Rozmowy
Źródło: Instytut Prymasowski
Źródło: Instytut Prymasowski

Sprawy Boga na pierwszym miejscu

Rozmowa z o. prof. Zdzisławem J. Kijasem OFMConv, relatorem procesu beatyfikacyjnego kard. Stefana Wyszyńskiego.

Wyszyński znał wartość czasu w przeciwieństwie do wielu współczesnych ludzi. Cierpiący nie widzą czasu wyjścia z choroby, a biedni z biedy. Dla bogatych czas, który muszą przeznaczyć na przemieszczanie się z jednego miejsca w drugie, jest stratą w biznesie i dlatego chcą go zredukować do minimum. Czas to również starzenie się, opadanie z sił, przemijanie. Ludzie często traktują go jak największego wroga, robiąc wszystko, co możliwe, by przejąć nad nim kontrolę. Wyszyński natomiast szanował czas. Starał się mądrze i odpowiedzialnie wykorzystać wszystkie chwile i dni życia, niezależnie gdzie się znajdował, czy na urzędzie, czy w więzieniu. Podchodził do czasu - powiedziałbym - etycznie, widząc w nim daną człowiekowi przez Boga możliwość postępu w mądrości i wiedzy, pogłębieniu przyjaźni, dojrzewaniu do udzielenia lub przyjęcia przebaczenia. Dla Wyszyńskiego czas to miłość, okazja do stawania się lepszym, coraz bardziej rozmiłowanym w Bogu, aby bardziej kochać też tych, których mamy obok. Właśnie w czasie dokonywało się jego uświęcenie.

Nareszcie znamy datę beatyfikacji kard. S. Wyszyńskiego: 12 września. Jako relator procesu beatyfikacyjnego Prymasa Tysiąclecia czuje Ojciec Profesor satysfakcję, radość, a może ulgę, że kard. Wyszyński wreszcie zostanie błogosławionym?

 

Czuję radość, satysfakcję, a także wdzięczność… Ale też rodzą się we mnie pytania, może nawet lęk, czy potrafię przyjąć do swojego życia duchowe bogactwo prymasa? Czy jako Polacy i Kościół jesteśmy gotowi uznać nie tylko przesłanie, lecz także wymagania, z jakimi przychodzi do nas nowy błogosławiony? Czy przygotowujemy się do tego? Chodzi bowiem o to, aby to wielkie wydarzenie nie ograniczyło się tylko do 12 września, do beatyfikacji, ale by od tego dnia bł. S. Wyszyński stał się dla nas ojcem, nauczycielem, pasterzem, prorokiem.

 

Kard. Wyszyński zostanie wyniesiony na ołtarze w towarzystwie matki Elżbiety Róży Czackiej, z którą się znali, współpracowali. Piękny przypadek?

 

Rzeczywiście można tak to odebrać. Ale czy był to przypadek? Nie sadzę. W 1918 r. Róża Czacka wróciła do Warszawy jako siostra Elżbieta i w listopadzie uzyskała zgodę władz kościelnych na założenie Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża. Od 1923 r. jej Zakład dla Niewidomych w Laskach stał się centrum działalności na rzecz tych osób w dziedzinie edukacji i tyflologii. ...

Jolanta Krasnowska

Pozostało jeszcze 85% treści do przeczytania.

Posiadasz 0 żetonów
Potrzebujesz 1 żeton, aby odblokować ten artykuł