Sen na zdrowie
Współczesna psychologia definiuje sen jako odmienny stan świadomości. Odmienny, a więc taki, w którym tracimy kontakt z otaczającą nas rzeczywistością. - Odpowiednia ilość snu jest ważna dla prawidłowego funkcjonowania organizmu. W tym czasie odpoczywa nasze ciało i umysł - przypomina Elżbieta Trawkowska-Bryłka, psycholog. Zauważa jednocześnie, iż bezsenność rozumiana jako zupełny brak snu właściwie nie istnieje. - Człowiek nie jest w stanie wytrzymać zbyt długo bez spania. Maksymalny czas uzyskany w wyniku eksperymentu naukowego wynosi około 200 godzin. Jednak już po 100 godzinach braku snu u ludzi, którzy poddali się badaniu, pojawiały się poważne zaburzenia psychiczne: urojenia, halucynacje, ponadto znaczne zaburzenia pamięci i koncentracji uwagi przejawiające się m.in. niezdolnością do rozwiązania najprostszego zadania matematycznego, a także rozdrażnienie i utrata kontroli emocji - tłumaczy.
Organizm pozbawiony snu nie może prawidłowo funkcjonować. – Każdego z nas, w zależności od wieku i stanu zdrowia, cechuje indywidualne zapotrzebowanie na sen – argumentuje psycholog. I sięga po przykłady: – W przypadku osób dorosłych mówi się o siedmiu, ośmiu godzinach snu na dobę. Oczywiście są też ludzie, którzy śpią znacznie krócej, np. pięć godzin, i budzą się wypoczęci, inni z kolei potrzebują pospać dłużej – nawet dziesięć godzin – komentuje, dodając, iż wprawdzie okresowo można modyfikować ilość snu i niedosypiać (np. kiedy mamy na głowie egzaminy, prace zlecone czy urlop macierzyński), jeśli jednak taka sytuacja przedłuża się, pojawia się ryzyko wystąpienia zespołu niedoboru snu.
Jakie konsekwencje pociąga za sobą „wieczne” niedosypianie? – Odpowiedź jest prosta. Człowiek staje się wówczas drażliwy i przygnębiony. Spada jego aktywność, wydolność intelektualna i fizyczna – zaznacza E. Trawkowska-Bryłka. Uwrażliwia przy tym, iż przedłużająca się bezsenność – rozumiana także jako trudności w zasypianiu, płytki lub przerywany sen bądź jego znaczne skrócenie – zawsze jest sygnałem, że w organizmie dzieje się coś niedobrego. – Dlatego przed podjęciem jakiejkolwiek formy leczenia konieczne jest ustalenie przyczyn bezsenności, czyli form braku snu i tego, od jak dawna trwa ten stan – uściśla.
Różne rodzaje bezsenności
Rozróżniamy trzy rodzaje bezsenności: epizodyczną, tj. trwającą kilka dni; krótkotrwałą, występującą do trzech tygodni; przewlekłą, a więc powtarzającą się powyżej miesiąca. Dwa pierwsze typy bezsenności spowodowane są zwykle pojawiającą się nagle trudną sytuacją i związanym z nią stresem. Często mijają one samoistnie i właściwie nie wymagają leczenia. Problem pojawia się w przypadku bezsenności przewlekłej.
E. Trawkowska-Bryłka zauważa, iż medycyna zna kilkadziesiąt chorób objawiających się m.in. tą postacią zaburzeń snu. – Są to schorzenia somatyczne, tj. dotyczące ciała, zaburzenia emocjonalne, np. nerwice, jak również choroby psychiczne, m.in. zespoły maniakalno-depresyjne. Kłopoty ze snem przeżywają także ludzie uzależnieni od alkoholu i innych substancji psychoaktywnych, np. narkotyków – wyjaśnia.
W zależności od rodzaju bezsenności podejmuje się odpowiednie leczenie. – Najczęściej jest to psychoterapia wspomagana lekami. Wbrew powszechnemu przekonaniu same leki na bezsenność pomagają tylko doraźnie i nie rozwiązują problemu. Leczenie środkami nasennymi jest uzasadnione jedynie w przypadku bezsenności epizodycznej i krótkotrwałej – tłumaczy psycholog. Ostrzega zarazem, iż leki mogą prowadzić do uzależnienia. – Zdarza się też, że gromadzą się w organizmie, powodując szereg negatywnych następstw, co jest szczególnie niebezpieczne w przypadku osób w podeszłym wieku, u których długotrwałe stosowanie danego środka (np. relanium) może wywoływać objawy podobne do otępienia – uświadamia.
O leczeniu słów kilka
Leczenie bezsenności przewlekłej musi uwzględniać przede wszystkim jej formę, np. trudności w zasypianiu czy wczesne budzenie się, ale także czas trwania (rozróżnienie bezsenności przewlekłej od krótkotrwałej). Kluczową kwestią – co też podkreśla E. Trawkowska-Bryłka – jest więc postawienie właściwej diagnozy, od której zależeć będzie powodzenie leczenia. – Na trudności w zasypianiu skarżą się przykładowo osoby cierpiące na nerwice. Z kolei chorzy na depresję, zwłaszcza tzw. endogenną [typ depresji, który nie został wywołany traumatycznymi doświadczeniami z przeszłości, a wynika z nieprawidłowej czynności neuroprzekaźników w ośrodkowym układzie nerwowym – przyp.], zasypiają stosunkowo łatwo, ale wybudzają się około 3.00-4.00 nad ranem i nie mogą ponownie zasnąć.
Pytana o możliwe formy leczenia, psycholog tłumaczy, iż w przypadku nerwic polega ono przede wszystkim na psychoterapii i stosowaniu różnych form relaksacji. – Podobny schemat postępowania, tzn. oddziaływania głównie na przyczynę, obowiązuje przy bezsenności spowodowanej depresją albo schorzeniem somatycznym. Natomiast u osób uzależnionych podstawą jest terapia odwykowa i utrzymywanie abstynencji – zaznacza.
W objęciach Morefeusza
– Przesypiamy jedną trzecią życia. Dzięki badaniom elektroencefalograficznym wiemy też nieco więcej na temat samego przebiegu snu – zdradza E. Trawkowska-Bryłka. I wprowadza w cyklicznie następujące po sobie fazy, z których najważniejsze to: sen płytki, zwany paradoksalnym (w piśmiennictwie fachowym: tzw. faza REM), oraz sen głęboki, wolnofalowy. – Na całość snu składa się kilka cykli snu płytkiego i głębokiego, przy czym szczególną właściwością snu paradoksalnego jest występowanie w tej fazie marzeń sennych – tłumaczy. – W czasie snu głębokiego człowiek leży spokojnie, nieruchomo, mięśnie są rozluźnione. Natomiast w fazie REM, kiedy przeżywa marzenia senne, można zauważyć pod przymkniętymi powiekami szybkie ruchy gałek ocznych – dodaje.
Psycholog ustosunkowuje się także do słyszanych nieraz opinii typu: „mnie nigdy nic się nie śni”. – Nie oznacza to, że ci ludzie nie przeżywają snów. Po prostu ich nie pamiętają. Mogliby je odtworzyć, gdyby zostali obudzeni w fazie snu paradoksalnego – sugeruje.
Nieraz marzenia senne niosą w sobie tak duży ładunek emocjonalny, że cała struktura snu jest zaburzona. „Marzenia senne” nazywane są wtedy koszmarami. – Koszmary to ponowne przeżywanie we śnie wydarzeń traumatycznych, które za dnia spychane są do podświadomości przez nasze mechanizmy obronne – sygnalizuje.
Skąd bierze się lunatykowanie?
Innym rodzajem zaburzenia snu, o którym wspomina E. Trawkowska-Bryłka, jest somnambulizm, czyli nocne wędrowanie (sennowłództwo). – Dawniej zjawisko to określano jako lunatyzm. Epizod somnambulizmu polega na tym, że osoba śpiąca nagle wstaje z łóżka (zazwyczaj dzieje się to w pierwszych godzinach snu) i zaczyna chodzić po mieszkaniu. Zwykle robi to na tyle sprawnie, że omija przeszkody, ale zdarzają się też urazy, np. gdy pomyli drzwi z oknem – tłumaczy.
Psycholog wskazuje także na charakterystyczne cechy tego stanu, jak np.: ruchy płynne, ale powolne, twarz bez wyrazu… – Nieraz w czasie napadu somnambulik wykonuje czynności bardziej złożone, np. coś ustawia, porządkuje. Najczęściej też samodzielnie wraca do łóżka i śpi dalej, zapominając o nocnych wędrówkach. Somnambulizm u dzieci można traktować jako normę rozwojową. Zjawisko to dotyczy kilkunastu procent dzieci w wieku siedem – dziesięć lat. Skłonność ta zanika zazwyczaj do 15 roku życia – zauważa.
70 decybeli w łóżku
Kolejny problem, na który zwraca uwagę E. Trawkowska-Bryłka, a który może poważnie zakłócić sen, to… chrapanie. – Powstaje ono na skutek drgania wiotkiej części podniebienia i języczka, który stanowi jego zakończenie. W czasie snu rozluźniają się mięśnie podniebienia miękkiego, a przy ułożeniu ciała na plecach język cofa się, usta się otwierają i dochodzi do zwężenia kanału gardła, co powoduje, że powietrze przeciska się trudniej do płuc, wiruje i wywołuje znany wszystkim charakterystyczny efekt akustyczny – objaśnia.
Jako ciekawostkę psycholog zdradza, iż głośność chrapania może mieć natężenie nawet 70 decybeli – podobne jak dźwięki wydobywające się z pracującego młota pneumatycznego. Zauważa jednocześnie, iż tylko u nielicznych chrapanie ma określoną przyczynę i wymaga leczenia specjalistycznego (np. niedrożność nosa z powodu skrzywienia przegrody nosowej, polipy nosa, alergia oddechowa, otyłość czy też przerost migdałków). – Chrapanie może być również objawem poważnego schorzenia: obturacyjnego bezdechu sennego (OBS). Jednak większość chrapiących to ludzie zdrowi, którzy swoim chrapaniem uprzykrzają sen innym. Takie chrapanie nie wymaga jeszcze leczenia, ale staje się sygnałem, że należy pozbyć się np. zbędnych kilogramów, ograniczyć spożycie alkoholu, rzucić palenie itd. – podsumowuje.
AW