Trudny czas
Szkolna rzeczywistość też stanęła na głowie, a w tej pozycji trudno odnaleźć się właściwie wszystkim, którzy przywykli w niej, w miarę ustabilizowanie, funkcjonować. Szkolne korytarze straszą smutną i cichą pustką. Już od ponad miesiąca tej ciszy nie mąci dźwięk dzwonka i hałas przerwy. Nie ma uczniów, nauczycieli. Po prostu: z określonych powodów nie ma takiej szkoły, do której przez całe lata przywykaliśmy. Wiele reform udało nam się przez te lata szczęśliwie przeżyć, ale żadna z nich nie była tak zaskakująca i nieprzewidywalna, jak ta, którą zafundowała nam nagle natura, burząc przy okazji pewien utrwalony porządek: ucznia w szkolnej ławce i nauczyciela przy szkolnej tablicy. Teraz i jedni, i drudzy tworzą nową szkolną rzeczywistość w swoich domach. Pojawiło się nowe wyzwanie: nauczanie zdalne. Z nowościami najczęściej jest tak, że podchodzimy do nich z rezerwą i obawą.
Czasem po prostu wolimy, by było tak, jak było, nawet jeżeli było nie tak, jak mogłoby być. Czasem nie chcemy zmiany i nie chcemy nawet podjąć próby jej wprowadzenia. Czasem jednak nie mamy po prostu innego wyjścia i taka właśnie sytuacja okazuje się najskuteczniejszym środkiem motywującym.
To nie takie proste stanąć na głowie i iść do przodu. Na pierwszy rzut oka nawet niemożliwe. A jednak, jak się okazuje, niemożliwe staje się wykonalne. Mamy przecież narzędzia i środki. Mamy internet, mamy komputery, oprogramowanie, mamy laptopy i smartfony, mamy profile społecznościowe i rozmaite aplikacje, mamy wreszcie mikrofony i kamery. W czym więc problem? A nawet jeżeli problem jest, to przecież problemy są w końcu po to chyba, by je rozwiązywać? Proza życia. Nie wystarczy jednak być właścicielem najnowszego bolidu Ferrari, by zostać mistrzem świata Formuły 1. Wiadomo przecież, że najdoskonalsze nawet narzędzie jest tylko narzędziem, póki człowiek nie nauczy się nim posługiwać. A na tę naukę czasu teraz niewiele i wciąż go ubywa.
To oczywiste, że nie da się szkoły przenieść do domu. „Szkoły” w znaczeniu tradycyjnego, godzinowo poukładanego, ściśle zaplanowanego i realizowanego punkt po punkcie porządku, w którym jedyną różnicą będzie brak kolegi obok, czyli tak naprawdę – w tym przypadku – samotność dziecka, czy nastolatka. Nie uda się udawać, że nic się nie zmieniło, bo zmieniło się bardzo wiele i do tych zmian muszą dostosować się wszyscy, bo dla wszystkich są one trudnym wyzwaniem. Z wyzwaniami tak już jest, że trzeba wiele determinacji, konsekwencji, poświęceń i czasu, by im sprostać, a kiedy podejmujemy je wspólnie, potrzebne nam będzie z pewnością również zrozumienie dla innych. I chociaż odrobina wzajemnej wyrozumiałości.
Taki trudny czas, a trudny czas, bez względu na przyczyny, zawsze wymagał trudu, by stał się choć odrobinę łatwiejszy.
Janusz Eleryk