Rozmaitości
Źródło: PIXABAY
Źródło: PIXABAY

Taki mały, a taki groźny

Sezon na kleszcze, bo o nich mowa, niestety rozpoczęty. Skala „kłującego” problemu jest ogromna, z roku na rok coraz większa. W rolnictwie, leśnictwie, łowiectwie i rybactwie wywoływana przez kleszcze borelioza to najczęściej występująca choroba zawodowa zakaźna.

Stąd coroczne apele Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego, która od 30 lat - w porozumieniu i współpracy z różnymi instytucjami - nieustannie czuwa nad bezpieczeństwem gospodarzy, organizując kampanie prewencyjne, przybliżając zasady ochrony zdrowia i życia oraz zagrożenia wypadkowe w gospodarstwie rolnym. Podobnie rzecz ma się z chorobami odkleszczowymi, nazywanymi plagą XXI w. Jak wskazują statystyki, KRUS wypłaca rocznie nawet ok. 300 jednorazowych odszkodowań z tytułu uszczerbku na zdrowiu bądź śmierci wskutek choroby zawodowej. Wśród chorób najczęściej rozpoznawanych jest właśnie borelioza i kleszczowe zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych (KZM).

Jak zaznacza Marek Zając z wydziału prewencji, rehabilitacji i orzecznictwa lekarskiego placówki terenowej KRUS w Siedlcach, informacja o tym, że w skali kraju największą zapadalność na boreliozę notuje się w trzech województwach: podlaskim, warmińsko-mazurskim (tu najwięcej jest też przypadków KZM) i śląskim, nie powinna uśpić naszej czujności. – Boreliozę uznaje się za chorobę endemiczną, występującą na terenie całego kraju, bo i krwiopijne pajęczaki występują w całej Polsce – zauważa M. Zając, podkreślając: – W województwie mazowieckim sytuacja wcale nie jest lepsza. Co gorsza, dziś kleszcza można spotkać w zasadzie wszędzie – nad rzekami i jeziorami, w zaroślach, przydomowych ogrodach, parkach, a nawet miejskich trawnikach.

Oddziały KRUS w roku 2019 wypłaciły 296 jednorazowych odszkodowań z tytułu stałego lub długotrwałego uszczerbku na zdrowiu bądź śmierci wskutek odkleszczowej choroby zawodowej (to prawie 87,8% wszystkich przyznanych odszkodowań). 282 przypadki dotyczyły boreliozy, a 12 KZM. W roku 2020 tych wniosków było mniej – w sumie 190, z czego 185 dotyczyło boreliozy, KZM – 5. Z czego wynika ten spadek? M. Zając nie ma wątpliwości, że przyczyniła się do tego pandemia. – Statystyki z ubiegłego roku nie odzwierciedlają skali problemu. Kleszcze były, są i będą. Ukąszeń z pewnością też nie było mniej niż zwykle, a wraz z nimi – odkleszczowych chorób. Tylko rolnicy – i nie tylko oni – nie zgłaszali swoich wniosków od razu, odkładając w czasie wizyty u lekarzy i w urzędach… – komentuje pracownik siedleckiej PT KRUS.

 

Jedno ukąszenie, groźne powikłania

Jak podkreślają lekarze, borelioza to podstępna choroba atakująca wiele narządów. Przebiega zwykle w dwóch fazach – wczesnej, trwającej do kilku tygodni od zakażenia i późnej, mogącej trwać nawet lata. Zazwyczaj w miejscu ukąszenia przez kleszcza pojawia się na skórze charakterystyczny rumień w postaci owalnego pierścienia, który z czasem powiększa się do kilku centymetrów, po czym blednie od środka i zanika. Odnotowywane są również takie przypadki, gdy rumień nie występuje, kleszcz pozostaje niezauważony, a pojawiają się tylko objawy grypopodobne, takie jak stan podgorączkowy, bóle mięśniowo-stawowe, nudności, bóle głowy, osłabienie. Następnie występują różne inne objawy boreliozy, najczęściej w postaci porażenia nerwu twarzowego. Inne symptomy mogą obejmować bóle i problemy z sercem, zapalenie stawu (najczęściej kolanowego), nagłe problemy ze słuchem, nawracające bóle brzucha, głowy, mięśni i stawów, aż po zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych. U różnych osób choroba może przebiegać całkowicie odmiennie. Ważne więc, by zgłaszać lekarzowi wszystkie niepokojące objawy – nawet te pozornie niezwiązane z ukąszeniem przez kleszcza.

Należy przy tym pamiętać, że nie każdy kleszcz jest nosicielem patogenów, a podjęcie szybkiej reakcji zapobiega zachorowaniu na boreliozę. Jeśli więc znajdziemy na skórze żerującego kleszcza, należy usunąć go jak najszybciej – samodzielnie bądź u lekarza.

 

Jak się ustrzec?

– A bo to plaga już jest! – reaguje pan Kazimierz Jurzyk, właściciel dziewięciohektarowego gospodarstwa w powiecie siedleckim, machając bezradnie ręką. Gospodarz zapytany o to, jak często ma do czynienia z niezbyt przyjemnymi pajęczakami. – Co i rusz ktoś do domu przynosił. Albo ja, albo dzieciaki miały. Pełno tego. I nie ma się co dziwić. Życie na wsi, blisko natury, pola, łąki, lasy, to i kleszcze są. U sąsiadów to nawet chorobą się skończyło. Latem coś ukąsiło, ślad był, nie goiło się za bardzo, ale wiadomo, to nie pierwszy raz kleszcz się przyczepił, a praca w polu czeka, to zapomnieli. Dopiero po czasie z sąsiadem źle było – osłabiony, w głowie kołowrotek, duszności, serce waliło jak młot. Ledwo chodził. Ostatnio, jak mnie spotkał, tylko ostrzegał przed tą zarazą. To i ja ostrzegam. I chronię, jak mogę, siebie i rodzinę. Lepiej zapobiegać, niż leczyć – kończy mój rozmówca.

Jak się zatem ustrzec przed ukąszeniem? – Zwłaszcza podczas prac polowych, w lesie czy po prostu wybierając się w miejsca, gdzie istnieje wzmożone ryzyko kontaktu z pajęczakiem, należy zadbać o odpowiednio szczelny ubiór, zakrywający większą część ciała (długie spodnie, skarpety, wysokie buty, długie rękawy, wskazane jest także nakrycie głowy) – radzi M. Zając, dodając, że na łonie natury trzeba się po prostu „pilnować”: – Nie siadamy bezpośrednio na trawie, zwalonych drzewach, unikamy chodzenia w wysokich trawach, zaroślach, a wybieramy przetarte ścieżki. Na terenach masowego występowania kleszczy i w sezonie ich wzmożonej aktywności (maj-listopad) po prostu zachowujemy szczególną ostrożność.

 

Chroń siebie i zwierzęta

Warto też zaopatrzyć się w specjalne preparaty tzw. repelenty, czyli chemiczne środki odstraszające, dostępne nie tylko dla ludzi, ale i zwierząt. – To ważny element profilaktyki chorób odkleszczowych. Zwierzęta w gospodarstwie też trzeba chronić. Kleszcze pasożytują na ponad 300 gatunkach zwierząt. Choć najczęściej atakują zwierzynę dziką (jelenie, sarny), to zagrożone są także zwierzęta domowe, a najbardziej czworonożni domownicy. A po powrocie do domu – należy dokładnie sprawdzić, czy na naszym ciele nie ma pasożyta. Jest to bardzo ważne, ponieważ ślina kleszcza zawiera substancje znieczulające, co powoduje, że nie czujemy ukąszenia – uwrażliwia pracownik siedleckiej placówki KRUS. I dodaje ku przestrodze: – Najczęstsze miejsca wybierane przez kleszcze to te, gdzie skóra jest cieńsza – zgięcia łokci, kolan, skóra głowy, skóra za uszami, pachwiny. Niemniej jednak ten mały, ale tak groźny pajęczak zadowoli się każdym wolnym centymetrem ciała człowieka. Warto więc zachować szczególną ostrożność.


Jak usunąć kleszcza w domu?

– należy najpierw wysterylizować spiczastą pęsetę bądź kartę do usuwania kleszczy przekazywaną rolnikom przez KRUS

– uchwycić pajęczaka jak najbliżej powierzchni skóry

– delikatnie, ale stanowczo, pociągnąć przeciwnie do kierunku wkłucia i wyciągać, aż widoczna będzie jego głowa

– po wyjęciu kleszcza należy umieścić na kartce i sprawdzić, czy został usunięty w całości (jeżeli istnieje podejrzenie, że kleszcz nie został usunięty w całości – należy skonsultować się z lekarzem!)

– miejsce po usunięciu kleszcza przemywamy środkiem odkażającym

– po usunięciu kleszcza dokładnie myjemy ręce, najlepiej mydłem antybakteryjnym.

Pamiętaj! Kleszcza nie wolno wykręcać i w żadnym wypadku smarować kremami, masłem i innymi tłuszczami.

Iwona Zduniak-Urban