Oto Matka, która nigdy nie umiera
Spotkanie odbyło się pod hasłem: „Wszystko postawiłem na Maryję” i było poświęcone kard. Stefanowi Wyszyńskiemu. Zgromadzonych na pl. św. Józefa powitali moderator KŻR ks. Grzegorz Koc oraz nowy proboszcz i kustosz sanktuarium o. Justyn Duszczyk. Kolejnym punktem zjazdu była prelekcja ks. dr. Roberta Ogrodnika, pracownika IPN i PAN. Kapłan przypomniał najpierw bogatą biografię Prymasa Tysiąclecia. Potem mówił o maryjności kardynała. - Realizowała się ona w dwóch wymiarach: osobistego zawierzenia Matce Bożej, co zapewne wyniósł z rodzinnego domu, oraz w wymiarze społecznym i narodowym, co wyraźnie objawiło się w Jasnogórskich Ślubach Narodu z 1956 r. Jego droga poznania Maryi była chrystologiczna; podkreślał, że rolą Matki Bożej jest wskazywanie drogi do Chrystusa - tłumaczył ks. R. Ogrodnik. Na koniec cytował list pasterski, który kard. S. Wyszyński, jeszcze jako biskup lubelski, wystosował do swoich diecezjan w 1947 r. Pisał w nim: „Różaniec jest modlitwą maluczkich i pokornych. Popatrzcie na te zbielałe wargi staruszek i drżące palce dziadków waszych; dla nich najpiękniejszą księgą mądrości jest różaniec, tylko w nim czytać umieją. Zajrzyjcie do szpitali, gdzie w długie noce rozgorączkowane dłonie szukają chciwie w ciemności różańca, jako ostatniej deski ratunku. Przypomnijcie sobie przeżycia obozów i więzień, gdzie z ostatniej skibki chleba lepiono różaniec, by nakarmić ducha. Nieustanna, wytrwała, cierpliwa modlitwa różańcowa tych ludzi czyni cuda (...). Różaniec św. jest szczytem prostoty modlitewnej i zarazem szczytem głębi teologicznej, bo zbiega się w nim szept prostaczków z myślą teologów. Może dlatego Różaniec św. jest tak skuteczny, że jest aktem głębokiej pokory i jednocześnie wyznaniem żywej wiary”.
Po wysłuchaniu referatu uczestnicy pielgrzymki wspólnie odmówili Różaniec. Kolejnym punktem było świadectwo Iwony Czarcińskiej z Instytutu Prymasowskiego, która podzieliła się osobistymi spostrzeżeniami związanymi ze współpracą z prymasem. Opowiadała, że kard. S. Wyszyński powtarzał, iż odprawianie Mszy św. jest dla niego czymś bardzo trudnym. Pisał: „Msza św. jest zawsze udziałem w męce Chrystusa. Dla mnie odprawianie Mszy św. jest czymś bardzo trudnym, nie z braku sił, ale z lęku, czy wszystko, co dokonuje się tu, na ołtarzu, jest dokonane tak, jak być powinno”. – Kiedy szedł odprawiać Mszę, zawsze był skupiony i zanurzony w tajemnicy, która miała się wydarzyć na ołtarzu. Nie zwracał uwagi na zgromadzonych w kościele. Dopiero gdy wracał po liturgii, uśmiechał się do ludzi, błogosławił dzieci i rozdawał obrazki z Matką Bożą. Zawsze miał je w kieszeniach. Nie rozstawał się także z różańcem. Kiedy ktoś przychodził do niego na prywatną rozmowę, spotkanie zaczynał od odmówienia chociażby jednego dziesiątka. Nie tylko mówił, że kocha Matkę Bożą, ale nawet fizycznie nieustannie chciał przebywać w jej bliskości. Na rocznicę sakry biskupiej otrzymał jasnogórską ikonę, która przedstawiała samą twarz Matki Najświętszej. Ten wizerunek towarzyszył mu wszędzie. Zabierał go ze sobą na wszystkie wyjazdy. Zawsze umieszczał go na siedzeniu przy kierowcy samochodu. Sam siadał z tyłu. Na odwrocie ikony zapisywał nazwy miejscowości, które odwiedził. Dziś te napisy już się powycierały. Najbardziej widoczne są dwa: „Sobór Watykański II” i „Konklawe 1978” – opowiadała pani Iwona.
Ja mogę odejść…
– Wspominał, że w czasie konklawe przed tą ikoną składali pokłon kardynałowie z całego świata. Podczas soboru razem z polskimi biskupami rozdawał wizerunki Królowej Polski wszystkim hierarchom, którzy przybyli na obrady, a było ich ok. 3 tys. Najważniejsze dokumenty wystawiał w czasie świąt maryjnych. Godzina 21.00 była dla niego godziną świętą. Zbierał wtedy wszystkich, którzy byli wokół, i zapraszał do apelu. Przenosił się duchem na Jasną Górę i błogosławił ojczyźnie. Jej losy nieustannie zawierzał Matce Bożej – podkreślała I. Czarcińska. Zaznaczała, że prymas podchodził do każdego człowieka z wielkim szacunkiem i miłością. Umiał słuchać i był uważnym obserwatorem. Nie wywyższał się. Zależało mu na dobru Polski i Kościoła.
– Kiedy był już bardzo chory i nie wstawał z łóżka, przyniesiono do niego obraz Matki Bożej, który peregrynował po diecezji warszawskiej. Mimo że nie miał już sił, śpiewał Maryi: „Chwalcie łąki umajone…” i zawierzał się Jej bez reszty. Kiedy dowiedział się o zamachu na Jana Pawła II, nagrał krótkie przesłanie do wiernych, które odtworzono publicznie w czasie Mszy na placu Zamkowym. Mówił: „Wiem, że modlicie się za mnie. Proszę was, odtąd już nic za mnie, wszystko za niego. Ja mogę odejść, on musi żyć”. Wiedziałyśmy, że oddał życie za Jana Pawła II – przekonywała prelegentka.
Ufność i zawierzenie
Centralnym punktem pielgrzymki była Msza św., której przewodniczył ks. G. Koc. Homilię wygłosił ks. R. Ogrodnik. W swoim słowie nawiązał do Prymasa Tysiąclecia, który często przypominał, że człowiek jest stworzony na Boży obraz i podobieństwo.
– Nie będziemy niewolnikami, jeśli będziemy wiedzieli, jakie są granice naszej wolności. Bóg nie zabiera nam wolności. Ten, kto żyje wolnością dziecka Bożego, każdego dnia niesamowicie poszerza swoje granice. Widać to wyraźnie przez życie świętych. Oni są po to, by nas prowokować i wzbudzać w sercu zbawczy wstyd, który powoduje, że jeszcze bardziej otwieramy się na obecność Boga w naszym życiu. Bóg nie oszczędzał prymasa, prowadził go drogą próby. Kard. S. Wyszyński zostawił nam jednak piękną broń: ufność i zwierzenie. Dał też wspaniały dar w postaci przykładu modlitwy różańcowej, przez którą Bóg ma rozbrojone serce, bo czy Syn odmówi czegokolwiek swojej Matce? (…) Jeśli chcesz spotkać się z Matką Bożą w niebie, jeśli chcesz mieć Matkę, która nigdy nie umiera, jeśli twoje serce wypełniają różne sprawy, z którymi nie potrafisz się uporać, albo które cię przerastają… to uciekaj się do Maryi. Ona jest najpewniejszą, najbezpieczniejszą i najprostszą drogą do serca samego Boga – podsumował ks. R. Ogrodnik.
Po Mszy św. uczestnicy pielgrzymki wysłuchali świadectwa misjonarzy pochodzących z naszej diecezji. Spotkanie zakończyła wspólna Koronka do Miłosierdzia Bożego.
AWAW