Bóg nie potrzebuje reklamy
Ludzie ci nie należeli do narodu wybranego, lecz chociaż byli poganami, oddawali cześć Bogu Abrahama, Izaaka i Jakuba. W tamtym okresie historycznym człowiek, który pomimo nieizraelskiego pochodzenia wyznawał wiarę w jedynego Boga, określany był technicznym terminem „foboumenos ton Theon” – bojący się Boga. Dzieje Apostolskie pokazują nam ogromną rolę, jaką ta grupa osób odegrała w budowaniu pierwszych gmin chrześcijańskich. Często byli to jedni z pierwszych adresatów głoszenia apostolskiego, co w naturalny sposób wiązało się z nakazem misyjnym Chrystusa. Jezus pragnął przecież, by Ewangelia została zaniesiona na krańce ziemi.
Zdaje się zatem, że sytuacja, którą przedstawia nam dziś ewangelista Jan, była wielką szansą dla Pana Jezusa na „zareklamowanie” swojej nauki poganom. Chrystus przecież był świadomy, że zbliża się koniec Jego ziemskiej działalności. Przytaczane w dzisiejszej liturgii wydarzenia mają miejsce już po wskrzeszeniu Łazarza, co według św. Jana było bezpośrednim powodem decyzji żydowskich przywódców o śmierci Nauczyciela z Nazaretu. Pan Jezus dodatkowo daje wyraz paschalnego „dramatu”, który już rozpoczął się w Jego sercu. „Teraz dusza moja doznała lęku” – stwierdza. Widzimy wyraźnie, że Chrystus doskonale wie o zbliżającej się godzinie Jego męki, przez którą zostanie uwielbione imię Boga oraz dokona się sąd nad światem. Możemy zatem zadać prowokujące pytanie: Czy Pan Jezus nie mógł nieco bardziej postarać się o „pozyskanie” owych Greków, którzy go szukali? Czy nie mógł dokonać specjalnie dla nich jakiegoś spektakularnego znaku, który rozbudziłby w nich wiarę? Prosta ludzka logika podpowiada przecież, że był to najlepszy moment na takie działania.
Jezus jednak nie „reklamuje się”. Z Jego ust padają trudne słowa o ziarnie, które musi obumrzeć, o traceniu swojego życia oraz o służbie. Z nieba zaś słychać głos Ojca – jest to znak na tyle dyskretny i nienarzucający się, że wielu uznaje go jedynie za grzmot. Pan Bóg nie próbuje zrobić żadnego show. Jezus zaś nie podejmuje żadnego „marketingowego” wysiłku względem swoich słuchaczy. Dlaczego? Powód jest bardzo prosty: Bóg nie potrzebuje reklamy, ponieważ Ewangelia nie jest czymś, co chciałby nam „sprzedać”. Nie jest ona jednym z wielu „produktów” tego świata, które potrzebują profesjonalnych kampanii, kolorowych opakowań, krzykliwych bilbordów czy kuszących promocji. Ewangelia jest Dobrą Nowiną ku zbawieniu człowieka. Jest ona mocą, dzięki której możesz otrzymać nowe życie, jeżeli tylko jesteś gotowy, aby obumarło ziarno tego, co w tobie stare.
KS. KAMIL DUSZEK