Dom – tutaj wszystko się zaczęło
Chciałabym wyrazić wdzięczność Panu Bogu za powołanie syna do kapłaństwa. I podziękować bp. Kazimierzowi Gurdzie za zaufanie, jakim go obdarzył, przedstawiając jego kandydaturę na swego pomocnika - rozpoczyna rozmowę Marianna Suchodolska, mama nowego biskupa pomocniczego diecezji siedleckiej. Przyznaje, że chociaż wszystkie dzieci kocha się jednakowo, na pierwsze, najbardziej wyczekiwane przez rodziców, zawsze patrzy się inaczej. Nauczyło też tego życie. - Były łzy radości, i łzy smutku. Pierwsza Komunia św., bierzmowanie, udział w oazach, matura, wstąpienie do seminarium, a potem święcenia kapłańskie, pierwsza parafia i studia w Rzymie, skąd musiał wrócić ze względu na chorobę. Diagnoza „nowotwór” przyniosła nam dużo bólu. Ale to od Grzesia uczyliśmy się, jak przyjmować chorobę - mówi M. Suchodolska. - Nie byliśmy bogaci. Mąż pracował w PKS, ja zajmowałam się domem i dziećmi. Mieliśmy też niewielkie gospodarstwo. Bywało ciężko, ale nigdy nie narzekaliśmy. Z Bożą pomocą wszystko można przejść - uzasadnia.
– Niezbadane są wyroki Boskie, a skoro taki „wyrok” na niego zapadł, z pewnością da radę – mówi o nominacji brata na biskupa pomocniczego diecezji siedleckiej Dorota Goławska. Pamięć młodszej o rok siostry okazuje się skarbnicą wspomnień z okresu dzieciństwa. Dla dwójki najstarszych z sześciorga dzieci Marianny i Hieronima Suchodolskich to czas nieodłącznie związany z ul. Świderską w Łukowie, gdzie mieszkała wówczas rodzina, i parafią Podwyższenia Krzyża Świętego, do której należała. – Często chodziliśmy do Szczygłów Górnych, gdzie mieszkali dziadkowie, rodzice mamy, i gdzie w towarzystwie kuzynów i dzieci ze wsi spędzaliśmy wakacje. Mieliśmy dużo swobody i mnóstwo pomysłów: las, pole, wyprawy nad rzekę w Świderkach, wspinanie się po drzewach… W pamięci utkwił mi wypadek, którego „bohaterem” był mój brat, a związany właśnie z czereśnią. Pewnego razu Grzegorz spadł z niej na ostro zakończony płot – strasznie się wszyscy przestraszyliśmy – wspomina. ...
Monika Lipińska