Kultura
Źródło: ARCH. PRYW. O
Źródło: ARCH. PRYW. O

Tradycja wygrywana na skrzypcach

„Ludowa muzyka i ludowe granie, nigdy nie zaginie ludowe śpiewanie” - głosi stara polska przyśpiewka. A już na pewno nie zaginie na Podlasiu. Dlaczego? Bo z niezwykłą gorliwością dba o to 16-letnia Oliwia Spychel, utalentowana skrzypaczka, w dodatku emocjonalnie związana z miejscem, w którym żyje.

Muzyka ludowa to obciach - ten stereotyp, choć wciąż rozpowszechniony, jest nieaktualny. Kultura wsi i zgłębianie lokalnych tradycji wciąż interesuje młodzież. Przykładem jest O. Spychel, która osiem lat temu w muzyce ludowej zakochała się po uszy. Z wzajemnością, bo 16-latka ma na koncie wiele sukcesów. Chociażby druga nagroda na Ogólnopolskim Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu Dolnym, wyróżnienie specjalne zdobyte podczas IV Turnieju Młodych Muzyków Prawdziwych w Filharmonii Szczecińskiej im. Mieczysława Karłowicza i międzynarodowego festiwalu Wszystkie Mazurki Świata. Wszystkiego nie sposób wymienić… Ma też w swoim dorobku płytę z polskimi kolędami na skrzypcach oraz debiut w filmie TVP ,,Modlitwa o Polskę - z ziemi podlaskiej”. Stypendystka marszałka województwa lubelskiego i wójta gminy Leśna Podlaska, laureatka nagrody „Bialskie talenty”, którą przyznał jej starosta bialski.

Ze słuchu gra polki, oberki, mazurki. Ma też misję: by od zapomnienia ocalić kulturę ludową regionu. – Człowiek bez tradycji jest jak drzewo bez korzeni – podkreśla 16-latka, która na co dzień uczy się w klasie o profilu muzyczno-medialnym w IV Liceum Ogólnokształcącego im. Stanisława Staszica w Białej Podlaskiej.

 

Talent jest!

Wszystko zaczęło się osiem lat temu, kiedy po raz pierwszy wzięła do ręki skrzypce. – Chodziłam na zajęcia plastyczne do Gminnego Ośrodka Kultury w Leśne Podlaskiej, gdzie z zespołem Leśniańskie Nutki ćwiczył skrzypek pan Zdzisław Marczuk. Kiedy przechodziłam, zapytał, czy lubię śpiewać. Odpowiedziałam, że tak. Wtedy poprosił mnie o wykonanie piosenki „Kurki trzy”. Zaśpiewałam, ale emocje wzięły górę i rozpłakałam się. Pan Zdzisław, pewnie trochę na pocieszenie, dał mi do ręki skrzypce, pokazując, jak się je trzyma i pociąga smyczkiem. Spodobało mi się, a pan Marczuk zaprosił mnie na następną lekcję – wspomina Oliwia.

Kiedy wróciła do domu, od progu zawołała, że chce grać na skrzypcach. – Na początku nie braliśmy tego na poważnie, bo wiadomo, jak bywa z pasjami w dziecięcym wieku: dzisiaj zapał jest, a jutro go nie ma. Obiecałam jednak, że najpierw spotkamy się z panem Marczukiem i porozmawiamy, a potem zdecydujemy, bo przecież skrzypce to jeden z najtrudniejszych instrumentów. Tymczasem Oliwka z uporem powtarzała, że bardzo chce grać – opowiada Beata Spychel, mama 16-latki. Podczas rozmowy z rodzicami Z. Marczuk, znany w regionie skrzypek z Zakalinek, bez ogródek powiedział, że talent jest i trzeba kupić skrzypce. Kiedy wzięła je do ręki, przepadła. – Pod okiem pana Zdzisława Oliwia ćwiczy do dziś. To on zaraził córkę muzyką ludową, a ona chce ją kultywować, w czym my, rodzice, staramy się ją wspierać, jak tylko możemy – dodaje.

 

Wkręcona w ludowszczyznę

Na początku uczyła się prostych utworów, jak wspomniane „Kurki trzy” czy „100 lat”. Jednak Oliwia okazała się zdolną uczennicą i szybko opanowała zasady smyczkowania, a wtedy zaczęła grać ludowe polki i oberki. – Kiedy słyszałam, jak gra je pan Zdzisław, nogi same rwały się do tańca. Ta muzyka bardzo mi się podobała i szybko się w nią wkręciłam, co trwa do dziś – zapewnia młoda skrzypaczka.

Po raz pierwszy przed publicznością Oliwia zaprezentowała się zaledwie cztery miesiące od momentu, kiedy pierwszy raz wzięła instrument do ręki. Podczas spotkania opłatkowego w GOK zagrała kolędę „Gdy śliczna Panna…”. Szybko pojawiły się kolejne okazje do muzykowania na scenie, m.in. na przeróżnych uroczystościach, festynach, dożynkach, a talent dziewczyny zaczął lśnić coraz jaśniejszym blaskiem. Efektem były wyjazdy na ogólnopolskie festiwale, przeglądy oraz występy. Kiedy pytam o ten dotychczas najważniejszy, bez namysłu odpowiada: Filharmonia Szczecińska. – Otrzymałam tam specjalne wyróżnienie w IV Turnieju Muzyków Prawdziwych. To było dla mnie wielkie przeżycie, nigdy nie myślałam, że wystąpię w takim miejscu – zaznacza 16-latka. Towarzyszyła jej wtedy mama, która ten występ cały czas przechowuje w pamięci. – Posłuchać własnej córki na scenie filharmonii… to radość, wzruszenie, duma – mówi B. Spychel.

 

Jak deszcz nut, co z nieba spada…

Na co dzień Oliwia godzi swoją pasję z nauką w bialskim „Staszicu”. I nie ma z tym najmniejszego problemu. – Ona kocha to, co robi. Jest bardzo zorganizowana: trochę, pogra, trochę się pouczy, coś poczyta, za chwilę znowu bierze skrzypce do ręki. Do tego dochodzą zajęcia w ognisku muzycznym, szkolnej orkiestrze – opowiada mama dziewczyny. Sporo tych zajęć i obowiązków jak na 16-latkę. – Po prostu umiem zaplanować swój czas – wyjaśnia filozoficznie Oliwia, która w czasie wolnym lubi czytać, spotykać się ze znajomymi i… pisać wiersze. Jednym z nich pisze: „Muzyka dla mnie to/ Jak deszcz nut, co z nieba spada/ To melodia, która sama się w słowa układa/ To nuty na łące rozsypane/ To wielka cisza i ptasi śpiew nad ranem/ Muzyka moja rozbrzmiewa wszędzie/ To ona tę piękną melodię gra/ Skup się, a usłyszysz, jakie piękne dźwięki ma”.

 

Bezcenna radość

Choć Oliwia zastrzega, że największą miłością są i pozostaną skrzypce, próbuje też grać na innych instrumentach. Ostatnio odkryła ukulele i saksofon. – W klasie, do której chodzę, obowiązkowe są chór albo orkiestra. Z racji tego, że gram na instrumencie, wybór był oczywisty. Nauczyciel dał mi saksofon, poinstruował, co i jak, a mi bardzo się spodobało – mówi tak, jak gdyby nauka gry na saksofonie była dla każdego człowieka przysłowiową bułką z masłem. – Bardzo nas tym zaskoczyła. Przecież skrzypce i saksofon to dwa tak różne instrumenty. Jednak staramy się wspierać córkę w jej pasjach, dlatego zdecydowaliśmy się na prywatne lekcje z saksofonu. Radość w oczach naszego dziecka, kiedy bierze instrument do ręki, jest bezcenna – wyznaje ze wzruszeniem B. Spychel.

 

Korzenie, o które warto dbać

Szkoła, do której uczęszcza młoda skrzypaczka, również kibicuje talentowi Oliwii. Tradycją IV LO jest bowiem rozwijanie artystycznych pasji. Nic więc dziwnego, że to właśnie w „Staszicu” odbył się 22 maja koncert O. Spychel zrealizowany w ramach stypendium marszałka województwa lubelskiego pt. „Ocalić kulturę i tradycję ludową od zapomnienia”. – Niewiele osób w moim wieku interesuje się muzyka ludową. Tymczasem zarówno ona, jak i tradycje naszego regionu mają w sobie coś bardzo wartościowego, co szkoda byłoby stracić: swoiste i niepowtarzalne piękno. To są nasze korzenie, o które warto dbać. Człowiek jest istotą ciekawską i zawsze będzie dociekać, jak było kiedyś? I co będzie przed nami? A na to pytanie odpowiada tradycja i kultura ludowa. Dlatego tak mi zależy, by ona ocalała – tłumaczy utalentowana skrzypaczka.

Podczas koncertu pod adresem Oliwii i jej koncertu padło wiele ciepłych słów, m.in. ze strony dyrektor IV LO im. Stanisława Staszica Aleksandry Dopierały, prezydenta Białej Podlaskiej Michała Litwiniuka, a także dziennikarki telewizyjnej Lidii Piechoty, która uczy 16-latkę angielskiego. – Każdy, kto Oliwię zna wie, że jest niezwykle wrażliwa i skromna. Emanuje też autentyczną miłością do swojej pasji – powiedziała prezenterka.

Głównym punktem wydarzenia był, oczywiście, koncert O. Spychel, która wystąpiła m.in. ze swoim mistrzem Z. Marczukiem. Dodatkowo można było zapoznać się z technikami tkania na krosnach pereborów czy podlaskiego wzoru ludowego, który występuje m.in. na koszulach ludowych. Oliwia zdradziła też swoje plany na przyszłość. – Chcę studiować etnomuzykologię po to, by kultura naszego regionu przetrwała dla przyszłych pokoleń – wyznała nastolatka.

O Oliwii na pewno jeszcze usłyszymy. Przed nią kolejne festiwale i przeglądy, których w związku z obostrzeniami bardzo jej brakowało i z których na pewno przywiezie kolejne nagrody. Czego serdecznie jej życzymy.

MD