Życie jest święte
Nazwana Pani została adwokatem dzieci poczętych. Jaki był początek tej drogi?
Na początku lat 80 spotkałam koleżankę. Opowiedziała mi o znajomej, która aby zrobić specjalizację z ginekologii, musiała przeprowadzać „zabiegi”. Byłam wstrząśnięta i powiedziałam, że na sądzie ostatecznym stanie przed Panem Bogiem i będzie musiała zdać z tego sprawę. Nie wiedziałam wtedy, że te słowa zmienią moje życie, bo od tego momentu zajęłam się ratowaniem zagrożonych zabiciem dzieci. Rozmawiałam z ich matkami już przyjętymi na aborcję do szpitala, często przerażonymi i poniżonymi. Powodem decyzji o zabiciu dziecka była bardzo często trudna sytuacja materialna tych kobiet, ich rodzin. Jedynym „wsparciem”, jakie otrzymywały, było wypisanie skierowania na aborcję. Udzielałam im wszelkiej możliwej pomocy, aby tylko uratować dziecko. Stało się to celem mojego życia.
Śledzi Pani losy tych ocalonych dzieci?
Z wieloma mam bliski kontakt do dzisiaj. Wszystkie wyrosły na wspaniałych ludzi. Ks. prałat Zdzisław Peszkowski, kapelan rodzin katyńskich, widując te uratowane dzieci, obserwując ich talenty, mawiał, że aborcja to powtórny Katyń, bo tam też ginęli najwybitniejsi. Przy czym dramatem aborcji jest fakt, iż na śmierć skazuje nie agresor czy ktoś obcy, tylko osoba, która powinna okazać wszelkie dobro.
Dziecko uratowane przed aborcją przywraca ład w rodzinie, jednoczy ją – widziałam to. Zdarzało się wręcz, że niewierzący rodzice prosili o duchowe wsparcie albo o pomoc w uzupełnieniu sakramentów św. Tak jak uratowane dziecko łączy rodzinę, tak aborcja ją niszczy. W domu, w którym doszło do aborcji, pojawiają się nieufność, agresja, przemoc. Pan Bóg staje się dla takich rodziców wyrzutem sumienia, toteż zwykle odchodzą od Kościoła. Straszliwe spustoszenie czyni syndrom poaborcyjny będący – o czym mówi się mało, bo nie jest to temat medialny – przyczyną wielu samobójstw.
Co myśli Pani, słysząc o tzw. wskazaniach medycznych do usunięcia ciąży?
Krajowy konsultant ds. ginekologii i położnictwa prof. ...
Monika Lipińska