Kultura
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Miejsce, w którym zatrzymał się czas

Położony ok. 4 km od Czarnobyla Prypeć przypomina dziś apokaliptyczne miasto. Drzewa rosną na schodach, czasami na dachach, chodniki i ulice porastają mech i trawa.

To krajobraz jak po wojnie nuklearnej, który zaczął się powoli odradzać. Czas zatrzymał się dla ludzi, ale dla przyrody nadal biegnie - opowiada bialski fotograf Adam Paluch, który w 2017 r. odwiedził tę miejscowość nazywaną też miastem duchów. Po 35 latach od katastrofy w Czarnobylu awaria ta nadal budzi emocje. 26 kwietnia 1986 r. doszło tam do wybuchu reaktora nr 4 w elektrowni jądrowej. Do atmosfery przedostały się duże ilości substancji radioaktywnych. Skażeniu uległ nie tylko teren elektrowni i jej najbliższe otoczenie, ale znaczny obszar Europy. W promieniu 30 km od wybuchu życie zamarło, a czas stanął w miejscu. Miasto Prypeć, które w swoim założeniu miało służyć pracownikom elektrowni i ich rodzinom, budowane z wielkim rozmachem, wyposażone w bardzo nowoczesne obiekty użyteczności publicznej jak domy kultury, teatr, place zabaw, szkoły, przedszkola, przychodnie i szpitale, dziś nazywane jest miastem duchów.

Mimo przymusowych wysiedleń setek tysięcy mieszkańców zarażonej strefy, niektórzy powrócili do swoich gospodarstw i mieszkają tam do dziś. O tym, jak dziś wygląda Prypeć, możemy dowiedzieć się z fotografii A. Palucha, który był gościem „Radzyńskich Spotkań z Podróżnikami” i opowiedział o swojej wyprawie do czarnobylskiej strefy wykluczenia.

 

Zdjęcia inne niż wszystkie

– Kierowała mną ludzka ciekawość. Jako dziecko byłem poniekąd świadkiem tamtych wydarzeń. Chciałem zobaczyć, jak to miejsce wygląda dzisiaj – tak tłumaczy powody swojej podróży na Ukrainę. – Wiadomości na temat Czarnobyla były skąpe. Pojawiały się jedynie pojedyncze zdjęcia. Kiedyś trafiłem na blog dziewczyny, która jeździła tam motorem, a potem wstawiała świetne fotografie. Nie było na nich ludzi. Obrazy kojarzyły mi się z apokaliptycznym światem. Zaciekawił mnie i chciałem zobaczyć go na własne oczy – dodaje A. Paluch.

Jednak wyjechać do Czarnobyla nie jest łatwo. Potrzebne są odpowiednie pozwolenia i przepustki. Bialski fotograf pojechał na Ukrainę w zorganizowanej grupie. Znaleźli się w niej m.in. specjalista z zakresu atomistyki dr inż. Marek Rabiński oraz przedstawiciele firmy, która przygotowuje grę o Czarnobylu. Towarzyszył im przewodnik, który od dziesięciu lat oprowadza ludzi po strefie zagrożenia. A. Paluch miał jeden cel: fotografia. – Chciałem zrobić zdjęcia, ale inne niż widziałem wcześniej w internecie – podkreśla. Efektem wyprawy jest prawie 500 fotografii. Były publikowane m.in. w wielu czasopismach, na stronie internetowej i facebookowym profilu autora.

 

Apokaliptyczne miasto

Jak dzisiaj wygląda Czarnobyl? – Mieszkają tam nieliczni. To ludzie, którzy wcześniej zostali deportowani. Wrócili nielegalnie, bo chcieli umrzeć, mówiąc kolokwialnie, na swoich śmieciach. Wbrew pozorom są szczęśliwi – zapewnia. Natomiast Prypeć przypomina apokaliptyczne miasto. Wszystkie bloki i ulice są zarośnięte. Drzewa rosną na schodach, czasami na dachach, chodniki ulice porastają mech i trawa. To krajobraz jak po wojnie nuklearnej, który zaczął się powoli odradzać. Czas zatrzymał się dla ludzi, ale dla przyrody nadal biegnie.

 

Tylko ludzi nie ma…

Zdaniem fotografa Czarnobyl, jeśli spojrzymy na to, co tam się stało, przez pryzmat historii ludzi, jest strasznym, a zarazem ciekawym miejscem. – Wyobraźmy sobie, że musimy wyjechać na zawsze i możemy zabrać jedynie kilka rzeczy, które mają nam wystarczyć. Poza tym przerażają pustka i cisza. Chodziliśmy po mieszkaniach, w których stoją meble, na ścianach dziecięcych pokoi wiszą plakaty, dyplomy. Są fortepiany, szafy grające w restauracjach, supermarket z wózkami. A ludzi nie ma – opowiada A. Paluch, przyznając, iż największe wrażenie wywarł na nim widok szkoły i przedszkola, zwłaszcza leżące zabawki i tablica szkolna z zapisanym tematem ostatniej lekcji albo z nazwiskami uczniów, którzy następnego dnia mieli pełnić dyżur.

Wesołe miasteczko i znajdujący się w nim diabelski młyn są jednym z symboli Prypeci. Pojawiają się na wielu fotografiach. Także A. Palucha. – Jedno ze zdjęć zatytułowałem „Smutne wesołe miasteczko”. Park rozrywki miał zostać otwarty na obchody święta pracy 1 maja. Wszyscy na to czekali. Niestety, kilka dni wcześniej doszło do katastrofy. Dzisiaj wszystko rdzewieje – mówi A Paluch.

 

Podłoga pełna prozy

Wśród fotografii uwagę zwracają murale. Jeden z nich powstał na podstawie zdjęcia lekarza. – Zostało ono zrobione pierwszego ranka po wybuchu. Przedstawia lekarza, który po całej nocy ratowania napromieniowanych i poparzonych strażaków, zmęczony zatapia twarz w dłoniach – wyjaśnia bialski fotograf.

Jest też obraz, na którym widać usłaną książkami podłogę. – Zatytułowałem je „Podłoga pełna prozy”. Pochodzi z domu kultury Energetyk. W miejscu tym zapewniano mieszkańcom wszelkie rozrywki od kulturalnych po sportowe. Po wybuchu pojawili się szabrownicy, którzy zapewne, szukając czegoś cennego, rozrzucili książki – wyjaśnia bialczanin.

 

To robi wrażenie

Po 35 latach, które minęły od katastrofy, powstało na jej temat wiele filmów, książek, a nawet gier, a po emisji serialu „Czarnobyl”, który dwa lata temu można było oglądać na antenie HBO, gwałtownie wzrosło zainteresowanie podróżami do miejsca wybuchu. Dlaczego czarnobylska zona przyciąga ludzi z całego świata? – Ta wyprawa działa na wyobraźnię, otwiera oczy. Pokazuje, co może nas czekać, gdy się pomylimy po raz kolejny i coś pójdzie nie tak – odpowiada A. Paluch. – Poza tym, kiedy jesteś na Fujiyamie, czyli najwyższym budynku w Prypeci, skąd rozpościera się widok na miasto, w którym nie ma żywego ducha… To robi wrażenie – dodaje fotograf.


A. Paluch urodził się w 1975 r. w Białej Podlaskiej. Od najmłodszy lat zafascynowany fotografią, pierwszy aparat (Smiena-8) miał już w siódmej klasie szkoły podstawowej. Wtedy też po raz pierwszy przekroczył próg Bialskiego Młodzieżowego Domu Kultury, gdzie poznał zasady powstawania obrazu, uczył się wywoływać negatywy, a także utrwalał swoje pierwsze fotografie w prawdziwej ciemni. Wraz z rozwojem pasji i nabywaniem doświadczenia pojawiły się u niego kolejne aparaty i własna domowo-łazienkowa ciemnia fotograficzna. Jego pasja z czasem zamieniła się w pracę, od 2008 r. prowadzi działalność gospodarczą jako fotograf. Inspiruje się nowymi tematami, a przede wszystkim fotograficznymi podróżami. Zaowocowały one licznymi publikacjami w wielu czasopismach.

MD