Wyższa konieczność społeczna
Autorem tego - niezwykle dramatycznego w swojej wymowie - apelu jest były już mieszkaniec miasta, dziś obywatel stoliczny, ale - jak podkreśla - regularnie odwiedzający pozostawioną na prowincji rodzinę. Obywatel ów przedstawia się nie tylko jako osoba wyróżniona medalem dla najlepszych absolwentów LO im. B. Prusa, ale też „jako absolwent prawa na UW oraz ekonomii i ekonomicznej analizy prawa w SGH, licencjonowany doradca podatkowy”. Nic, tylko chylić czoła przed tak utytułowanym młodym człowiekiem, dla którego mimo tylu zaszczytów „dobro i interes Siedlec stanowi jedną z najważniejszych wartości”. Otóż miłość i przywiązanie do rodzinnego miasta wyraźnie wzmogła na byłym siedlczaninie informacja, że radni tutejsi chcą (o zgrozo!) przyjąć wspomnianą wyżej kartę. W wyniku czego postanowił on „zaapelować do Państwa (radnych - przyp.) o roztropne działanie”.
Jako wszechstronnie wykształcony, apelant ukazuje negatywne oddziaływanie SKPR w trzech wymiarach: „na odbiór miasta w Polsce, na reputację w relacjach międzynarodowych, zwłaszcza z miastami partnerskimi, oraz indywidualnie na mieszkańców Siedlec”. Otóż przyjęcie karty spowoduje, że Siedlce będą powszechnie postrzegane jako „strefa nienawiści”, a w Atlasie Nienawiści zostaną naznaczone na czerwono(!). Nie trzeba dodawać, że poskutkuje to utratą turystów, zniweczy dotychczasowy wizerunek siedlczan i zabierze im kasę.
Ale to pryszcz w porównaniu do strat na arenie międzynarodowej. Apelant jest bowiem przekonany, że z powodu „dyskryminacyjnego charakteru” tego „ideologicznie motywowanego projektu” zostanie zerwana z Siedlcami wszelka międzynarodowa współpraca. A to – przestrzega miłośnik dobra Siedlec – będzie, oj, będzie bolało.
I jakby jeszcze tych szkód było mało, to niech radni sobie zapamiętają, że i reputację stracą, i narażą się części mieszkańców miasta, „których rodziny z powodów czysto ideologicznych nie są uznawane za godne ochrony przez aktywistów Ordo Iuris’. No bo, jak panu autorowi wiadomo, SKPR promuje „wąski wzorzec rodziny kosztem innych modeli”.
Tytułem podsumowania swoich wywodów apelant autorytatywnie stwierdza, że SKPR „jest częścią homofobicznej kampanii organizacji Ordo Iuris”, zaś spowodowane przez nią „szkody mają wymiar indywidualny, ogólnopolski i międzynarodowy”.
Przywołany list nie jest, ma się rozumieć, motywowany ideologicznie, a przyświeca mu wyłącznie troska o najszerzej pojęte dobro miasta. Oraz wyższa konieczność społeczna. Radni, którzy dzięki wywodom światłego przyjaciela Siedlec zrozumieli swoje posłannictwo, czyli to, że karta nie tylko nie jest za, ale zupełnie przeciw, zapewne czują się dowartościowani.
Ale byłoby miło, gdyby pan Arnold Kowalski wystosował do nich list pochwalny. Najlepiej z zagranicy.
Anna Wolańska