikonograficznym obrazu św. Antoniego – mówi.

Pierwotny obraz namalowany był na lnianym płótnie, składającym się z czterech kawałków. Materiał jest sztukowany. Płótno zostało przyklejone na deskę. Obraz z 1841 był przykryty metalowymi sukienkami. W trakcie wcześniejszych konserwacji to właśnie nimi przede wszystkim się zajmowano. – Nie zdejmowano sukienek, a jedynie je czyszczono, a sam obraz lakierowano – mówi Lasek. Konserwacja sukienek z użyciem wody i środków chemicznych powodowała – niestety – niszczenie obrazu.

 

Nieoczekiwane elementy kompozycji

Jak przebiega konserwacja? Po pierwsze obraz zdejmowany jest z ołtarza. – To moment bardzo interesujący w całym procesie, ponieważ budzą się emocje i rodzą pytania: Co zobaczymy? Czy natrafimy na jakiś podpis? Zauważyliśmy, że obraz został przemalowany. Przy zdejmowaniu sukienek składających się z kilku części blach mosiężnych odsłonięte elementy obrazu – szata, gałązka lilii – znacznie odbiegały jakością wykonania od pozostałych, eksponowanych wcześniej wraz z sukienką, zwłaszcza twarzy świętego. Dokładne oględziny lica obrazu, a zwłaszcza obserwacja spękań i drobnych wykruszeń farby w dużym powiększeniu wykazały istniejącą pod spodem osobną, wcześniejszą warstwę malarską – opowiada konserwator.

Badania powierzchni obrazu w podczerwieni i promieniowaniu pozafioletowym nie wykazały niczego interesującego, dlatego postanowiono prześwietlić obraz promieniami RTG. – Wykazały one, że w kilku miejscach występują nieoczekiwane elementy kompozycji: zarys jakiegoś kształtu z lewej strony przy postaci świętego i ręce w innym położeniu, podtrzymujące jakiś niezidentyfikowany element lub przedmiot – wyjaśnia Lasek. – Wyniki prześwietlenia były intrygujące i wskazywały na oryginalne rozwiązania ikonograficzne kompozycji znajdującej się pod spodem. Wykonano tzw. odkrywki pasowe w partiach sukni, a po zastosowaniu rozpuszczalników odsłonięto dłoń świętego i fragment – jak się później okazało – karty z napisem – tłumaczy.

Postanowiono poszerzyć odkrywki w partiach gładko malowanego tła i na fragmencie twarzy św. Antoniego. Badania te wykazały obecność po lewej stronie postaci człowieka, a po prawej – pejzażu z dużą liczbą drzew. W dalszej kolejności usunięto przemalowanie wizerunku z 1841 r. i odsłonięto w całości oryginalną warstwę malarską. Zanim tego dokonano, wykonana została kopia w skali 1:1, na którą później przytwierdzono sukienki, aby można było całość ponownie wyeksponować w kościele.

Oryginalny XVII-wieczny wizerunek św. Antoniego został przeniesiony do klasztoru oo. kapucynów. Znajdzie miejsce w świątyni w momencie, gdy dokona się restauracja bocznego ołtarza.

Joanna Szubstarska