Rozmowy
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Ten cud musiał się wydarzyć

Rozmowa z dr. Wincentym Łaszewskim, teologiem, badaczem w zakresie teologii mariologicznej.

Nigdy nie jest prawdą, że cały naród się angażuje, cały się modli, cały wierzy w pomoc Bożą, cały podejmuje pokutę. Wiemy ze schematów pojawiania się cudów w wymiarze całych narodów, a takie istnieją, że Bogu wystarcza do tego 10% ludzi i oni już reprezentują przed Nim całość. To jak biblijnych dziesięciu, których Abraham szukał w Sodomie. Gdyby znalazł ich w wielkim mieście, Bóg by je ocalił. W 1920 r. w Polsce przy Bogu nie stanęło 10% ludzi, ale 90%. To musiało zaowocować cudem, a jednocześnie wywrzeć niezwykłe wrażenie na nuncjuszu apostolskim, który - inaczej niż inni dyplomaci - nie uciekł w popłochu z Warszawy, ale stał się świadkiem wielkiej narodowej modlitwy. Ale widział też, jak kilka procent Polaków próbowało szybko dorobić się na historycznej koniunkturze - przecież ci, którzy uciekali z Warszawy, wyprzedawali się za grosze. Był też świadkiem swoistego opętania wielu mieszkańców stolicy, którzy, czekając na zagładę, oddawali się tańcom i pijatykom. Bóg nawet na tych ludzi nie spojrzał. Patrzył na rozmodlony naród. Tak samo czynił Achilles Ratti, za chwilę znany jako papież Pius XI.

„Było to wielkie zwycięstwo wojsk polskich, tak wielkie, że nie dało się go wytłumaczyć w sposób czysto naturalny i dlatego nazwane zostało Cudem nad Wisłą” – mówił o wydarzeniach sprzed 100 lat Jan Paweł II. Co tak naprawdę wydarzyło się 15 sierpnia 1920 r. na polach pod Radzyminem?

 

Przywołuje Pani jeden z najważniejszych cytatów. Sam papież, człowiek wielkiej wiary, święty, ale jednocześnie wielkiego intelektu i stroniący od tego, co – nazwijmy na nasz użytek nadinterpretacją zdarzeń – mówi o cudzie! Biorąc po uwagę wydarzenia nad Wisłą w 1920 r., polskie wojsko powinno być zgniecione przez bolszewicki walec bez wysiłku – tak, jak się pstryka palcem. I cała historia Europy, a pewnie i świata, po wkroczeniu Sowietów do Warszawy potoczyłaby się inaczej…

Tam, pod Radzyminem, stał się cud. To się czasem zdarza w dziejach świata, że – gdy po stronie śmiertelnie zagrożonego dobra staje jakiś człowiek albo cały naród – Bóg robi cudowny wyjątek w swej zasadzie nieingerowania w losy stworzenia i interweniuje. Zawsze skutecznie. I to On wygrywa bitwy. Jeśli chcemy usłyszeć o tym, co najważniejsze, trzeba opowiadać o Bogu, głosić ludziom katechezę. Bardziej wiarygodną i przekonującą niż najlepsza lekcja religii czy płomienne kazanie. Po stronie istnienia Boga stoją przecież fakty!

 

Wielki cud poprzedziły małe cuda. Najpierw w 1873 r. bł. ...

MD

Pozostało jeszcze 85% treści do przeczytania.

Posiadasz 0 żetonów
Potrzebujesz 1 żeton, aby odblokować ten artykuł