Kultura
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Coraz bardziej wkręcam się w malarstwo

Rozmowa z Arkadiuszem Kulpą, malarzem, opiekunem Galerii „Oranżeria” w Radzyniu Podlaskim.

Z wykształcenia jest Pan prawnikiem, ale w zawodzie nie pracuje. Czyli sztuka wygrała z prawem? - Sztuka nie konkurowała z prawem, bo nawet pracując w zawodzie, znalazłbym dla niej czas. Po studiach dotarło do mnie, że prawo nie jest tym, czym chciałbym się zajmować. Nie żałuję, iż poświęciłem mu pięć lat nauki, ale dzisiaj, z perspektywy czasu, być może wybrałbym inny kierunek. I nie jestem pewien, czy byłby to wydział artystyczny. Tworzyć można i bez dyplomu. Prowadzę Galerię „Oranżeria” działającą w strukturach Radzyńskiego Ośrodka Kultury i organizowałem wystawy wielu malarzy „samouków”, którzy warsztat malarski mają opanowany w stopniu mistrzowskim i w niczym nie ustępują absolwentom uczelni artystycznych.

Jak zaczęła się Pana przygoda z malarstwem?

 

Od dziecka uwielbiałem rysować. Lubiłem oglądać obrazy i rysunki oraz je przerysowywać. W szkole podstawowej wielką inspiracją był dla mnie atlas historyczny ilustrowany przez Szymona Kobylińskiego, którego zresztą do dzisiaj uważam za jednego z najlepszych polskich ilustratorów. Następnie w szkole średniej miałem epizod z ilustrowaniem rockowego „Fanzina”. Wykonałem wtedy cykl rysunków i projekt kalendarza. Tak na poważnie zająłem się malarstwem dopiero po odbyciu służby wojskowej. To był rok 1998. Robiłem wtedy chusty rezerwy. Powstało ich około 20. Później wszystko potoczyło się samo. Zacząłem malować farbami olejnymi. Z początku wykonywałem kopie obrazów znanych mistrzów. Tak się uczyłem. Było to bardzo nieudolne. Z czasem jednak nabrałem wprawy. Wtedy też zaczęły powstawać moje autorskie obrazy. Malarstwo stało się moją pasją. Zacząłem dawać swoje prace na wystawy zbiorowe, później zorganizowałem własne – najpierw malarstwa, później ikon. Ta pasja trwa do dzisiaj i cieszy mnie coraz bardziej. Można powiedzieć, że coraz bardziej wkręcam się w malarstwo.

 

Siada Pan przed płótnem lub kartką… i co dalej? Co jest inspiracją?

 

U mnie tak to nie wygląda. Siadając przed płótnem, mam w głowie projekt obrazu. A inspiracja przychodzi nagle i z różnych, nieraz bardzo zaskakujących miejsc. Nieraz jest to usłyszane zdanie, przeczytany wyraz, sytuacja, zdjęcie lub cokolwiek innego. Gdy siadam przed płótnem, to powstający obraz ma już jakiś zarys i tytuł, a czasami tylko sam zarys, a tytuł przychodzi później. Na najbliższy rok mam zaplanowane już trzy wystawy – we wrześniu w Środzie Śląskiej, w listopadzie w Warszawie i w styczniu 2022 r. w Białej Podlaskiej. Będę chciał na nich pokazać cykl obrazów inspirowanych poezją Agnieszki Osieckiej. Pracuję już nad tym z pewną bardzo bliską mi osobą.

 

Zajmuje się Pan głównie malarstwem olejnym, ale też nieobce są Panu pastele i rysunek. Która technika jest najbliższa i dlaczego?

 

Najbliższa jest mi technika olejna. Nie mam chyba konkretnego uzasadnienia, dlaczego właśnie ona. Dobrze mi się maluje olejami, bo dają dużo możliwości co do mieszania barw, tworzenia faktury. Wolno schną, co pozwala na dopracowanie obrazu. Poza tym to stara, a co za tym idzie – szlachetna technika malarska. Lubię też rysunek. Od zawsze. Fajne jest to, że można rysować prawie wszędzie.

 

Których z artystów-malarzy ceni Pan najbardziej?

 

Jest wielu malarzy, którzy mnie zachwycili i mieli wpływ na to, co robię i jak to robię. Jak już wspomniałem pierwszy był S. Kobyliński, a zaraz za nim Jan Marcin Szancer. Zachwycałem się też obrazami, głównie batalistycznymi, mistrza Jana Matejki. Jednak to, czym w malarstwie są symbolika, bajkowość i patriotyzm, pokazał mi dopiero Jacek Malczewski. Można powiedzieć, że od niego wszystko się zaczęło. Pierwszy raz jego obrazy „na żywo” zobaczyłem w Galerii na Zamku w Lublinie. Pamiętam, że nie mogłem oderwać od nich oczu. Byłem totalnie oczarowany. Bardzo cenię sobie twórczość Wojciecha Kossaka, Tadeusza Makowskiego, Jerzego Nowosielskiego, Tomasza Sętowskiego, Wojciecha Siódmaka, Jerzego Dudy Gracza, Marca Chagalla, Alfons Mucha, Pabla Picasso. Za coś wspaniałego uważam też prace naszego mistrza komiksu Grzegorza Rosińskiego.

 

Czy jest jakieś miejsce, w którym chciałby Pan zobaczyć swój obraz?

 

Chyba nie mam takiego określonego miejsca. Każdemu twórcy jest miło, gdy jego praca jest doceniona i trafia do jakiejś kolekcji lub cieszy czyjeś oczy na ścianie mieszkania. Fajnie by było, gdyby moje obrazy trafiły do kolekcji muzealnych lub zbiorów jakichś znanych osobistości. Cieszy mnie też, gdy moje prace trafiają do świątyń.

 

Pisze Pan też ikony. Jak to się zaczęło? I która z forom – malarstwo czy pisanie ikon – jest bardziej wymagająca?

 

Ikoną zainteresował mnie brat. Jest on zakonnikiem, salezjaninem. Przez jakiś czas przebywał w Jerozolimie i przywiózł mi stamtąd ikonę Świętej Rodziny. Początkowo zafascynowała mnie sama technika pisania ikon, a dopiero później cała jej teologia, symbolika i zasady zachowania kanonu. Zdecydowanie pisanie ikon jest bardziej wymagające niż malarstwo. Nie ma tutaj mowy o swobodzie pracy. Ikona musi być wykonana według wzoru, nie wolno tam nic zmieniać ani w układzie postaci, ani w kolorach czy podpisie. Gdy coś zostanie zmienione lub pominięte, ikona nie będzie miała kanonu i wtedy nie wolno się do niej modlić. Bez kanonu ikona nie będzie świętą przestrzenią oddzieloną ramą od świata doczesnego tylko zwykłym obrazem. Natomiast malarstwo olejne daje swobodę pracy i jest też tutaj miejsce na spontaniczność i przypadkowość. Często na obrazie samo wyjdzie coś lepiej niż to, co pierwotnie zaplanowałem.

 

Dziękuję za rozmowę.


Arkadiusz Kulpa

Rocznik 1976. Urodził się i mieszka w Radzyniu Podlaskim. Absolwent prawa, prawa kanonicznego i administracji na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Rysuje, maluje, pisze ikony. Jego prace znajdują się w prywatnych zbiorach w Polsce, Wielkiej Brytanii, Izraelu, Niemczech, na Węgrzech, we Włoszech, USA, Japonii, Francji, Filipinach, Kanadzie i Meksyku. Od 2014 r. prowadzi w Radzyniu Podlaskim Galerię „Oranżeria” Radzyńskiego Ośrodka Kultury.

MD