Dzieci w wirtualnym świecie
Każdemu rodzicowi zależy na tym, żeby wychować swoje dziecko na dobrego, mądrego człowieka. Chyba jak nigdy dotąd mamy dzisiaj poczucie, że sprawy wpływu na nasze pociechy wymykają nam się z rąk, pogłębia się przepaść międzypokoleniowa, przestajemy nawet rozumieć, o czym mówią. To naturalny bieg rzeczy?
Współcześnie wychowanie nie jest proste ze względu na dużo silniejszy wpływ mediów i grupy rówieśniczej niż jeszcze 20 lat temu, gdy prym wiedli rodzice i szkoła wspierana przez Kościół. Nasze pociechy rzeczywiście oddalają się od nas, ale nie jest to kwestia przepaści międzypokoleniowej, a tego, że poświęcamy im coraz mniej uwagi. Z moich rozmów z gimnazjalistami wynika, że oni wcale nie chcą spędzać z rodzicami mniej czasu niż wtedy, gdy mieli sześć lat, tylko nie potrafią o tym powiedzieć.
Z kolei nam, rodzicom, wydaje się, że dziecko im starsze, tym więcej samodzielności potrzebuje, w związku z tym mamy łatwość pozostawiania go samemu sobie, co w efekcie nie jest komfortowe ani dla nas, ani dla niego. Znaleźć czas na rozmowę to jedno, a być w tej rozmowie dociekliwym i wyrazić zainteresowanie – to drugie. Jeśli rodzic zarezerwuje czas tylko dla dziecka, a komunikacja nie ogranicza się do zdawkowego: „co w szkole?”, tylko ukierunkują ją pytania o to, co w danym dniu było dobre, co przyjemne, trudne itd., okazuje się nagle, że jest o czym rozmawiać.
Media zajmują dzieciom zdecydowanie za dużo czasu, jednak cywilizacji nie cofniemy. Powinniśmy nauczyć się z tym żyć i stawiać granice. Tak jak stawiamy je, gdy dziecko wychodzi na podwórko, a my mówimy, o której ma wrócić. W kontrolowaniu nie chodzi o to, żeby dziecku zabrać wolność; to kwestia jego bezpieczeństwa. Nigdy nie wiemy, co dzieje się w sieci po drugiej stronie, jeżeli tego w jakiś sposób nie sprawdzamy. Dziecko może być ofiarą przemocy w internecie, ale może też być jej sprawcą, niekoniecznie zdając sobie z tego sprawę.
Dzieci nie są przygotowane do korzystania z nowoczesnych technologii. ...
LI