Aktualności
Miłość większa od grzechu

Miłość większa od grzechu

Czas Wielkiego Postu skłania nas do głębszej refleksji nad swoim postępowaniem, do bardziej wnikliwej jego oceny, a co za tym idzie również do przemiany życia.

Podczas rachunku sumienia czy w czasie słuchania słowa Bożego, które – podobnie jak Izraelitom – uświadamia różne grzechy i przewinienia, dostrzegamy zapewne gorszą stronę własnego człowieczeństwa.

Jednak to nie grzech jest przewodnim tematem dzisiejszych czytań, ale Miłosierna Miłość naszego Pana, który z taką pieczołowitością zabiega o Naród Wybrany – „albowiem litował się nad swym ludem i nad swym mieszkaniem” (2 Krn).

Wielu współczesnych niesłusznie kojarzy pojęcie miłości z pobłażaniem złu i brakiem kary. Jak widzimy na podstawie pierwszego czytania, kochający Bóg nie pozostaje obojętny na jawne znieważanie i lekceważenie proroków, których wysyłał ze słowem upomnienia. Dopuszcza klęskę i uprowadzenie do niewoli tych, którzy ocaleli z ręki wroga. Jednocześnie ten sam Bóg posługuje się pogańskim władcą Cyrusem do uwolnienia umiłowanej reszty Izraela. Czyżby zatem Pan dla kaprysu zmienił zdanie i postanowił nagle nie karać dłużej Narodu Wybranego? Odpowiedź na to pytanie znajdujemy w psalmie responsoryjnym, który ukazuje gorące błaganie skruszonego ludu.

Nasz Ojciec nie ma upodobania w karaniu grzesznika, ale pragnie jego nawrócenia i powrotu do Jeruzalem, czyli miejsca przebywania Boga; w dzisiejszym rozumieniu – do Kościoła, do wspólnoty z Bogiem i braćmi w wierze. Pięknie to ujmuje św. Paweł w Liście do Efezjan: „Bóg, będąc bogaty w miłosierdzie, przez wielką swą miłość, jaką nas umiłował, i to nas, umarłych na skutek występków, razem z Chrystusem przywrócił do życia”.

Bł. Honorat Koźmiński, charyzmatyczny spowiednik przełomu XIX i XX w. napisał: „Bóg nie przestaje nas miłować, nawet wtedy, gdy Go obrażamy”. Może trudno w to uwierzyć, kiedy w dzieciństwie wielu dopadła smutna wyrocznia z ust dorosłego otoczenia: „jak będziesz tak postępował, to Pan Jezus nie będzie cię kochał”. Nie zapomnę zdumienia na twarzach katechizowanych przeze mnie przedszkolaków, do których na jednej z lekcji religii dotarła prawda, że Bóg nie przestał kochać przysłowiowego Jasia, który okazał się bardzo niegrzeczny. Także wśród starszych uczniów trzeba było korygować błędne przekonanie o wycofaniu się Boga z miłości i pokazywać na przykładach zaczerpniętych z Biblii, że miłość Boża nie wygasła wraz z pojawieniem się grzechu na świecie.

Oby w naszej pamięci mocno zakodowały się słowa: „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony”.

S. KATARZYNA PYL