Kiedy normalność zaczyna przeszkadzać
Projekt został przygotowany przez bialskich sympatyków Inicjatywy Polskiej, ugrupowania założonego niedawno przez Barbarę Nowacką. Organizacja jasno mówi o swoich celach, które już na pierwszy rzut oka są sprzeczne z wartościami chrześcijańskimi. Pod projektem uchwały podpisało się troje bialczan: Jakub Motyczka, Kacper Barszcz i Gabriela Pomorska. Inicjatorzy akcji zebrali ponad 300 podpisów osób, które popierają ich postulaty. Zanim doszło do głosowania nad uchyleniem karty (na sesji w dniu 28 grudnia), klub Zjednoczonej Prawicy zorganizował konferencję prasową, w której odniósł się do pomysłu odrzucenia SKPR. W spotkaniu obok radnych miejskich wzięli udział poseł Dariusz Stefaniuk oraz przedstawiciele organizacji Ordo Iuris, która jest współautorem SKPR. - Dziękujemy radnym za to, że Biała Podlaska, jako jeden z pierwszych samorządów w Polsce przyjął SKPR. Bardzo zaniepokoiła nas informacja o tym, iż ktoś chce z niej zrezygnować.
Nie rozumiemy zastrzeżeń podnoszonych wobec tego dokumentu, gdyż jest on przygotowany w oparciu o zapisy Konstytucji RP i ustawy oświatowej. Szczególnie dotyczy on artykułu mówiącego o tym, że rodzina opiera się na małżeństwie kobiety i mężczyzny – mówił Paweł Kwaśniak z Ordo Iuris.
Konstytucja to za mało
Przedstawiciel OI zaznaczył, że SKPR przyjęło prawie 40 samorządów. Wśród nich są gminy wiejskie, miasta, powiaty i jedno województwo. – Próba zniesienia dokumentu jest spowodowana niepotrzebnymi obawami czy lękami rodzącymi się na podstawie różnych fake newsów czy też kłamstw rozpowszechnianych przez niektóre środowiska na temat samej karty – zauważył P. Kwaśniak.
SKPR bazuje na pięciu punktach: prawach rodziców i dobru dziecka w szkole i przedszkolu, prawach rodzin w polityce społecznej gminy, promocji dobrych praktyk dotyczących praw rodzin w biznesie, monitorowania i egzekwowania praw rodzin oraz tworzenia prawa przyjaznego rodzinie. Mecenas Nikodem Bernaciak z Ordo Iuris zaznaczył, że w ochronie rodziny nie wystarczy sama konstytucja. Dementował zarzuty mówiące o tym, że karta kogoś dyskryminuje. Zauważył, iż pozytywne inicjatywy dotyczące rodziny są praktykowane także w innych państwach, m.in. w Niemczech. Podkreślił, że SKPR – choć spotkała się z dużą krytyką – przez nikogo nie została do tej pory zaskarżona do Sądu Administracyjnego. Zdementował też zarzut, że samorządy, które przyjmą SKPR, będą pozbawione dotacji europejskich.
Chronić i działać
– Karta nie jest aktem normatywnym, ale deklaratywnym. Chcemy dbać o nasze rodziny i stymulować samorząd do działań na rzecz rodzin. Zdziwiło mnie wystąpienie przedstawicieli partii B. Nowackiej, która rozpoczyna swoją egzystencję w Białej Podlaskiej od walki z bialczanami i rodzinami. Dawniej lewica podejmowała działania propracownicze, dziś walczy na argumenty ideologiczne. (…) Jeżeli jakiekolwiek środowiska uważają, że ten dokument nie jest doskonały, niech zaproponują lepszy. Jako Zjednoczona Prawica i Prawo i Sprawiedliwość poprzemy każdy dokument, który jeszcze bardziej będzie chronił polskie rodziny, ale na pewno nigdy nie zgodzimy się na to, by zmieniać naszą tradycję i historię, nasze przywiązanie do rodziny -tłumaczył poseł D. Stefaniuk.
Zjednoczona Prawica wystosowała petycję z apelem o nieuchylanie karty. Podpisało się pod nią 600 bialczan. Kolejnych 800 podpisów pojawiło się pod tą samą petycją opublikowaną w sieci.
Karta stała się obiektem kilkugodzinnej dyskusji na grudniowej sesji rady miasta.
– Nie jest prawdą, że SKPR niczego nie wnosi. Możemy np. powołać rzecznika praw rodzin i rozdawać oświadczenia rodzicielskie. Trzeba bronić rodziny, bo jest ona gwarantem silnego społeczeństwa. Nikt nie wymyślił lepszej jednostki społecznej. Skoro karta broniąca jej praw nie jest ważna, to dlaczego pewnym ludziom zależy na tym, by ją uchylić? Coś w niej jest, skoro przeszkadza – mówił radny Sławomir Potocki (PiS).
Ostrożne tłumaczenia
Anulowanie karty poparła m.in. Marta Cybulska-Demczuk (KO). Podkreślała, że uchylenie SKPR nie oznacza uchylenia zasad, o których ona mówi. – SKPR w swoich niektórych zapisach obraża mnie jako nauczyciela i pedagoga. W której szkole nie przestrzega się prawa rady rodziców do ustalania programu wychowawczo-profilaktycznego? Każdy dyrektor godzi się na współpracę z organizacjami pozarządowymi po uzyskaniu wcześniejszej zgody rady rodziców. Informacje o tym są upubliczniane na stronie szkoły. Określenie, iż owe prawa nie są przestrzegane to dla nas, nauczycieli, policzek. Szafowanie określeniami, że ktoś kogoś czegoś pozbawia, są na wyrost – tłumaczyła radna.
W podobnym tonie wypowiadał się radny Mariusz Michalczuk (KO), który na co dzień również pracuje jako nauczyciel. – Byłem przeciwny wprowadzeniu karty, teraz będę za jej odrzuceniem. Usłyszałem od niektórych, że jestem przeciwny rodzinie, ale jak sięgam pamięcią, nie przypominam sobie, bym swoim postępowaniem atakował czy dyskredytował rodzinę. Od początku, kiedy pojawiła się ta karta, powtarzałem, że to nie powinna być uchwała tylko stanowisko. Do czego zobowiązuje ona prezydenta? Do niczego! Te zapisy funkcjonują w aktach wyższych. Czy to jest walka o coś, czy tylko medialny szum? – pytał M. Michalczuk.
Radni z Koalicji Obywatelskiej wyrażali sprzeciw wobec karty, ale byli powściągliwi w słowach. W ich wypowiedziach nie pojawiły się określenia: „homofobiczna” czy „LGTB”. Tłumaczyli, że „miano rodziny przysługuje także konkubinatom, rodzinom zastępczym i niepełnym.
Nagonka i namowy
– Przysłuchuję się dyskusji i coraz mniej rozumiem wniosek o uchylenie tej uchwały. Owszem, nasze prawo daje możliwość kontrolowania tego, co dzieje się w szkołach, ale doskonale wiemy, że zdarzały się przypadki, na szczęście nie w naszym mieście, gdy owe przepisy nie były przestrzegane. Słyszeliśmy o placówkach, gdzie pojawiały się osoby przedstawiające takie treści, których rodzice i dyrektorzy nie chcieliby usłyszeć. Ta uchwała jest intencyjna i wspierająca obowiązujące prawo. Dziwię się, że stała się obiektem nagonki i namów, że „trzeba to zmienić, bo to coś niedobrego”. Czy ta karta komuś w czymś przeszkodziła, coś zaburzyła? Czy ktoś poczuł się zaatakowany? – pytał oponentów Henryk Grodecki (PIS).
Na końcu głosu udzielono inicjatorom akcji. W ich imieniu wypowiedział się J. Motyczka.
– Chcemy zaprotestować przeciwko deklarowaniu dyskryminacyjnych i wykluczających manifestów oraz przeciwko wprowadzeniu do przestrzeni publicznej aktów ograniczających nasze konstytucyjne prawa. Karta – stworzona i propagowana przez kilka prawicowych i skrajnie konserwatywnych organizacji z Ordo Iuris na czele – niszczy to, co w małych ojczyznach najlepsze i najpiękniejsze: poczucie wspólnoty – stwierdził J. Motyczka.
Nie życzą sobie…
Inicjatorom akcji przeszkadza „konserwatywne znaczenie rodziny”. – Dla nas rodzina to również dwie osoby tej samej płci, kochające się, wzajemnie się wspierające oraz dzielące się radościami i smutkami. Rodzina to także samotna matka wychowująca dzieci, rodzina to też kobieta i mężczyzna żyjący w konkubinacie – tłumaczył J. Motyczka.
Zaznaczył, że „wprowadzenie do przedszkoli i szkół cenzury przekazywanych treści” zagraża miejskiej wspólnocie. – Dla nas nauka o równości, szacunku do drugiego człowieka i akceptowania chociażby orientacji seksualnej swoich rówieśników nie jest demoralizacją, ale dobrym wychowaniem. (…) Przypominam, że w Białej Podlaskiej mieszkają ludzie o różnych poglądach i różnym światopoglądzie. Do szkół publicznych chodzą dzieci, których rodzice mogą nie życzyć sobie ultrakonserwatywnych treści, zatwierdzanych przez radnych prawicy i Ordo Iuris. My chcemy wychowywać nasze dzieci zgodnie z naszymi przekonaniami i sumieniem, a karta nam to utrudnia – zaznaczył inicjator wycofania SKPR.
Za uchyleniem SKPR opowiedziało się 11 radnych. Tyle samo było przeciw. Projekt przepadł.
AWAW