Historia
Źródło: Arch. rodzinne J. i S. Niekłaniów.
Źródło: Arch. rodzinne J. i S. Niekłaniów.

Nauczyć umiłowania polskości

Wychowanie patriotyczne zaczyna się w rodzinie. Żywa historia kraju i dziejów rodu przekazana przez dziadków w formie wspomnień wywiera niezatarty ślad w naszej pamięci.

W patriotycznym wychowaniu młodego pokolenia ważną rolę odgrywają opowiadania o przełomowych momentach w życiu narodu i państwa, które nabierają większego znaczenia, gdy ich uczestnikami byli członkowie rodziny. Istotnym elementem kształtowania postaw patriotycznych są wycieczki krajoznawcze, którym towarzyszy komentarz i spotkania ze świadkami historii. Podobnie - udział w uroczystościach związanych z upamiętnieniem rocznic wydarzeń istotnych dla naszego narodu. W taki sposób rodzi się postawa obowiązku wobec własnej ojczyzny. - Powinniśmy mieć świadomość, że to, co posiadamy, zawdzięczamy ludziom, którzy poświęcili swoje życie i przelali krew w obronie ojczyzny - mówi J. Niekłań z Osiecka, która wraz z mężem Stanisławem pielęgnuje w domu wartości patriotyczne. Ona - urodzona w 1941 r., on - w 1936 r. przekazują dzieciom i wnukom umiłowanie polskości. - Żyjemy według zasady miłości: jeśli Bóg jest na pierwszym miejscu, wszystko inne jest na właściwym miejscu - mówi pani Jadwiga. - Jako dziadkowie jesteśmy wraz z mężem przekonani, że postawa religijna jest mocnym oparciem dla wartości patriotycznych - dodaje.

Rodzice pani Jadwigi przeżyli dramat wojny. Marta i Wiktor Łukasiewiczowie przed 1939 r. mieszkali w Warszawie, przy ul. Królewskiej. – Po wybuchu wojny tata został powołany do wojska w Rembertowie na drugą linię frontu. W czasie bombardowania stolicy mama razem z sąsiadami ukrywała się w piwnicy. Tata wpadał na moment, by zjeść ciepłą nalewkę na suchych skórkach chleba. W czasie tych krótkich wizyt opowiadał mamie, że spał, gdzie się dało, zdarzało się, że nawet na jeszcze ciepłych ciałach osób zabitych – opowiada J. Niekłań. Jej matka z trzyletnim synem uciekła z Warszawy w rodzinne okolice, na wieś koło Sierpca. Skontaktowali się z nią partyzanci Armii Krajowej, została łączniczką. – W dużym koku przenosiła meldunki – mówi pani Jadwiga. – Tata w 1940 r. dostał się do niewoli niemieckiej i przebywał w obozie w Królewcu, pracując tam jako szewc. Jak wspominał, baraki były nieogrzewane, nocą grasowały szczury, przed którymi nie sposób było ukryć przemyconego chleba. Panujący głód i zimno spowodowały, że zachorował na zapalenie płuc i został przewieziony do izolatki. Mama pojechała do niego, a w czasie podróży poddana została rewizji. Ponieważ nic przy niej nie znaleziono, ze złości Niemiec uderzył w ją twarz. Przeraziła się, ponieważ była ze mną w ciąży. Powierzyła się Bogu, modląc się na Różańcu, który nosiła na szyi. Urodziłam się jako zdrowe dziecko, tylko na tęczówce lewego oka mam żółtą promienistą plamę – „pamiątkę” po zwyrodniałym Niemcu – mówi J. Niekłań.

Ślad po nim zaginął
Mąż pani Jadwigi przytacza z kolei wojenną historię swojego stryja Stanisława. – W 1939 r, w trakcie odbywania służby wojskowej, w stopniu kaprala został wcielony do wojska i wysłany na front, a podczas walki dostał się do niewoli w Płocku. Udało mu się uciec i ukrywał się u swojego brata w okolicach Płocka. Potem udał się w kierunku Sandomierza, poruszając się nocami przez lasy. Dotarł do swojej ciotki – siostry matki. Następnie dostał się do partyzantki i do AK – opowiada S. Niekłań. Los nie był dla jego stryja łaskawy. Kiedy otrzymał rozkaz przewożenia koleją do Warszawy polskich mundurów w workach, został schwytany przez gestapo. W czasie śledztwa był katowany, ale do niczego się nie przyznał i nikogo nie zdradził. Wysłany został do obozu w głąb Niemiec i ślad po nim zaginął.
W pamięci pana Stanisława zachowała się także pamięć o wujku Czesławie Chałupczaku. Zimą 1944 r. był wśród Polaków zmuszanych do kopania okopów dla Niemców, ale zdołał uciec. Ukrywał się u znajomych, na strychu, „zakopany” w sianie i pierzynach. Udało mu się przeżyć i przedostać do partyzantki.

Przekazują świadectwo wiary
Podstawę pod budowanie wartości patriotycznych stanowią: wierność, prawość, czystość, odpowiedzialność, prawda, dobro i miłość. Taki przekaz pokoleniowy płynie od państwa Niekłań, którzy mają dwoje dzieci, pięcioro wnuków i jednego prawnuka. – Wiara i nadzieja, razem z miłością stanowią dla nas fundament życia rodzinnego, którego kamieniem węgielnym jest Chrystus – zaznacza pani Jadwiga. – Wiara pozwala nam odczuć, że Bóg otacza nas swoją miłością, a życie w zjednoczeniu z Nim jest pomocą w znoszeniu cierpień. Wiarę przekazała mi babcia Cecylia, ona pierwsza nauczyła mnie znaku krzyża i modlitwy do Anioła Stróża. Tłumaczyła, że kościół do dom Boży i że należy być grzecznym, posłusznym i dobrym. Mój mąż jako ośmioletni chłopak uczęszczał w czasie wojny na tajne nauki przygotowujące do I Komunii św. Prowadził je z narażaniem własnego życia organista. Mimo trudnych warunków rodzice nie zaniedbywali edukacji religijnej swoich dzieci – zaznacza.
Świadectwo wiary przekazują swoim dzieciom: córce Annie i synowi Bogusławowi, a także wnukom. – Wszyscy modlimy się na różańcu, czytamy Pismo Święte – mówi pani Jadwiga. – Od pokoleń w naszej rodzinie przekazywane jest przekonanie, że Bóg pomaga. Nie wyobrażam sobie życia bez Kościoła – tam zdobywamy naukę ewangelicznego postępowania, a siłę i nadzieję czerpiemy z Eucharystii – uściśla.

Tylko pod krzyżem…
W latach 70 państwo Niekłaniowie ze swoimi dziećmi odwiedzili kościół w Pucku. – Był tam napis: „Tylko pod krzyżem, tylko pod tym znakiem, Polska jest Polską, a Polak Polakiem”, pochodzący z wiersza Karola Balińskiego. Moje dzieci i wnuki znają te słowa na pamięć – mówią. W ich rodzinie jest solidarność i wzajemne wsparcie. – Uczymy prawdy i sprawiedliwości, aby wnuki wiedziały, że dziś łatwo zniszczyć drugiego człowieka przez pomówienia i rozsiewanie kłamstw. O tych sprawach mówimy wprost, podkreślając, że świat wirtualny, gdzie tak łatwo kogoś osądzić, jest inny od realnego. Wolność to odpowiedzialność, nie wolno reagować złem na zło. Wnuki zdają sobie sprawę z tego, że eksperymentowanie ze złem nigdy nie kończy się dobrze – zaznacza pani Jadwiga.
Od 20 lat pani Jadwiga jest wolontariuszką GOPS w Osiecku, a jej praca polega na niesieniu wsparcia osobom potrzebującym. Udziela się społecznie również w kole gospodyń wiejskich w Osiecku. Mówiąc o potrzebie pielęgnowania takich wartości jak gościnność i życzliwość, wspomina swoją babcię. – Mieszkając przy głównej drodze we wsi, przyjmowała podróżnych, którzy wstępowali na odpoczynek. Prosili o wodę, a ona podawała kubek zsiadłego mleka, którego zapas zawsze miała w glinianym dzbanie. Dziadek z każdym znalazł temat do rozmowy. Zatrzymywali się u nich pielgrzymi na nocleg. Babcia mawiała: „gość w dom, Bóg w dom”, a przy drzwiach wisiała kropielnica z wodą święconą. 

Joanna Szubstarska