Poza przestrzeń komfortu
Ot, drobny epizod. Bez wątpienia spektakularność tych drugich jest zdecydowanie większa. A gorączka? Cóż… Nic wielkiego. Tymczasem Ojcowie Kościoła na to, wydawać by się mogło, prozaiczne wydarzenie opisane przez św. Marka patrzą zupełnie inaczej; traktują jako swoisty wzorzec, doskonały model działania Chrystusa. Dlaczego?
Gorączka to znak wewnętrznej walki, ścierania się sił, zmagań choroby ze zdrową tkanką w obrębie ludzkiego organizmu. Znamy to uczucie doskonale: człowiek w gorączce nie ma na nic ochoty, jest wyłączony z biegu życia, skoncentrowany na sobie. Bywa, że owocuje to egoistycznymi postawami, zamknięciem w kręgu choroby, izolacją. Gorączka zatem staje symbolem pewnego stanu duszy, ilustracją określonego stanu człowieka. Jezus z wewnętrznego odrętwienia, stagnacji podnosi, wyzwala – uzdrowienie przy tym jest czymś znacznie więcej niż tylko przywróceniem pełnej sprawności ciała. Prowadzi do innego rodzaju aktywności. Wyzwala z myślenia tylko o sobie.
Ważne jest, że ten konkretny, opisany przez św. Marka, przypadek uzdrowienia dokonuje się etapami: najpierw Jezus zbliża się do teściowej Szymona i podnosi ją – ukazuje, jak ważne jest skrócenie dystansu, gdy spotyka się człowieka chorego na ciele czy duszy. Dystans zawsze niesie w sobie ryzyko rozminięcia się, niezrozumienia, niewłaściwej oceny. Ujęcie za rękę wyraża chęć pomocy, podniesienia z niedoli – „dobry” dotyk jest precyzyjnym komunikatem, zaproszeniem: jesteś dla mnie ważny, jesteś mi potrzebna! Jezus czyni cud – nie wiemy dokładnie, na czym on polegał, z jakiej choroby została uwolniona. Nie ona jest jednak ważna dla obserwatora wydarzenia. Istotne jest coś innego: „wstała i usługiwała im”. Teściowa Szymona została wyzwolona z zamknięcia, izolacji. Dokonała się przemiana myślenia, nastąpiło zwrócenie ku innym poprzez miłość, przybierającą konkretny kształt służby!
Ewangeliczna gorączka dobrze oddaje atmosferę naszych czasów. „Kultura narcyzmu” – tak dobrze opisana przed laty przez Christophera Lascha w książce o tym samym tytule – oddaje skalę problemu. Dziś przyjmuje ona także formę cyfrową (pisze o tym m.in. M. Szpunar w książce „Kultura cyfrowego narcyzmu”). Skupienie na sobie, histeryczna obrona rzekomo zagrożonej wolności, skrajny indywidualizm, lęk przed rzeczywistymi i wyimaginowanymi zagrożeniami – siłą wdzierają się w myślenie także chrześcijan. Jesteśmy w stanie zaakceptować naukę Kościoła o tyle, o ile nie każe nam wychodzić poza ściśle określoną przestrzeń komfortu. Nie zmienia tego fakt „kupienia” sobie nieświętego „świętego spokoju” dychą daną „na Owsiaka” czy wsparcie innych akcji charytatywnych. Nie o to chodzi.
Jezus wyzwala z „gorączki” patologicznego skupienia na sobie – po to, abyśmy BYLI w pełni dla innych. Otwarci na służbę życiu, niosący wsparcie naszym braciom i siostrom w świecie, szczególnie bezbronnym, chorym, wymagającym opieki.
Ks. Paweł Siedlanowski