Historia
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Dziękuję Kościołowi

Nigdy w życiu nie miałem wątpliwości odnośnie obranej drogi życiowej. Zgodnie ze swoim rozeznaniem i siłami oraz światłem Ducha Świętego starałem się wypełniać powierzone mi zadania - pisał śp. ks. kan. Jan Terlecki.

Ks. J. Terlecki urodził się 17 lipca 1936 r. w Marianówce. Uczęszczał do szkół podstawowych w Chmielowie, Lubiczynie oraz w Kolanie. Liceum Ogólnokształcące ukończył w Parczewie. W 1954 r. wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego w Siedlcach. Święcenia diakońskie otrzymał 27 września 1959 r. Święcenia kapłańskie przyjął w Siedlcach 11 czerwca 1960 r. z rąk bp. Ignacego Świrskiego. Został inkardynowany do diecezji drohiczyńskiej mocą bulli Jana Pawła II Totus Tuus Poloniae Populus (25 marca 1992 r.). Pracował jako wikariusz w parafiach: Uhrusk (1960-1961), Sadowne (1961-1964). W roku 1964 rozpoczął studia z zakresu historii Kościoła w Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie, które kontynuował na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Następnie był wikariuszem w parafiach Radzyń Podlaski (1967-1968), Łuków (1968-1969) oraz Sokołów Podlaski (1969-1972). Był administratorem w parafiach: Komarno (1972-1976), Ugoszcz (1976-1990) oraz Czerwonka Liwska (1990-1991).

Urząd proboszcza pełnił w parafii: Budziska (1991-1997) oraz Ceranów (1997-2003). W 2003 r. został administratorem a następnie proboszczem parafii Sterdyń. Pełnił urząd ojca duchownego dekanatu Sterdyńskiego. Za swoją posługę i postawę kapłańską został mianowany kanonikiem honorowym Drohiczyńskiej Kapituły Katedralnej (2002), a następnie kanonikiem gremialnym (2007).
Przeszedł na emeryturę w 2011 r. Jako emeryt mieszkał w Sterdyni, a następnie w Siedlcach. Podczas pobytu w Siedlcach odprawiał Msze św. i służył w konfesjonale w kościele garnizonowym Najświętszego Serca Jezusa, a ostatnio w Kościele Ducha Świętego. Zmarł 3 listopada 2020 r.

 

Oddany dziełom, które podejmował

Ksiądz kanonik był człowiekiem obowiązkowym i bardzo zaangażowanym w posługę kapłańską, niemalże do ostatnich dni swojego życia codziennie obecnym w kościele, empatycznym i niezwykle mądrym spowiednikiem. Chociaż sam – jak mawiał – mocno wierzył i ufał Chrystusowi, ze zrozumieniem podchodził do tych, którzy przeżywali religijne kryzysy. Nie oceniał, tłumaczył, pomagał w zrozumieniu, zachęcał do przemyśleń. Jako historyk Kościoła rozumiał wartość dziedzictwa przeszłości dla następnych pokoleń, co wyrażał w swojej pracy na rzecz odnowy kościołów w parafiach, w których był proboszczem. Największe prace renowacyjne przeprowadził w Sterdyni, ostatniej parafii, w której posługiwał. Minister kultury wyróżnił ks. Jana złotą odznaką „Za opiekę nad zabytkami”.
Był człowiekiem bardzo ceniącym myśl ludzką, kochającym wartościowe książki, z otwartym umysłem dyskutował na tematy teologiczne, filozoficzne, polityczne, historyczne i światopoglądowe. Cenił sztukę kaznodziejstwa, sam bardzo starannie przygotowywał swoje kazania, doceniał wartość i moc mądrego słowa. O swojej posłudze mówił tak: ,,Praca duszpasterska ma podwójny wymiar. Pierwszy – duchowy, niewymierny i niewidzialny, który przemienia serca ludzi. Jest to praca długotrwała i rzutuje na następne pokolenia. Drugi – to wymiar materialny, widoczny i wymierny. Obie te prace są ze sobą złączone i konieczne, od ich prężności zależy, czy dana jednostka administracyjna będzie istnieć, czy przejdzie do historii”. W uznaniu za zaangażowanie w pracę na rzecz Kościoła ks. J. Terlecki został uhonorowany przez bp.Antoniego Dydycza Krzyżem Papieskim Diecezji Drohiczyńskiej. 
Ks. Jan angażował się również – o czym mało kto wiedział – w działalność charytatywną, wpierał Fundację „Dr Clown” [Fundacja niesie uśmiech chorym dzieciom przebywającym w szpitalach – przyp. red.], otrzymał tytuł jej Ambasadora. Księdzu kanonikowi nieobce były zdobycze współczesnej technologii – swobodnie posługiwał się nią w kontakcie z przyjaciółmi i znajomymi mieszkającymi na terenie kraju i poza jego granicami.

 

Jeszcze raz zobaczyć Rzym…

Jednym z ukochanych przez ks. Jana miejsc na ziemi był Rzym, który często odwiedzał. Uważał, że zwiedzanie nie polega tylko na oglądaniu; zgłębiał historię Wiecznego Miasta, czytał przewodniki, co pozwalało mu na lepsze poznanie tego miejsca, które na trwałe wraz z poznanymi tam ludźmi wpisało się w historię jego życia. Uczył się również języka włoskiego, chciał go opanować przynajmniej w stopniu umożliwiającym podstawową komunikację. Planował jeszcze jedną podróż do Rzymu, mówił że ostatnią. Odsunął ją w czasie ze względu na pandemię. 
Jego przyjaciele pamiętają o nim po śmierci. Msza św. gregoriańska została odprawiona w Rzymie przez prokuratora generalnego Zakonu Paulinów, o. prof. Bazylego. Pamięta o księdzu kanoniku również przyjaciel ze Stanów Zjednoczonych, którego poznał w Rzymie, ks. Władysław, który również odprawia w jego intencji Msze św.

 

Dwa skrzydła

Ks. Jan pisał o wędrówce człowieka na ziemi tak: ,,Człowiek z podniesionym czołem spełnia swoje posłannictwo na tej ziemi, szybuje w przestworzach geniuszu umysłu i szlachetności woli, budując lepsze jutro sobie i potomnym, jeśli w życiu posługuje się dwoma skrzydłami. Jedno z nich to rozum, który pozwala odkryć Prawdę ukrytą w naturze człowieka i przyrodzie. Drugie skrzydło to Wiara, która daje człowiekowi fundament (…), ukazuje jasny cel życia człowieka”. Pisząc o tym posługiwał się metaforą orła szybującego w przestworzach. Uważał, że utrata jednego z tych skrzydeł prowadzi do katastrofy, do zniszczenia. Dowody tego widział w historii Europy XX w. i kondycji człowieka XXI w.
Pisał też: „Nigdy w życiu nie miałem wątpliwości odnośnie obranej drogi życiowej. Zgodnie ze swoim rozeznaniem i siłami oraz światłem Ducha Świętego starałem się wypełniać powierzone mi zadania”.

 

Prosił o modlitwę

Ks. Jan był złożoną osobowością – emocjonalną, skłonną do wzruszeń, czasem też mocniej akcentującą swoje zdanie; z drugiej strony – racjonalną, praktyczną, planującą przyszłość. Ostatniego tygodnia swojego życia ks. Jan nie zaplanował. Choroba przyszła nagle i zaskoczyła swoją siłą. Nie pozwoliła na dokończenie otwartych spraw. Przez lata drogi wielu ludzi krzyżowały się z drogami ks. Jana i ciągle trudno jest uwierzyć, że to już przeszłość. Zapewne on chciałby, aby ci którzy go poznali, pamiętali głównie to, co dobrego przydarzyło się im, gdy spotkali go na swojej drodze życiowej i wspominali tak, jak sami chcieliby być wspominani. Chciałby też, aby pamiętali o nim w modlitwie, która była dla niego bardzo ważna i która – jak mawiała matka Teresa z Kalkuty – jest największą siłą na ziemi. Napisał: „Wyrażam każdemu swoją wdzięczność i przepraszam, jeśli kogokolwiek obraziłem czy zasmuciłem (…). Wszystkich, którzy są jeszcze ze mną, proszę o modlitwę teraz i w godzinę mojej śmierci, i po odejściu z tego świata”.
Był wdzięczny wszystkim, których spotkał na swojej drodze życiowej, czemu dał wyraz w posłowiu zawartym we wspomnieniach, w którym napisał: ,,Dziękuję Kościołowi w osobach moich Biskupów za powierzone mi zadania do wypełnienia. Dziękuję wszystkim Księżom starszym i młodszym za okazywane mi serce, zrozumienie i wszelką pomoc. W szczególny sposób dziękuję całemu Ludowi Bożemu, wśród którego i z którym pracowałem nad naszym uświęceniem jako wikariusz, prefekt, a później proboszcz”.

 

Przyjdź, Maryjo…

Ks. Jan był człowiekiem głębokiej wiary i ufności w łaskę Miłosiernego Chrystusa, często modlił się przed Jego obrazem, prosząc i dziękując za łaskę. W swoich wspomnieniach pisał: „Dziękuję Chrystusowi Miłosiernemu za czekanie na mnie, na mój ustawiczny powrót do Jego Prawdy, Miłości i pełnego Mu zaufania”.
Szczególną rolę w życiu ks. Jana pełniła modlitwa różańcowa, którą odmawiał codziennie. W jego domu był obecny również obraz Matki Boskiej Częstochowskiej. „Nie mogę zapomnieć o mojej Matce z Jasnej Góry, która jest ze mną w każdej chwili. Dążyłem do Jej miejsc świętych, przez Nią w szczególny sposób wybranych: Parczewa, Leśnej Podlaskiej, Kodnia (..), Lourdes, Paryża i niezliczoną ilość razu do Rzymu (…)” – odnotował we wspomnieniach. Na końcu dodał: „Przyjdź, Maryjo, ze św. Józefem w godzinę mojej śmierci”. 
W chwili rozstania ks. Jan dziękuje wszystkim, których spotkał w swoim ziemskim pielgrzymowaniu, bo każde spotkanie człowieka z człowiekiem to nowe doświadczenie, które zmienia, uczy, ubogaca. Wszystkich prosi o modlitwę i pamięć. Odszedł do Domu Ojca z żywą nadzieją i wiarą w Jezusa, który powiedział: „Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie”.

 

SŁAWOMIR PASIK