…ale nie z moją pomocą
Tak pokrótce mógłbym określić swoje nastawienie wobec tego, co dokonuje się na naszych oczach w przestrzeni publicznej nie tylko naszego kraju, ale w całej szeroko rozumianej przestrzeni przed wiekami zagospodarowanej przez cywilizację zachodnią. Piszę z pełną odpowiedzialnością „przed wiekami”, gdyż to, co obecnie jest naszym udziałem, z cywilizacją zachodnią ma mało wspólnego. Być może niektórzy z czytelników zauważą, iż przez ostatnie dekady byliśmy epatowani terminem „doganiania cywilizacji zachodniej”, lecz twórcy tego sloganu mieli na myśli co najwyżej nasze zapóźnienia technologiczne i nic więcej. Tymczasem technologiczny boom mógł dokonać się tylko dlatego, że powstała konkretna przestrzeń kulturowa związana z rozumieniem człowieka i jego miejsca w rzeczywistości oraz jego zdolności i mocy.
Tymczasem w tejże przestrzeni dokonał się istny armagedon, który dość lakonicznie wyraża hasło Billa Clintona ze zwycięskiej kampanii prezydenckiej w 1992 r.: „It’s the economy, stupid!” („To jest ekonomia, głupcze!”). Pozornie jednak słowa te odnoszą się tylko do sfery ekonomicznej. W nich zawarte jest coś więcej.
Strojenie sceny
A. Huxley w „Nowym wspaniałym świecie” zawarł dość celną, szczególnie gdy idzie o ocenę dzisiejszych wydarzeń, myśl: „Nie ma oczywiście powodu, dla którego nowe totalitaryzmy miałyby przypominać stare. Rządy pałek i plutonów egzekucyjnych, przez sztuczny głód, masowe uwięzienia i masowe deportacje, są nie tylko nieludzkie (obecnie nikogo to nie obchodzi), ale są ewidentnie nieskuteczne, a w erze zaawansowanej technologii nieskuteczność jest grzechem przeciwko Duchowi Świętemu (znaczy się – nieodpuszczalnym – to mój wtręt w myśl Huxleya). Naprawdę wydajnym państwem totalitarnym byłoby takie, w którym wszechpotężna władza wykonawcza szefów politycznych i ich armia kierowników kontrolują populację niewolników, których nie trzeba zmuszać, ponieważ kochają swoją niewolę. Aby ją pokochali, jest to zadanie, które w dzisiejszych państwach totalitarnych powierzono ministerstwom propagandy, redaktorom gazet i nauczycielom. Ale ich metody są nadal prymitywne i nienaukowe.” Dzisiejsze nastroje społeczne oraz działania podejmowane przez obywateli z ustami pełnymi zapewnień o samodzielności myślenia, są wytworem spektakli serwowanych przez wskazane w cytacie z Huxleya trzy grupy społeczne, choć być może w przypadku tej ostatniej raczej mamy do czynienia ze zmanipulowaną grupą społeczną. Dosadnym przykładem, potwierdzającym tę tezę, są wydarzenia rozgrywające się za oceanem. Realistycznie myślący komentatorzy zwracają uwagę na sekwencję wydarzeń towarzyszących zmianie warty w Białym Domu. Co ciekawe, za Atlantykiem nikt, poza CNN, nie ma wątpliwości, iż elekcja 2020 r. przebiegała z naruszeniem standardów demokracji. Zwycięstwo J. Bidena zapewniły manipulacje głosami w kluczowych miastach, które przeważyły w liczonych głosach. W interesie D. Trumpa było udokumentowanie tego i przedstawienie w świetle kamer. Plan ten zniweczyły „wydarzenia kapitolińskie”. Czyżby sam Trump storpedował swoje zamiary. Wydaje się, że raczej nie. Szturm na siedzibę parlamentu USA stanowił więc doskonale wyreżyserowany spektakl, którego celem było wyeliminowanie narracji Trumpa z przestrzeni publicznej. Blokowanie go w mediach społecznościowych oraz zamrażanie jego kont finansowych to tylko dopełnienie kneblowania przeciwnika. By nic już nie zagroziło walcowi przemian kulturowych.
Kolejka do rzeźni
Jeden z komentatorów amerykańskiej sceny politycznej, T.R. Clancy, zauważył dość pesymistycznie: „Zwycięstwo Bidena będzie całkowitym triumfem dziesięcioleci indoktrynacji edukacji publicznej, co zresztą nie jest już edukacją, ale najbardziej lewicową katechizacją. Dziennikarz William Haupt donosi, że 12 lat indoktrynacji spowodowało, że 51% naszej młodzieży woli socjalizm od demokracji. Dlatego też dwie trzecie milenialsów uważa, że Ameryka jest krajem rasistowskim i seksistowskim, a 40% zgadza się, że Ameryka jest najbardziej nierównym społeczeństwem na świecie. W rzeczywistości w 2011 r. Chuck Rogér prześledził ten spadek do lat 60, kiedy kolegia nauczycielskie zaczęły wyrzucać nauczycieli z indoktrynacją sprawiedliwości, którzy wpajają złość dzieciom „niedominującym” (mniejszościowym) oraz poczucie winy dzieciom „dominującym” (białym). Sądząc po obfitości ogarniętych poczuciem winy białych Amerykanów, ta taktyka działa dobrze. Obecnie w 3,5 tys. sal lekcyjnych w 50 stanach włącza się zwodniczy Projekt 1619 New York Timesa, który uczy, że każde osiągnięcie w historii Ameryki pochodzi z niewolnictwa. Cel tej całej sfałszowanej historii? Nie edukacja, ale kolejne pokolenia Amerykanów niezdolnych do odróżnienia faktów od fikcji”. Ten sam komentator zwraca uwagę na stosowanie „żelaznej kurtyny” w przekazie medialnym: „Od miesięcy kłamliwie podawano, że nocne demonstracje Black Lives Matter/Antify były głównie pokojowe, nie zauważając setek zorganizowanych przez BLM i Antifę protestów obejmujących powszechne podpalenia, grabieże i przemoc wobec policji i niewinnych cywilów. Utrwalono niebezpieczny mit, że czarni mężczyźni są codziennie zabijani przez białą policję, ignorując jednocześnie, że statystyki stanowczo obalają fałszywe narracje o rasistowskich białych gliniarzach i polowaniu na nieuzbrojonych czarnych mężczyzn. Powtarzano ględzenie Demokratów, że zarzuty Trumpa to oszustwo wyborcze zostały postawione bez żadnych dowodów, jednocześnie uparcie odmawiając zbadania dobrze udokumentowanych dowodów wszechobecnych nieprawidłowości wyborczych w stanach, w których toczy się bitwa.” Mamy więc prawdę czasu i „prawdę” ekranu.
Mężom przystoi w milczeniu się zbroić
Czy istnieje jakakolwiek broń przeciwko takiemu zmasowanemu atakowi medialno-ekonomiczno-politycznemu na podstawy cywilizacyjne? Tak, tą bronią jest prawda, będąca fundamentem naszej cywilizacji. Trzeba się kształcić, myśleć i nie bać. Nawet jeśli podawać nam będą kielich z pieniącą się cykutą. Albo przykładać maczetę do gardła.
Ks. Jacek Świątek