Komentarze
Drugi brzeg tęczy

Drugi brzeg tęczy

Wypadki ostatnich tygodni związane z zatrzymaniem Michała Sz., w niektórych kręgach popularnie nazywanego Margot, spowodowały nagłe zainteresowanie się tematyką LGBT+∞, a szczególnie przyczyną tak gwałtownego i idiotycznie zorganizowanego jej zaistnienia w przestrzeni publicznej.

Niektóre redakcje przepraszają, że o zatrzymanym pisały, używając czasowników i rzeczowników w rodzaju męskim. Ja nie widzę takiej potrzeby. Jak dotąd w świetle prawa polskiego nie dokonał on formalnej zmiany płci, zatem zgodnie z polskim prawodawstwem jest mężczyzną. Odnośnie tego, co on czuje w duszy, to przypominam, że poczucie niewinności subiektywnie odczuwane w sercu każdego skazańca nie zmienia w Polsce wyroków sądowych, ani subiektywne przekonanie o własnym wykształceniu nie przemienia cudownie wyników egzaminów ósmoklasisty lub maturalnych. Dokonywane przez niezliczone autorytety i mieniących się za autorytety analizy przyczyn nagłego i gwałtownego zaistnienia wyżej wymienionej tematyki zazwyczaj oscylują pomiędzy doraźnym interesem politycznym stronnictw ciągle przegranych oraz przekonywaniem, iż mamy do czynienia z nieustannie odrastającą głową marksistowskiej hydry. Przyznam się, że ta argumentacja nie do końca mnie przekonuje. Przede wszystkim dlatego, że historia nie lubi się powtarzać, a jeśli już powraca, to jako farsa.

Po drugie zaś dlatego, że wskazywanie w ten sposób przyczyn stanu dzisiejszego skupia się bardziej na słówkach, a nie na rzeczywistości. Nieopatrznie w tej stylizacji sami możemy popaść w myślenie ideologiczne.

 

Gdzie jest pies pogrzebany

Zepchnięcie całej dyskusji tylko na pozornie dobrze utrwalone obszary terminologiczne prowadzi wcześniej czy później do podstaw tylko zakotwiczonych w naszej jaźni czy naszym sposobie przeżywania świata. Moje zdanie jest po prostu bardziej mojsze. Tym, co najbardziej istotne dla zrozumienia dzisiejszej sytuacji, jest zwrócenie uwagi nie na określenia, ale na rzeczywistość. Najogólniej można by stwierdzić, iż to, co się dokonuje na naszych oczach, to nieustanny powrót gnozy. Gnozy rozumianej nie jako ruchy gnostyckie w ramach chrześcijaństwa, ale jako próba przekalkulowania świata zgodnie z wprzód ustanowionym planem we własnej łepetynie. Nie jest to jednak marzenie ściętej głowy. Każdy taki zamiar można byłoby między bajki włożyć, gdyby nie zasadniczy element owego podejścia do rzeczywistości, a mianowicie uznanie za wtórność tego, co jest. Pierwszeństwo posiada przekonanie o znalezieniu doskonałego sposobu na przełamanie zła tego świata. Gnoza z natury jest próbą ustanowienia nowej rzeczywistości. Pierwszy raz pojawiła się ona w historii ludzkości pod rajskim drzewem, gdy człowiekowi wmówiono, że on wie lepiej niż Stwórca. Dzieje rodzaju ludzkiego są nieustannym zmaganiem się tego szatańskiego sposobu myślenia z planem, który nazywamy światem stworzonym, czyli po prostu z rzeczywistością. Gnoza nie jest zwykłym widzimisię człowieka czy też zakonspirowaną próbą narzucenia władzy nad innymi ludźmi. To marzenie o zamknięciu świata we własnej immanencji z ułożeniem wszystkiego po nowemu. Może więc ona przenikać wszystkie nurty myślowe, systemy społeczne, nauki i religie. W ostateczności jest wyrazem ludzkiej pychy, która wtłacza człowieka w to, czym on nie jest z samego faktu człowieczeństwa.

 

Szukanie wroga

Przy okazji poszukiwania przyczyn zachodzących wydarzeń często wskazuje się na atak w tożsamość i społeczeństwo. Niestety, większość komentatorów dokonuje pewnej niepotrzebnej i szkodliwej redukcji, sprowadzając tożsamość tylko do wymiaru religijnego bądź narodowego, a społeczeństwo do związków opartych na umowie społecznej, rozumianej jako wypadkowa pewnych związków historycznych. Warto zwrócić uwagę, iż filozofowie klasyczni uznawali rodzinę i społeczność państwową za wspólnoty naturalne, ale nie ze względu na biologiczną powinowatość poszczególnych ludzkich osobników, ile raczej ze względu na specyficzną naturę człowieka, czyli po prostu ze względu na to, kim jest człowiek. Widać w tym ich bezwzględny kontakt z rzeczywistością jako podstawą rozumienia świata. Ten właśnie związek rozbić chce gnoza, ponieważ stoi on na przeszkodzie realizacji sennych marzeń o doskonałym świecie. Chrześcijaństwo nie zbudowało cywilizacji w sposób wskazany przez gnostyckich mistrzów tylko dlatego, że za kryterium prawdy przyjęło zgodność z rzeczywistością aż po jej ostateczne uzasadnienie w Boskim Absolucie. Czytając chociażby listy św. Pawła, można znaleźć w nich fragmenty wskazujące na takie podejście do świata (np. te, gdy pisze o ubóstwieniu brzucha i chwale w tym, czego należy się wstydzić). I tu także pojawia się moment zasadniczy: chrześcijaństwo na gruncie prawdy umiało przyznawać się do błędu, a gnoza nie umiała tego czynić. Dlatego, iż źródłem prawdy w chrześcijaństwie jest Bóg (Duch Święty), a w gnozie to ideolodzy uznają się za wystarczające naczynia duchowe. W dyskusji przebiegającej polskie media i ulice wielu zdziwionych jest, że działacze LGBT posuwają się do działań kryminalnych z żądaniem uznania ich dopuszczalności. To nie rozwydrzenie, ale eksplikacja tego, co zostało wyżej powiedziane. Dla tych ludzi wrogiem będzie cała rzeczywistość, a zwłaszcza elementy ukazujące tożsamość ludzką, jakimi są społeczeństwo i rodzina.

 

Cui bono

No właśnie, kto na tym korzysta? Owszem, w miarę bliskiej perspektywie różnego rodzaju ideolodzy i szarlatani polityczno-społeczni. Fakt jednak dość szybkiego odchodzenia w przeszłość różnych ruchów i formacji wskazuje dość jasno, iż ta perspektywa jest cokolwiek myląca. Jedyną perspektywą właściwą dla rozumienia tej sytuacji jest horyzont wieczności, czyli walka rozpoczęta na samym początku. Tylko w takiej perspektywie odnaleźć można nie tylko skałę dla własnego istnienia, ale także broń przeciwko temu, co niszczy nas jako ludzi. Nie idzie jednak o stosowanie argumentacji czysto religijnej, ale właściwe ustawienie własnego postrzegania świata. Proponuję dokładną lekturę Apokalipsy św. Jana. Nie po to, by doszukiwać się znamion końca świat, ale po to, by wyostrzyć nasz chrześcijański realizm.

Ks. Jacek Świątek