Nierówna walka
Zaanektowanie pustej doniczki odbyło się bez żadnych wcześniejszych pertraktacji ani nawet ostrzeżenia. Po prostu zostałam postawiona przed faktem dokonanym. A co z tym dalej się wiąże - przed walką z odchodami i odgłosami porannego gruchania. Postanowiłam więc pozbyć się nieproszonego gościa. I to na tyle skutecznie, żeby zniechęcić go do ponownych odwiedzin i moszczenia się na moich kilku metrach kwadratowych dodatkowej powierzchni zapewniającej dostęp do świeżego powietrza. Tylko jak? - Strzelać - stwierdził bez zastanowienia kolega zapytany o radę. - Poproś kogoś z koła łowieckiego i niech z wiatrówki ostatecznie rozwiąże kwestię gołębi. Albo zamontuj kolce na balustradzie. Kiedy dodałam, że chcę to zrobić w sposób humanitarny, a nie dodatkowo mieć na głowie patrol ekologów, znajomy zaczął mnie uspokajać: - Gołębie cechuje doskonały wzrok. Nie siadają tam, gdzie znajdują się kolce. Gdyby takie „instalacje” naprawdę powodowały śmierć ptaków, i to w męczarniach, to martwe gołębie trzeba by co rusz z nich ściągać.
– Nic nie możesz zrobić – stwierdziła z kolei przyjaciółka. – Gołębie miejskie są pod ochroną i nie wolno ich zabijać ani niszczyć gniazd. A jeśli w gnieździe są jaja, to nie masz wyjścia. Musisz przeczekać do końca lęgu, aż młode dorosną i samodzielnie opuszczą gniazdo – wyłożyła przepisy prawa zdeklarowana obrończyni dobrostanu ptactwa. Czy to ma oznaczać, że pozostaje mi już tylko zwrócenie się na piśmie do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska o zgodę na przerwanie cyklu rozrodczego gołębi? – Kruk albo inny ptak drapieżny. Oczywiście figurka – podsunęła rozwiązanie przyjaciółka. – Tylko pamiętaj, że gołębie to inteligentne zwierzęta i dość szybko odkryją, że mają do czynienia z atrapą, czyli zerowym zagrożeniem. Musisz zawiesić figurkę za pomocą żyłki. Wiatr wprawi plastikowego kruka w ruch i będzie wyglądał na żywego.
Usłyszałam jeszcze o propozycji dla cierpliwych i mających czas. Otóż, za każdym razem, kiedy zobaczę na swoim balkonie gołębia, mam klaskać lub krzyczeć. Te ptaki oprócz wspomnianego dobrego wzroku mają ponoć niezłą pamięć. – Na pewno wrócą w ciągu kilku godzin, ale jeśli będziesz konsekwentna, to w końcu zauważysz efekty – wlała nadzieję w moje serce koleżanka.
Tylko, co wtedy, kiedy jestem w pracy? Ponoć „dobrą robotę” robią wszelkiej maści kolorowe dziecięce wiatraczki czy dzwonki. To kojarzyć ma się ptakom z niebezpieczeństwem, a te przecież szukają spokoju. Na osiedlu mają sporo miejsc do wyboru…
Muszę spróbować. Chociaż i tak czuję, że będzie to nierówna walka.
Kinga Ochnio