Wdzięczny za każdego człowieka
W koncelebrę włączyli się także bp Grzegorz Suchodolski oraz wielu kapłanów. Homilię wygłosił bp H. Tomasik. Wielokrotnie odnosił się w niej do słów, jakie św. Jan Paweł II wypowiedział podczas ostatniej pielgrzymki do Polski. Ojciec Święty, goszcząc na Krakowskich Błoniach, podkreślał, że świat chce uczynić Boga wielkim nieobecnym. - Czyni to w różny sposób; chce zabrać prawdę o istnieniu Pana Boga ze świadomości dzieci, młodzieży i dorosłych. Obecny liberalizm moralny i odrzucanie ładu moralnego jest odrzucaniem prawdy o Bogu, który swoją świętą wolę wyraził właśnie w obiektywnym porządku moralnym. Świat czyni Pana Boga wielkim nieobecnym, niszcząc to, co święte. Profanacje Mszy św., ołtarzy, kościołów i cmentarzy, które dzieją się na naszych oczach, są na to bardzo mocnym dowodem. Te zjawiska stawiają przed każdym chrześcijaninem szczególne zadanie, aby czynić Pana Boga wielkim obecnym. Takie zadanie w szczególny sposób przejmuje kapłan.
Przyjmując święcenia kapłańskie, zobowiązuje się do tego, aby czynić Pana Boga wielkim obecnym w świadomości ludzi. Kapłan czyni Pana Boga wielkim obecnym, uobecniając tajemnice odkupienia – głosił hierarcha.
Wrażliwy i przyjacielski
Ordynariusz radomski podkreślał, że pogrzeb księdza zawsze jest okazją do tego, aby składać dziękczynienie Panu Bogu za sakrament kapłaństwa i za posługę duszpasterską konkretnego kapłana. Jako kolega kursowy śp. ks. Jerzego wspominał wspólnie przeżyte czasy seminaryjne. – Przeżywaliśmy wtedy niezwykle ważne wydarzenia: Milenium, czyli wielkie uroczystości dziękczynienia za chrzest Polski. Była też piękna uroczystość w Siedlcach, przy katedrze. Przez władze seminarium zostaliśmy zobowiązaniowi do tego, aby wspólnie z ks. Jerzym nagrywać wszystko, co dokonywało się wówczas w tym dniu, a zwłaszcza kazanie księdza prymasa. (…) Ks. Jerzy zawsze był troszkę nieśmiały, jakby wycofany, nienarzucający się, ale bardzo wrażliwy na różne relacje wiernych i braci kapłanów, zatroskany o to, aby były to dobre relacje. Gdy nawiązywał z kimś bliższe więzi, był bardzo przyjacielski – wspominał pasterz Kościoła radomskiego.
Na koniec zaznaczył, że każdy pogrzeb kapłana jest także wielkim zaproszeniem do tego, aby prosić o nowe, dobre powołania kapłańskie, zakonne i misyjne. – Bardzo proszę wszystkich o taką modlitwę, aby nie zabrakło ludzi, którzy będą czynili Boga wielkim obecnym i będą ukazywali Chrystusa, który jest drogą, prawdą i życiem – podsumował bp H. Tomasik.
Czekał w konfesjonale
Na koniec śp. ks. J. Kalickiego żegnali kapłani.
– Ks. Jerzy nie żył dla siebie, ale dla Pana Boga, interesował się sprawami Kościoła. Kiedy dwa razy w tygodniu jeździliśmy na zmianę opatrunków, często wracał pamięcią do czasów, gdy mógł służyć ludziom w pełni sił – zauważył ks. Jarosław Rękawek, dyrektor Domu Księży Emerytów w Siedlcach.
W imieniu sióstr nazaretanek, kapłanów i wiernych parafii NMP Matki Kościoła w Łukowie zmarłego kapłana pożegnał jej proboszcz ks. kan. Krzysztof Stepczuk.
– Jako kapłan uczyłem się od ciebie bardzo dużo. Ty zawsze byłeś skromny; nigdy nie chciałeś, aby o tobie mówiono, ale cieszyłeś się, gdy dobrze wyrażano się o innych księżach. Ks. Jerzy był bardzo wdzięczny za każdy telefon od ks. bp. Henryka, za jego troskę. Zawsze wtedy przychodził i mówił: „Jak to możliwe, że ksiądz biskup choć ma tyle obowiązków, ciągle o mnie pamięta?”. Mówił to ze łzami w oczach. Podobnie wyrażał się też o każdym kapłanie, który go odwiedził i był mu życzliwy. Dziś odchodzi niesamowity ksiądz; kapłan wielkiego serca, wielkiej miłości do Eucharystii i do Chrystusa, kapłan, który lubił posługiwać w konfesjonale. W naszej parafii zostanie zapamiętany jako ten, który czekał na penitentów. Lubili do niego przychodzić i młodzi, i starsi. Był wdzięczny za każdego, kto był dla niego życzliwy. Pamiętam jego jubileusz 50-lecia kapłaństwa. Otrzymał wtedy dużo życzeń. Za każdego, kto je składał, chciał odprawić Mszę dziękczynną. Czasem mówił: „Na mój pogrzeb to chyba nikt nie przyjedzie”. Księże Jerzy, zobacz, ilu tu dziś kapłanów, sióstr, które tak bardzo kochałeś, i wiernych! Mówiłeś, że w Brewiarzu każdą godzinę odmawiasz za kogoś innego: za kapłanów, za naszych biskupów, za wszystkich, którzy okazali ci tyle serca. Wstawiaj się za nami przed Bogiem i wyproś tylko tyle, byśmy kiedyś spotkali się z tobą w niebie – mówił ks. K. Stepczuk.
Ks. Jerzy Kalicki spoczął na cmentarzu parafialnym w Witorożu.
Ks. Jerzy Kalicki (1944-2020)
Urodził się 14 sierpnia 1944 r. w Witorożu. Jego rodzicami byli Jan i Stefania Kaliccy, utrzymujący się z rolnictwa. Szkołę Podstawową ukończył w Witorożu, a następnie uczył się w liceum ogólnokształcącym w Białej Podlaskiej, gdzie w 1963 r. zdał egzaminy i otrzymał świadectwo maturalne. Zaraz po maturze złożył prośbę o przyjęcie do Wyższego Seminarium Duchownego Siedlcach. Sakrament kapłaństwa przyjął 31 maja 1969 r. w katedrze siedleckiej z rąk bp. Jana Mazura. Były to pierwsze święcenia kapłańskie, jakich udzielił biskup Jan jako ordynariusz siedlecki.
Ks. Jerzy był wikariuszem w parafiach: Wisznice (1969-1970), Wereszczyn (1970-1971 i 1983-1984), Grębków (1971-1974), Ryki (1974-1975), Garwolin (1975-1978), Ostrów Lubelski (1978), Mordy (1978-1979), Jabłonna Lacka (1980-1981), Krzesk (1981-1983), Jeziorzany (1984-1987), Domanice (1987-1988).
Proboszczem był w dwóch parafiach. Z dn. 3 października 1988 r. został mianowany proboszczem parafii Radcze, a z dn. 10 sierpnia 2002 r. objął probostwo parafii Wola Ossowińska. Z racji na osiągnięcie wieku kanonicznego został zwolniony z urzędu proboszcza z dn. 20 sierpnia 2014 r. i przeszedł na emeryturę. Zamieszkał w Łukowie i od 1 października 2014 r. został kapelanem w domu sióstr nazaretanek przy ul. 11 Listopada. Tę posługę pełnił do 14 czerwca 2018 r., kiedy ze względu na pogarszający się stan zdrowia musiał podjąć leczenie szpitalne. W 2019 r. przeżywał 50-lecie kapłaństwa, razem z kolegami z roku święceń, którzy zgromadzili się w katedrze siedleckiej; był wśród nich obecny był biskup radomski Henryk Tomasik.
W 2020 r. ks. Jerzy zamieszkał w Domu Księży Emerytów w Nowym Opolu, otoczony opieką sióstr albertynek i personelu. W ostatnich dniach znalazł się w szpitalu w Łukowie z poważnym zagrożeniem amputacji nogi. Zmarł 30 listopada. Przeżył 76 lat, w tym 51 lat w kapłaństwie.
Requiescat in pace.
opr. ks. Bernard Błoński
AWAW