Rozmaitości
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Najlepsza w województwie

Monika Smuniewska, pracująca na co dzień w Mazowieckim Szpitalu Wojewódzkim w Siedlcach, została najlepszą położną w województwie mazowieckim.

Już po raz siódmy zorganizowano konkursu „Położna na medal”. Zgłoszono do niego łącznie 528 kandydatek, na które oddano 16956 głosów. Konkurs wyłania trzy najlepsze położne ogólnopolskie oraz z każdego województwa. W województwie mazowieckim została nią M. Smuniewska. Położną jest ponad 20 lat. Na co dzień pracuje w Mazowieckim Szpitalu Wojewódzkim im. św. Jana Pawła II. Dodatkowo opiekuje się kobietami w okresie ciąży i połogu w przychodni „Promyk” oraz jako asystent na Uniwersytecie Przyrodniczo- Humanistycznym w Siedlcach. Laureatką ogólnopolską została Agnieszka Małolepszy z Łodzi, na którą oddano 1403 głosy. Drugie miejsce w konkursie, z liczbą 1384 głosów, zajęła Joanna Kucharska z Krosna (woj. podkarpackie). Trzecie miejsce z 1242 głosami przypadło Katarzynie Janik z Opola (woj. opolskie).

Konkurs „Położna na medal” to wyjątkowa inicjatywa, która w 2014 r. po raz pierwszy nagrodziła położne w całej Polsce. Położne, które w sposób szczególny wyróżniają się podejściem do pacjenta. „Tylko osoba z wielkim sercem, prawdziwym powołaniem i empatią potrafi poświęcić uwagę swoim podopiecznym oraz z cierpliwością i wyrozumiałością towarzyszyć kobiecie i jej rodzinie w tych ważnych chwilach ich życia” – czytamy na stronie konkursu.

Pomysłodawcą kampanii jest Akademia Malucha Alantan, która od lat angażuje się w propagowanie bezpiecznego i zdrowego stylu życia dzieci i rodziców oraz podnoszenie świadomości społecznej związanej z opieką okołoporodową i wychowaniem dzieci.

W tym roku patronat honorowy nad konkursem objęła Naczelna Rada Pielęgniarek i Położnych, a wsparcia merytorycznego udzieliły: Fundacja Rodzić po Ludzku, Polskie Towarzystwo Położnych, Stowarzyszenie Dobrze Urodzeni oraz Polskie Centrum Edukacji.


Niekończąca się przygoda

 

PYTAMY Monikę Smuniewską, „położną na medal” z województwa mazowieckiego.

 

Czym dla Pani jest wygrana w konkursie „Położna na medal”?

 

To dla mnie szczególne wyróżnienie. Miło słyszeć, że moja praca, która od zawsze była również moją pasją, została doceniona w tak szczególny sposób. Możliwość towarzyszenia i wspierania moich pacjentek w wyjątkowym dla nich czasie, czyli podczas ciąży, porodu i w pierwszych dniach macierzyństwa, jest niekończącą się przygodą, a także nieustającym zastrzykiem energii do nowych wyzwań i rozwoju zawodowego. To bardzo miłe, że pacjentki o mnie pamiętają, czego dają choćby dowód w mediach społecznościowych, gdzie dostaję m.in. życzenia świąteczne czy zdjęcia dzieci, abym mogła zobaczyć, jak rosną.

 

Czym powinna cechować się dobra położna?

 

Przede wszystkim empatią, chęcią pomocy kobietom. Naszą rolą jest opieka nad kobietą na każdym etapie jej życia, od urodzenia do śmierci. Najbardziej jesteśmy kojarzone z ciążą i porodem czy wsparciem w początkach macierzyństwa. Naszą rolą jest także edukacja, profilaktyka i opieka na kobietami po operacjach ginekologicznych.

 

Czy jakieś porody utkwiły w Pani pamięci?

 

Każdy poród jest wyjątkowy. Czasami są sytuacje śmieszne czy rozbrajające, które pamięta się przez wiele lat. Każdy poród, który się przyjmuje, czy każde spotkanie z pacjentką pozostawiają jakiś ślad.

 

W jaki sposób epidemia wpłynęła na Pani pracę?

 

Śmiejemy się z koleżankami, że zdobyłyśmy nowy zawód – fotograf. Z powodu koronawirusa przez dłuższy czas wstrzymane były porody rodzinne. W związku z tym starałyśmy się jakoś wynagrodzić mężom to, że nie mogą towarzyszyć żonom. Robiłyśmy zdjęcia noworodkom z pierwszych sekund po porodzie. Dzięki temu ojcowie choć trochę czuli się, jakby byli z nami. Brak mężów spowodował, że to na nas, położnych, spadła rola powiernika, kogoś, kto przytuli, pogłaszcze rodzącą. Tego brakowało pacjentkom.

 

Rola położnej nie ogranicza się jedynie do obecności przy porodzie…

 

Opiekuję się również kobietami w okresie ciąży, przygotowując je do porodu. Po porodzie odwiedzam mamy i noworodki w domach, pomagam im w opiece nad dzieckiem w pierwszych dwóch miesiącach życia, aby bez strachu przeszły pierwsze trudne chwile w domu. Oceniam rozwój noworodka, ważę, pomagam w problemach laktacyjnych.

 

Coraz większą popularność zyskują porody domowe. Co Pani o tym myśli?

 

Ten trend rozwija się w Polsce bardzo mocno, szczególnie w okresie pandemii. Może jeszcze  niekoniecznie w naszym regionie – bo nie wiem, czy któraś z siedleckich położnych tym się zajmuje – ale w wielu rejonach naszego kraju, np. na Śląsku, we Wrocławiu czy Warszawie porodów domowych jest coraz więcej. W szpitalu, w którym pracuję, dążymy do tego, aby pacjentki miały zapewniony jak największy komfort: pojedyncze bardzo ładne sale porodowe z łazienkami, muzyka w tle, przyjazna atmosfera, czyli stwarzamy warunki zbliżone do domowych. Do takiego porodu należy także odpowiednio przygotować kobietę. Trzeba być świadomym, że poród naturalny potrzebuje czasu, a kobiety, w szczególności ich rodziny, chcą, aby było szybko. Rodząca potrafi odebrać kilkanaście telefonów z zapytaniem: Co tam się dzieje? Czemu jeszcze nie urodziłaś? Czemu nikt Ci nie pomaga?

Przyjmowanie porodów  w warunkach domowych wymaga z naszej strony także innego przygotowania się do niego. W szpitalu mamy zapewnione zaplecze medyczne, z którego możemy skorzystać, jeśli zajdzie taka potrzeba. W domu ze wszystkim musimy radzić sobie same i – jeśli zajdzie taka potrzeba – przekazać rodzącą do szpitala. Jeśli ciąża przebiega prawidłowo, a poród – fizjologicznie, to komplikacji na pewno jest mniej. Myślę, że pomaleńku dojrzejemy do tego, że takie porody zaczną funkcjonować także u nas.

 

Dziękuję za rozmowę.

HAH