Kultura
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Folklor to ich pasja

Zespół Kawęczyn wydał płytę z pieśniami obrzędowymi. - Czujemy, że zrobiliśmy coś dobrego i czerpiemy z tego ogromną satysfakcję, więc każdy powie, że było warto - podkreślają artyści.

Kawęczyn - mała miejscowość w gminie Kłoczew słynie z muzykalności swoich mieszkańców. Choć na co dzień trudnią się rolnictwem albo pracują czy uczą się poza miejscem zamieszkania, łączy ich jedno: śpiew. Dlatego kawęczynianie postanowili nagrać płytę. - Dowiedzieliśmy się, że trwa nabór na projekt w Lokalnej Grupie Działania „Lepsza Przyszłość Ziemi Ryckiej” i postanowiliśmy spróbować - mówi jedna z wokalistek zespołu Justyna Łubianka. Napisany wniosek okazał się strzałem w dziesiątkę. Grupa dostała 8 tys. zł dofinansowania i stworzyła krążek, który będzie pamiątką na długie lata. Repertuar Kawęczyna jest szeroki, ale na płycie pojawiło się tylko dziesięć utworów. Każdy z nich zrósł się mocno z historią ziemi ryckiej. Szczególny walor mają pod tym względem pieśni wielkopostne i wielkanocne, np. „Pieśń o spocynku Pana Jezusa” („Ach, mój Jezu”) śpiewano tu nie tylko w okresie postu, ale też na pogrzebach i podczas zaduszek.

– A wielkanocny utwór „Godzina, godzina” nasi panowie z zespołu wykonywali jeszcze w czasach ich kawalerki, gdy chodzili po tzw. dyngusie. U nas ten zwyczaj utrzymywał się długo – opowiada J. Łubianka.

Trzy inne utwory („Kiej Maryja wandrowała”, „Zakukała kukowecka” i „A na tam polu”) pojawiły się na krążku ze względu na uznanie ekspertów. Za te pieśni zespół zdobył pierwsze miejsce na festiwalu w Kazimierzu Dolnym i na Turnieju Muzyków Prawdziwych w Szczecinie.

Nie mogło też zabraknąć piosenki „Serce w plecaku”, do której Kawęczyn ma szczególny sentyment. – Śpiewaliśmy ją w telewizji – zdradzają śpiewacy. Nagrywając płytę, autorzy pochwalili się też innym, własnym tekstem napisanym do melodii ludowej. – Opowiada o naszej wsi, gminie i ludziach, z którymi współpracujemy – zaznacza śpiewaczka.

 

Ubierać się i na nagranie!

Wszystkie pieśni i piosenki na płycie nawiązują do czterech pór roku. Takie było od początku zamierzenie zespołu. – Chcieliśmy pokazać, jak muzyka towarzyszyła ludziom na wsi w ciągu całego roku, który wiązał się ściśle z kalendarzem liturgicznym – tłumaczy J. Łubianka. Ambitne zadanie okazało się jednak dla artystów nieco trudne. – Wszystko przez zimę, której nie było. Od momentu podpisania grantu do opublikowania płyty nie było ani jednego dnia, w którym padał śnieg. Dlatego ostatecznie większość teledysku do kolędy „Kiej Maryja wandrowała” nagraliśmy późną jesienią w pochmurny dzień – opowiada śpiewaczka.

Zdecydowanie łatwiej przychodziło kręcenie scen i piosenek letnich. Ale i wówczas nie obyło się bez przeszkód. O ile nie brakowało słońca, to artystów pochłaniała praca zarobkowa. – Wszyscy mieszkamy na wsi i każdy ma gospodarstwo, więc kiedy ludzie jechali na pole zbierać zboże, zespół dostawał SMS: „Jest ładna pogoda; ubierać się w stroje; jedziemy nagrywać”. Czasem więc trzeba było zwalniać się z pracy, by zdążyć na nagranie – relacjonuje J. Łubianka.

 

Wspólna praca

Kawęczyn wyróżnia się też strojami. Widać je doskonale w każdym teledysku. Wiele pracy w odrestaurowanie oryginalnej garderoby zespołu wniósł lokalny folklorysta Paweł Warowny. Tworząc kostiumy, wzorował się na autentycznych strojach z tej okolicy. W zakupie materiałów pomogła gmina Kłoczew, a kostiumy uszyły same członkinie grupy. – Nie brakuje u nas krawcowych i innych utalentowanych osób, które poświęcają zespołowi mnóstwo czasu. Co roku wzbogacamy się o kolejne elementy garderoby, kupujemy buty, itp. Ludzie wspierają nas, jak tylko mogą. Jedni dają kilimy, inni je farbują, a jeszcze inni coś z nich szyją. Można powiedzieć, że stroje to efekt wspólnej pracy naszej wsi – przyznaje J. Łubianka.

Oprócz nowych kostiumów Kawęczyn ma w swojej szafie także elementy strojów, które powstały blisko wiek temu. One najbardziej cieszą oko regionalistów. Przykładem są burki, czyli pasiaste zapaski. – Niektóre z nich mają prawie 100 lat, a otrzymaliśmy je od mieszkanek Kawęczyna – tłumaczy artystka.

 

W dworskim parku i salonie

Niezwykłą barwność każdej pieśni dopełniają plenery, które widać na teledyskach. Są to nie tylko pola i łany zbóż, ale też cała gmina Kłoczew. W wielu przypadkach podczas kręcenia klipów dochodziło do sporych odkryć i zaskoczeń. – Sami nie do końca zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że mamy takie „perełki”. Każdy widzi piękny, zabytkowy kościół w Kłoczewie. Niektórzy może latem odwiedzili Eko-Farmę w Hucie Zadybskiej i mogli podziwiać tam cudowne widoki. Ale na pewno niewiele osób wie, jak piękny dworek znajduje się w Jagodnem – mówi jedna ze śpiewaczek.

Rezydencja dworska w Jagodnem rzeczywiście zapiera dech. Siedzibie rodziny Sieciszowskich dawny blask przywrócił prywatny nabywca z Warszawy. Nowy właściciel odrestaurował sień, kuchnię, salon, a nawet bawialnię i bibliotekę. Nic więc dziwnego, że wnętrza oczarowały zespół. – W dworskim parku planowaliśmy nagrać jedną piosenkę i pojechaliśmy prosić właściciela o zgodę. Jednak kiedy zostaliśmy zaproszeni do środka i zobaczyliśmy wnętrze, wiedzieliśmy, że przygoda z tym miejscem potrwa dłużej. Udało się nagrać tam obrzęd błogosławieństwa przed ślubem – zdradza wokalistka grupy.

 

Zrobiliśmy coś dobrego

Dziś – gdy długie i żmudne miesiące pracy nad produkcją krążka dobiegły końca – cała ekipa nie kryje radości. – Czujemy, że zrobiliśmy coś dobrego i czerpiemy z tego ogromną satysfakcję, więc każdy powie, że było warto – podkreśla pani Justyna.

Warto podkreślić, iż nikt z członków zespołu nie jest profesjonalnym muzykiem. – Wszyscy jesteśmy amatorami. A jeśli śpiewamy, to zawsze gwarą i z podziałem na mężczyzn, i kobiety. Sprawia nam to wiele radości, a przy okazji spędzamy razem czas – zauważa artystka. Ścisłe więzy to zresztą znak rozpoznawczy Kawęczyna. Zespół lubi ze sobą przebywać i – jak zauważają jego członkowie – jest to dla nich przyjemność. Dlatego obowiązująca kwarantanna nie wpływa najlepiej na artystów. – Zaczyna nam brakować wspólnych spotkań. Na razie jednak musza nam wystarczyć wspomnienia z nagrywania płyty, do których często wracamy – mówi J. Łubianka.

Płyty nie są na sprzedaż. Będą rozprowadzane na koncertach i podczas indywidualnych spotkaniach.

Tomasz Kępka