Śpiew słychać daleko
Maj w Kościele katolickim poświęcony jest w sposób szczególny czci Matki Bożej. Na nabożeństwach odprawianych wieczorami śpiewana jest Litania Loretańska i pieśni uwielbiające Maryję. Tradycja odprawiania majówek jest wciąż żywa, szczególnie w mniejszych miejscowościach. W naszym regionie jest bardzo wiele miejsc, gdzie wciąż gromadzą się ludzie, aby wychwalać „Panią świata, dzieł Boskich Koronę”. Henryka Kołodziejek z Kozic (gm. Trojanów w powiecie garwolińskim) mówi o czterech krzyżach i czterech kapliczkach, które zachowały się na terenie wsi. - Bardzo ważny dla naszej społeczności jest krzyż ustawiony na rozstaju dróg między wsią a kolonią Kozice, którego fundatorem i wykonawcą był Józef Zduniak. Krzyż ten został ustawiony w 1928 r. Z czasem został przeniesiony na rozstaje dróg, a na jego miejsce postawiono nowy, bardziej okazały - na pamiątkę przyjazdu papieża Jana Pawła II do Siedlec w 1999 r. - opowiada pani Henryka.
Starym krzyżem zaopiekowały się kobiety z kółka różańcowego pw. Matki Bożej Bolesnej z zelatorką Eugenią Wałachowską. Tu odbywają się nabożeństwa majowe, odmawiany jest Różaniec, a w Niedzielę Miłosierdzia – Koronka. Panie dbają o wystrój tego miejsca, pielęgnują plac i przyozdabiają drewniany krzyż kwiatami. Tu przynoszone są figurki świętych, obrazki, krzyżyki, które zawieszane są wśród kwiatów. – To taki miejscowy zwyczaj – zaznacza H. Kołodziejek. – Zelatorka, pani Eugenia, zawiesiła obraz Matki Bożej Częstochowskiej jako wyraz wdzięczności za możliwość pobytu w starszym wieku na Jasnej Górze.
Krzyż na rozstajach dróg to miejsce modlitwy, do którego przybywają na majówkę ubrane odświętnie panie, aby śpiewać Litanię loretańską i pieśni maryjne, które niosą się daleko. Krzyż to również miejsce osobistej refleksji oraz spotkań ze znajomymi. – Krzyż ten pełni też funkcję wychowawczą, ponieważ odwiedzany jest przez babcie z wnukami, które uczą najmłodszych właściwego zachowania oraz wiary – mówi pani Henryka.
Podziękowanie
W centrum wsi stoi murowana kapliczka z blaszanym daszkiem, ogrodzona płotem, wokół której rosną iglaki i kwiaty. Jak wynika z przekazu starszych osób, została postawiona przez jednego z mieszkańców Kozic jako podziękowanie Bogu za uzyskane łaski i szczęśliwy powrót do domu z wojny. Kapliczka jest systematycznie odnawiana, a dawniej przed nabożeństwem poświęcenia pól była zawsze bielona wapnem. – Podłoże było wykładane kilimami, ozdabiały ją kwiaty i brzózki – opowiada pani Henryka. – W upiększanie kapliczki angażowali się wszyscy mieszkańcy, robił to mój ojciec, a dzisiaj ja wraz z innymi. Z okazji ważnych świąt kościelnych przynoszone były tu kwiaty i zapalane znicze. Tak jest do dzisiaj – zaznacza.
W związku z tym, że Kozice oddalone są od kościoła parafialnego – a jest nim świątynia pw. św. Bartłomieja Apostoła w Korytnicy Łaskarzewskiej – właśnie przy kapliczce dawniej odprawiane były Msze św. przy okazji święcenia pól. Jak mówi pani Henryka, przed nią zatrzymywały się procesje z krzyżami i obrazami. – Kiedyś tutaj zatrzymywał się zawsze kondukt żałobny, a wierni modlili się za zmarłego – przypomina sobie z dzieciństwa. W miejscu tym, obok remizy i funkcjonującej kiedyś szkoły podstawowej, toczyło się życie. – Dziś, w dobie pandemii, dobrze jest czasami zatrzymać się przez moment przy przydrożnym krzyżu lub kapliczce, chwile wyciszenia pomogą człowiekowi przywrócić wewnętrzną równowagę – dodaje.
To dla Niej
„I głos korali Różańca,/ i umajona Litania Loretańska/ unoszą się z zorzą wieczorną/ aż do korony rozrośniętego kasztanowca” – napisała poetka Czesława Demczuk o kapliczce przy ul. Okunińskiej we Włodawie, którą od połowy lat 70 zajmuje się Maria Pogonowska. 80-letnia kobieta opowiada, jak przechodząc obok tego miejsca kilka razy słyszała wewnętrzne wezwanie. Początkowo nie wiedziała, do czego jest przynaglana, ale uświadomiła sobie szybko, że trzeba zadbać o kapliczkę z figurą Matki Bożej. Pani Maria przez ponad 40 lat wywiązywała się z zadania, do którego wypełnienia zachęcała ją Maryja. – Dziś, kiedy przechodzę obok, zwracam się o pomoc, mówiąc: Boże, nie opuszczaj mnie. Matka Boża jest ze mną – dodaje.
Aby miejsce było uporządkowane, trzeba było wymienić płotek, pomalować ściany, przykryć podłogę. O to wszystko postarała się pani Maria. – Kiedy u sąsiada z ul. Konopnickiej malowany był dom, poprosiłam, aby malarz przyszedł również do kapliczki – opowiada. Jeden z sąsiadów z ul. Okunińskiej ofiarował blachę na dach, ona ufundowała ogrodzenie i przeznaczyła fundusze na renowację figury Matki Bożej. Z czasem ułożone zostały płytki na cementowej posadzce, ale zanim tak się stało, kobieta zakryła ją dwoma chodniczkami, które wykonała z otrzymanej od matki pasiastej ludowej spódnicy. Potem zostały wymienione dywanikiem, a na ołtarzyk przygotowała serwetę – dziś są one, wedle słów M. Pogonowskiej, w kościele św. Ludwika. – Prosiła o to s. Hilariona, loretanka, która była kiedyś przy naszej parafii – wyjaśnia kobieta. 97-letnia zakonnica, która przebywa aktualnie w Loretto, utrzymuje stały kontakt z panią Marią, wspominając w listach o kapliczce przy ul. Okunińskiej.
Mszą św. rozpoczynają się tutaj nabożeństwa majowe, kończą – również Eucharystią. Na każde święto wystrój kapliczki zmienia się: zakładana jest odświeżona, wyprana, wykrochmalona i wyprasowana przez panią Marię serweta, a przechowuje ich w domu kilka. „To dla Niej” – mówi. Zapalane są znicze i świece, przynoszone bukiety, każdego roku również palma wielkanocna oraz wianuszek z ziół i kwiatów na oktawę Bożego Ciała. Zasuszone wianuszki można dostrzec przez szybę kapliczki. – Na 15 sierpnia przynoszę Jej najpiękniejszy bukiet kwiatów; ja Maryi nie opuszczę – mówi pani Maria. Uwagę zwracają równe rzędy kwitnących kwiatów, zmieniających się o każdej porze roku. Obok kapliczki ludzie nie przechodzą obojętnie – zawsze ktoś się przeżegna albo pochyli głowę. Zatrzymują się przy niej także turyści przejeżdżający ul. Okunińską i udający się latem do pobliskich lasów i nad jeziora.
Tyle piękna
Nabożeństwa majowe zawierają tyle piękna, ile możemy z siebie wykrzesać – zauważa Maria Kozłowska z Woli Wereszczyńskiej (pow. Włodawski). – Często sięgam ku wspomnieniom, kiedy wiosną remontowane i ukwiecane były kapliczki i krzyże na rozstajach dróg. Słyszę pieśni w wykonaniu mieszkańców Wiązowca, Załucza Nowego czy Michałowa. Kiedy pamięcią sięgam do „majówek” przy figurze w Babsku, skąd pochodzę, to jest dla mnie jak duchowe uniesienie – wyznaje. – Aby zorganizować i zadbać o kapliczkę czy krzyż, potrzebni są ludzie. Tacy byli, są i – daj Boże – zawsze będą. Modląc się w grupie, tworzymy żywy Kościół – tłumaczy. Pani Maria wspomina Czesławę Romaniuk z Babska, która podczas nabożeństw majowych prowadziła litanię i rozpoczynała śpiew pieśni maryjnych, a kiedy pogoda była niesprzyjająca jej dom stawał się domem modlitwy. Jak dodaje moja rozmówczyni, ubiegły rok wyciszył spontaniczność, ale modlitwy nie zatrzyma żadna pandemia.
Zachęcamy do poznawania i zwiedzania kaplic i krzyży, które znajdują się w pobliżu naszego miejsca zamieszkania i na szlakach wędrówek. Warto zatrzymać się, pomodlić, a w maju dołączyć do grupy osób śpiewających Litanię loretańską.
Joanna Szubstarska