Opinie
Źródło: cathopic
Źródło: cathopic

Stare i nowe

Niedawno na jednym z katolickich portali internetowych przetoczyła się dyskusja na temat nieadekwatności języka nabożeństw pasyjnych - konkretnie chodziło o „Gorzkie żale” - wobec współczesnych form komunikowania. Zarzucono im zbytnią emocjonalność, koncentrowanie się na cierpieniu, archaiczność przekazu.

Wypowiadająca się w komentarzach mama napisała, że jej dziecko w kościele na „Gorzkich żalach”… nudzi się, nie rozumie treści rozważań, są zbyt długie itd. Poparły ją inne osoby, postulując likwidację nabożeństwa, ewentualnie zastąpienie go formułą „bardziej biblijną”, dostosowaną do wymogów XX w. Jak miałaby ona wyglądać? Nie doprecyzowano. Nie doszukałem się we wpisach sugestii rezygnacji z Drogi krzyżowej, choć zapewne też dla wielu jest męcząca, zanadto przesycona opisami cierpienia, niepotrzebnie poruszająca emocje (a może i sumienie). Wspomniana wyżej pani nie napisała, czy jej pociecha nerwowo liczy upływające minuty podczas Mszy św. - przypuszczam, że tak. Czy zatem ją też należałoby „skasować”, ewentualnie zamienić na bardziej lekkostrawną wersję, na wzór „fajnych” Mszy z kazaniem dla dzieci, gdzie można się pośmiać, poklaskać i gdzie (co jest może najważniejsze) nie padnie żadna treść, która zakłuje „dorosłe” sumienia?

Tych i podobnych dezyderatów dziś nie brakuje. Amerykańskie megakościoły od dawna tak właśnie działają, wnosząc w życie swoich członków przede wszystkim dobre samopoczucie i „fun”.

 

Macdonaldyzacja codzienności

Wspomniana wyżej sytuacja przypomniała mi rozmowę sprzed paru lat. Mama siedmiolatka cyklicznie meldowała się gabinecie dyrektorskim, narzekając na jakość obiadów w stołówce szkolnej. Pociecha permanentnie kręciła nosem, wracając do domu „na głodzie”. ...

Ks. Paweł Siedlanowski

Pozostało jeszcze 85% treści do przeczytania.

Posiadasz 0 żetonów
Potrzebujesz 1 żeton, aby odblokować ten artykuł