Nie dla psa… trawnik
Bo jeśli mieszkasz w bloku i do tego trafi ci się sąsiad, który psów nie lubi, musisz mieć obowiązkowo samochód. Będziesz nim woził swojego pupila do jakiegoś miejsca odosobnienia, gdzie załatwi swoje potrzeby. O wychodzeniu z psem na trawnik w pobliżu bloku zapomnij. Tak jest przynajmniej na moim osiedlu, gdzie na kilkunastometrowym odcinku pasa zieleni wkopano w ziemię kilka tabliczek z napisem: „zakaz wprowadzania psów”. To już kolejna ich edycja, bo poprzednie dziwnym trafem zniknęły.
Co ciekawe, te obiekty małej architektury zainstalowano na trawniku, w pobliżu tzw. psiego pakietu, czyli pojemnika z workami i koszem na psie odchody. Rozumiem, że właściciele są zobowiązani do wyprowadzania czworonogów na smyczy, w kagańcu i sprzątania po nich. Ale grubą przesadą jest zmuszanie kogoś, żeby pakował psa do autobusu komunikacji miejskiej czy taksówki, aby pojechać z nim do jakiegoś lasu albo na łąkę, po wcześniejszym wytłumaczeniu pupilowi, aby na czas przejazdu zacisnął pęcherz.
Właścicielem psa nie jestem, co najwyżej od czasu do czasu opiekunem jednego yorka. Pech chciał, że pewnego dnia, kiedy tylko złamałam zakaz i czworonóg będący pod moją opieką postawił swoje łapki na trawie, na horyzoncie pojawiła się starsza pani. Jak się okazało, to właśnie ona sfrustrowana nieporządkiem zmusiła swoimi wnioskami spółdzielnię do postawienia tabliczek. Opowiedziała przy okazji o wandalu, który zniszczył te stojące tu dużo wcześniej. Jak się nietrudno domyśleć – właścicielu jednego czworonoga. Wracając do meritum – starsza pani mnie zbeształa. I nie pomogło tłumaczenie – choć było zbyteczne, bo było widać – że sprzątam po psie.
W takiej przykładowo Bydgoszczy obostrzenia są nieco łagodniejsze. Na jednym z osiedli swego czasu pojawiła się kartka przypominająca o tym, że pas zieleni należy terytorialne do mieszkańców danego bloku. To oznacza, że wyprowadzać psy, owszem, można, ale tylko w obrębie bloku, gdzie mieszkają ich właściciele. Czyli czworonogi z sąsiadujących bloków nie mają prawa spotkać się w tym samym miejscu.
A teraz najciekawsze: tabliczki z zakazem wprowadzania psów umieszczone w przestrzeni publicznej nie mają żadnych podstaw prawnych. Zatem właścicielom psów nic nie grozi. Mają oni jedynie obowiązek sprzątania po swoich pupilach.
Jestem w stanie zrozumieć irytację osób, które, delikatnie mówiąc, nie pałają sympatią do czworonogów i ich posiadaczy. Wynika to zapewne z nieodpowiedzialnego zachowania niektórych właścicieli. Zatem może wystarczy inny przekaz: „posprzątaj po swoim psie” – jak to ma miejsce na sąsiadującym z moim osiedlu. Można? Można!
KO