Pokonać swoje bariery
Integracyjny Klub Sportowy wychodzi do nich z propozycją: przyjdź do nas, zobacz, że możemy razem podejmować aktywność fizyczną, poprawiać kondycję i świetnie się przy tym bawić. Jego głównych celem jest rehabilitacja i aktywizacja niepełnosprawnych poprzez sport. Pomysł zrodził się w 2015 r. z obserwacji i potrzeby, że brakuje miejsca, gdzie osoby niepełnosprawne mogłyby przyjść, poćwiczyć i nie czuć się źle. Jednak wiele z nich nawet nie zdaje sobie sprawy, że ma taką możliwość.
– Nie pracuję w szkole, gdzie jest większy kontakt z dziećmi, młodzieżą, stąd mamy utrudnioną komunikację – przyznaje Katarzyna Piekart, prezes IKS, lekkoatletka, złota i brązowa medalistka igrzysk paraolimpijskich w rzucie oszczepem, wicemistrzyni świata i Europy. – Dlatego kiedy zaczepiam kogoś na ulicy, by zaproponować mu przyjście na trening, nie wzbudzam zaufania, bo istnieje naturalna i trudna do przełamania bariera. Nawet kiedy daję wizytówkę, opowiadam o naszych działaniach, ludzie nie odzywają się, nie przychodzą. Inaczej jest, gdy pojawia się ktoś z polecenia, bo usłyszał od znajomych. Te osoby podejmują próbę i często zostają z nami – przyznaje. A warto się odważyć, bo – oprócz oczywistych korzyści zdrowotnych – na uczestników czeka świetna przygoda sportowa, spędzenie czasu w miłym towarzystwie osób, które mają podobne problemy, obawy, jednak nie przestają podejmować aktywności fizycznej. To nie tylko zajęcia sportowe na siłowni, stadionie, ale wyjścia na basen, kręgle, a przy okazji rozmowy o tym, co w życiu ważne czy trudne, czasem zwykłe żarty – po prostu samo życie!
Przełamać się
Do klubu należą osoby zarówno niepełnosprawne, jak i pełnosprawne, w różnym wieku: od uczniów szkoły podstawowej po dorosłych. – Chodzi nam o to, żeby wyszli z domu, podjęli próbę, bo dla niektórych przyjście na zajęcia klubu to wielki wyczyn – tłumaczy K. Piekart, która sama w wieku 15 lat musiała wyjechać z rodzinnych Siedlec do Gorzowa, by rozwijać się sportowo. Choć rodzice początkowo nie zgadzali się na wyjazd na drugi kraniec Polski, dopięła swego. – Co prawda po paru miesiącach chciałam wracać, ale duma mi nie pozwalała i wytrwałam tam trzy lata. Dlatego rozumiem, z czym mierzą się osoby niepełnosprawne, gdy spotykają się z obcymi, muszą publicznie pokazać swoją ułomność. To naprawdę trudne i nie każdy umie sobie z tym poradzić – tłumaczy, wspominając przykład jednego z klubowiczów, który na pierwszy trening przyszedł bez stroju sportowego. – Wiedziałam, że on nie zapomniał tego stroju, tylko przyszedł najpierw nas wybadać – wspomina K. Piekart. – Bo trenowanie, ćwiczenie w nowym gronie, przy nowych osobach nieodzownie związane jest z obnażeniem się ze swojej niepełnosprawności – podkreśla, dodając, że to zawsze jest trudne i nawet mimo upływu lat ta bariera nie znika.
Różnorodność
O tym, że warto zaryzykować i pokonać barierę lęku, świadczy przykład Michała, który trenuje w IKS od trzech lat. – Niedawno wspominałyśmy z Kasią, że kiedy do nas przyszedł, był wątły i niepewny siebie – opowiada Małgorzata Mućka, drugi trener w IKS. – Po tych trzech wspólnych latach poprawiła się nie tylko jego sylwetka, ale przede wszystkim nabrał pewności siebie. Może warto byłoby pokazywać takie przemiany, żeby dodać innym odwagi i motywacji? – zastanawia się, podkreślając, że udział w zajęciach sportowych to zarówno rehabilitacja ruchowa, jak też psychiczna.
Ponieważ do klubu należą osoby z różnymi niepełnosprawnościami, od początku było wiadomo, że nie uda się formuła treningów, podczas których wszyscy trenują to samo. – Musieliśmy przemyśleć, jak to wszystko zorganizować, by każdy wyniósł coś dla siebie – tłumaczy K. Piekart. – Dlatego w poniedziałki i środy odbywają się treningi techniczno-siłowe, zaś we wtorki, piątki oraz soboty prowadzimy zajęcia biegowe z elementami sprawności. Każdy znajdzie więc coś dla siebie – dodaje.
K. Piekart, oprócz tego, że sama trenuje i stratuje w zawodach, jest również instruktorem lekkoatletyki, ale – co najważniejsze – ma 20 lat doświadczenia w tym obszarze. Choć głównym założeniem klubu są rehabilitacja oraz integracja poprzez sport, jeśli ktoś wyrazi chęć trenowania sportu wyczynowego, istnieją również takie możliwości. K. Piekart przyznaje, że ma na oku perełkę. – To młoda dziewczynka i nie chcę na niej wywierać presji, bo jest w trzeciej klasie – zdradza. – Ale kiedy na nią patrzę, już widzę w niej idealną biegaczkę średniodystansową, ma naturalną łatwość przyswajania ruchów, ale przede wszystkim biega pełnym krokiem biegowym. Z czasem rozpoczniemy z nią ukierunkowane zajęcia, ale na razie rozwijamy ją wszechstronnie a wszystko odbywa się w formie zabawowej – dodaje.
Darowany czas
Obok prowadzenia IKS Katarzyna Piekart wciąż trenuje wyczynowo, ostatnio przygotowywała się do Letnich Igrzysk Paraolimpijskich, które miała się odbyć w tym roku w Tokio. Sama przyznaje, że pandemia i spowodowane przez nią przesunięcie olimpiady na kolejny rok jest jej na rękę i przyniosło nadzieję. – W tym roku trudno byłoby mi osiągnąć oczekiwane wyniki, bo ostatni czas był dla mnie bardzo intensywny – przyznaje, dodając, że jest dobrej myśli. – Przygotowuję się, ale też nie chcę wywierać sama na sobie jakieś presji, że coś muszę. Cały czas jestem aktywna sportowo, dla mnie to jest już uzależnienie i nie potrafię się odciąć od sportu i aktywności fizycznej- dodaje ze śmiechem.
Na razie skupia się na klubie i pracy trenera. Podczas kursu trenerskiego usłyszała, że na początku młody trener bierze wszystkich, później już może sobie pozwolić na wybór zawodników. – My jesteśmy jeszcze na tym pierwszym etapie i bierzemy wszystkich – tłumaczy, przyznając, że nikt z nich nie chciałaby, by środki finansowe zmusiły klub do ograniczenia przyjęć kolejnych członków. Na razie wspiera ich miasto, Polski Związek Sportu Niepełnosprawnych ze środków ministerstwa sportu – Dotacje są dość skromne, a papierologii dużo. Jednak naszym priorytetem jest przede wszystkim aktywizowanie niepełnosprawnych i zachęcanie ich do przełamywania barier, a sport jest doskonałym do tego narzędziem – podkreśla.
JAG