Uwaga: emocje!
Nie gwizd kul, a słowa, emocje, kłamstwa sączone do umysłów ludzi przez tzw. farmy troli, platformy internetowe, telewizje itp. mają wpływać na rozumienie świata, polityczne sympatie bądź antypatie, budowanie autorytetów lub ich obalanie. Najłatwiej jest się „dobrać” do nas przez emocje - to prawda znana od dawna. Nasza rzeczywistość wypełniona jest nimi po brzegi. Same z siebie nie są dobre ani złe. Rodzą się zazwyczaj niezależnie od nas. Ku czemuś, komuś prowadzą. To my nadajemy im znaczenie, wagę. Mogą wywołać euforię, pociągnąć za sobą bohaterstwo, heroizm, ale też generować frustrację, gorycz, lęk, nienawiść, zazdrość itd. Mogą sprawić, że zaczynamy budować niewidzialne mury albo całe swoje życie zamieniać w niekończącą się ucieczkę przed rzeczywistymi i wyimaginowanymi lękami. Tak naprawdę nimi wygrywa się wybory parlamentarne, prezydenckie. I najłatwiej - odpowiednio operując nimi i wzmacniając - zabić znienawidzonego wroga postępu, jakim dla wielu środowisk jest Kościół. Przyjrzyjmy się bliżej tym dwom przypadkom.
„Strategia obrońców III RP polega na tym, aby bez przerwy prowokować kontestatorów, a więc głównie PiS, a następnie wyłapywać reakcje, które da się obrócić przeciw nim albo wykorzystać jako pretekst do dowolnych oskarżeń” – napisał publicysta B. Wildstein w najnowszym numerze tygodnika „Sieci”(„ O chamskiej hołocie”). Przykładów takich działań w ostatnim czasie mamy bez liku. Właściwie znaczna część prezydenckiej kampanii wyborczej po stronie opozycji totalnej (od dawna niemającej nic do zaproponowania Polakom poza chaosem i frontalną krytyką) na niej się skupia. Metoda zgrana, nieoryginalna, ale niestety skuteczna. Mogliśmy się o tym przekonać niedawno, kiedy prezes PiS Jarosław Kaczyński – brutalnie prowokowany i wyzywany przez posłów PO, m.in. okrzykami „zadzwoń do brata” – użył zwrotu o „chamskiej hołocie”. ...
Ks. Paweł Siedlanowski