Kultura
Źródło: Michał Gawryołek
Źródło: Michał Gawryołek

Trzeba myśleć o tym, co będzie po śmierci

Proste teksty i muzyka dawnych instrumentów przypomniały najcenniejsze chrześcijańskie wartości. W kościele Najświętszego Zbawiciela w Rykach odbył się wyjątkowy koncert nawiązujący do uroczystości Wszystkich Świętych i Zaduszek.

Wydarzenie mogło dojść do skutku dzięki lokalnemu pasjonatowi folkloru Pawłowi Warownemu. Mieszkaniec Nowej Dąbi w gminie Ryki od lat zajmuje się muzyką ludową i opiekuje się zespołami folklorystycznymi. Ale sam pomysł zaduszkowego śpiewania wyszedł od jego kolegi - lubelskiego artysty, założyciela orkiestry klezmerskiej, Przemysława Łozowskiego. - Przemek organizował takie koncerty w różnych częściach Polski, a nawet w Irlandii, gdzie przez dłuższy czas pracował i popularyzował polską muzykę tradycyjną wśród naszych rodaków - zauważa P. Warowny. Tym razem panowie postanowili wystąpić w Rykach. - Nie udałoby nam się to, gdyby nie ksiądz proboszcz Stanisław Chodźko, który przyjął nas z otwartymi ramionami i bardzo się zaangażował w prace organizacyjne - podkreśla lokalny artysta.

Koncert składał się z ośmiu utworów. Pięć pochodziło z repertuaru ogólnopolskiego, które miał w swoich zbiorach P. Łozowski. Natomiast trzy kolejne były charakterystyczne dla okolic Ryk. Te akurat przygotował P. Warowny. – Mam je na nagraniach, które pozyskałem od starszych osób. Takie pieśni śpiewało się głównie podczas pogrzebów na wsi i były to pieśni typowo pogrzebowe. Ale znalazłem też zaduszkowe mówiące o duszach czyśćcowych – opowiada pan Paweł. Między innymi dlatego całość koncertu została opatrzona hasłem „Dusze rzewnie zapłakały”.

Warto było wsłuchać się w każdy utwór, chociażby z dwóch powodów. Zachęcał do tego sam rodowód kulturowy tych pieśni. – Pochodzą one z przełomu XIX i XX w. i nigdy nie były drukowane w śpiewnikach. Można było je nabyć tylko w miejscach kultu na tzw. druczkach ulotnych. Dziś przechowują je potomkowie osób, które te druczki zbierały – mówi P. Warowny.

Ciekawa jest też funkcja kulturowa utworów. – Śpiewało się je nie tylko podczas czuwania przy zmarłym. One spełniały też rolę moralizatorską, bo w bardzo dosadny sposób upominały ludzi żyjących. Przypominały im, że wszystko na świecie jest marnością i że trzeba troszczyć się o to, co będzie po śmierci – zauważa współorganizator koncertu.

 

Średniowieczny akompaniament

Dodatkową zaletą wydarzenia była możliwość wsłuchania się w głos rzadko spotykanego dziś instrumentu. Tłem dla śpiewanym utworów była bowiem muzyka lir korbowych. – To bardzo dawny, jeszcze średniowieczny instrument rozpowszechniony kiedyś praktycznie w całej Polsce. Także i na ziemi ryckiej był wykorzystywany do wykonywania ballad i pieśni dziadowskich oraz właśnie tego typu pieśni religijnych – tłumaczy P. Warowny. Szansa posłuchania lir w towarzystwie dopasowanego do ich dźwięku tekstu była kolejnym atutem koncertu. – Lir zwykle słuchało się tylko jako akompaniamentu, bez śpiewania. Pieśni zaduszne są wyjątkiem, kiedy można posłuchać zarówno instrumentu, jak i tekstu – przekonuje pan Paweł.

Obydwie przyniesione do kościoła liry były własnością muzyków. – Nie trudno je dziś nabyć. Jest wiele zakładów produkujących i odtwarzających takie instrumenty – zauważa rycki muzyk. Podobnie własność P. Warownego stanowiły stroje, na które także warto było zwrócić uwagę. Pochodziły bowiem z okolic Ryk. Według przekazów kiedyś tutejsi mieszkańcy wsi ubierali się w białe sukmany, białe koszule, skórzane pasy i czarne spodnie. I taką właśnie garderobą przywdziali na czas koncertu obaj artyści. Z racji na pandemię koncertu można było wysłuchać dzięki transmisji online w internecie.

Tomasz Kępka