Kręte drogi polskiego złota
Jeden nawet już powstał, bo polsko-rumuński obraz „Złoty pociąg” z 1986 r. opisuje właśnie wojenne losy polskiego złota. Majątek, który Niemcy bardzo chcieli przejąć, co chwila wymykał im się z rąk, mimo ostrzeliwania konwoju, nalotów i zmuszania władz Rumunii o wydanie uciekinierów. Wszystko na nic. Cenny kruszec gromadził Bank Polski utworzony w 1924 r. w formie prywatnej spółki akcyjnej. Posiadał skarbce m.in. w Warszawie, Siedlcach, Brześciu. Ze względu na coraz większe zagrożenie ze strony Niemiec władze Polski podjęły decyzję o przetransportowaniu złota z Warszawy na wschód kraju już latem 1939 r. Ewakuację organizował płk Ignacy Matuszewski, zaś przeprowadził razem z mjr. Henrykiem Floyar-Rajchmanem.
Rozważano przewiezienie złota na Zachód, do banków francuskich, angielskich lub amerykańskich, jednak sprzeciwiał się temu wicepremier Eugeniusz Kwiatkowski. Zdecydowano więc o ewakuacji przez Rumunię, Turcję, Syrię do Francji, gdzie miało zostać przekazane Rządowi Rzeczypospolitej.
Gra na zwłokę
Złoto wywożono z oddziałów banku w Brześciu, Lublinie, Siedlcach i Zamościu. Transport pojechał do Łucka i Dubna na Wołyniu. Tam też skierowały się kolumny ze złotem z innych oddziałów. W Dubnie 3,8 tony złota przekazano do dyspozycji wojska. Pozostała część, czyli ponad 70 ton (1208 skrzyń) dotarła 13 września do granicy z Rumunią, a dwa dni później drogą kolejową do portu w Konstancy nad Morzem Czarnym. III Rzesza, która za wszelką cenę chciała przejąć polskie złoto, wywierała naciski na rząd rumuński. Jednak grał on na zwłokę, dzięki czemu – mimo ogłoszenia 15 września 1939 r. dekretu o uszczelnieniu granic – tankowiec Eocene przewożący złoto Banku Polskiego zdążył opuścić rumuńskie wody terytorialne.
Polski kruszec popłynął do Turcji. W Stambule 20 września przeładowano je do wagonów, a następnie przewieziono do Syrii, a potem do Libanu. 23 września transport dotarł do Bejrutu będącego pod kontrolą Francuzów. Władze w Paryżu zgodziły się przyjąć polskie złoto i zaproponowały złożenie go w jednym z oddziałów Banku Francji. Podjęto decyzję o przewiezieniu go – drogą morską – do Nevers. Cześć skrzyń wyruszyła 23 września, kolejne dopiero 2 października. Kiedy Niemcy zaatakowały Francję, polskie władze znów musiały szukać bezpiecznego schronienia dla złota. Tak trafiło do fortu Kayes położonego w głębi Sahary Francuskiej.
Korczewski akcent
O pomoc w przeprowadzeniu akcji poproszono hrabiego Krystyna Ostrowskiego, dziedzica majątku w Korczewie. Najprawdopodobniej zrobił to I. Matuszewski, który z początkiem września przyjechał do Korczewa. Organizatorom akcji zależało na wsparciu osób mających kontakty w krajach, przez które miało być przewożone złoto. K. Ostrowski był dyplomatą, przed wojną pracował dla Czerwonego Krzyża, odbywając z małżonką podróż dookoła świata, znał języki obce i miał liczne kontakty zagraniczne. Do konwoju z ewakuowanym złotem dołączyła też część rodziny hrabiego: żona Wanda, córka Beata i matka Helena. Rodzina poruszała się własnym autem, który – jak wspominała w jednym z wywiadów Beata Ostrowska-Harris – cały został wypełniony baniakami z benzyną. Hrabia Ostrowski uczestniczył w naradach kierownictwa w trakcie ewakuacji, a także podejmowaniu decyzji. Rodzina towarzyszyła transportowi aż do Bejrutu. Potem dotarła do Francji, a następnie Portugalii, gdzie angażowała się w pomoc humanitarną Polakom. W 1942 r. wylecieli do Anglii i tam osiedlili się.
O co toczyła się walka?
PYTAMY dr. Rafała Roguskiego z Instytutu Historii Uniwersytetu Przyrodniczo-Humanistycznego w Siedlcach, nauczyciela historii w Zespole Szkół Ponadgimnazjalnych nr 6 w Siedlcach
Jak duże mieliśmy rezerwy złota we wrześniu 1939 r.? Niemcy wiedzieli, o co walczą?
Władze Polski od czasu reformy monetarnej Władysława Grabskiego z 1 kwietnia 1924 r. przykładały dużą wagę do gromadzenia rezerw złota, co przekładało się na siłę polskiej złotówki. 1 września 1939 r. zasoby złota Banku Polskiego były ogółem warte 463,6 mln zł, (87 mln ówczesnych dolarów amerykańskich). Złoto o wartości 193 mln zł znajdowało się w skarbcu centralnym w Warszawie, 170 mln zł w Brześciu nad Bugiem, Lublinie, Siedlcach i Zamościu, a nieco ponad 100 mln zł w depozytach Banku Polskiego ulokowanych za granicą, głównie w Banku Francji, Banku Anglii oraz bankach amerykańskich i szwajcarskich. Szacowano, że zapasy złota II RP były prawie trzykrotnie wyższe niż szykującej się do wojny III Rzeszy Niemieckiej. Niemcy zdawali sobie z tego sprawę i próbowali je przejąć, zaś Polacy nie chcieli do tego dopuścić.
I podjęli decyzję o ewakuacji przez Rumunię, co również było ryzykowne…
Do wybuchu wojny, mimo podejmowanych prób, plany wywiezienia złota z Polski nie zostały zrealizowane. Kiedy Niemcy zaatakowali Polskę, rozpoczęli poszukiwania złota. Uznali, że zgodnie z prawem międzynarodowym polskie złoto, które można wykorzystać do finansowania wojny, spełnia kryteria zdobyczy wojennej. Za taką uważano broń, amunicję, wyposażenie wojskowe, pojazdy oraz zasoby finansowe należące do państwa. Niemcy w czasie II wojny światowej określenie zdobyczy wojennej rozumieli bardzo szeroko. Co może nią być, a co nie, określała m.in. konwencja haska z 1907 r. Regulamin dotyczący praw i zwyczajów wojny lądowej. Nietykalna była własność prywatna rozumiana również jako dobra kultury, nauki i własność placówek naukowych, kulturalnych i instytucji religijnych. A system rabunku dóbr kultury Niemcy rozwinęli bardzo starannie. Nic więc dziwnego, że zamierzali przejąć depozyty Banku Polskiego. Wybór drogi ewakuacji przez Rumunię był podyktowany tym, że ogłosiła ona neutralność w konflikcie polsko-niemieckim.
Wszystko udało się wywieźć?
Dzięki negocjacjom dyplomatycznym, w tym staraniom ambasadora Rogera Raczyńskiego, nocą z 13 na 14 września złoto ze Śniatynia wjechało do Rumunii. Wtedy to Niemcy zażądali oddania im go, uznając je jako polski materiał wojenny, a odmowę za ciężkie naruszenie przez Rumunię neutralności. 24 września złoto znalazło się w podległym Francji Bejrucie, skąd wywieziono je do Francji. Polski rząd nie zgadzał się na sprzedaż złota, traktując je jako skarb narodu. Po kapitulacji Francji polskie złoto wywieziono do Afryki, gdzie znalazło się w miasteczku Kayes w dzisiejszym Mali. W lutym 1944 r. część złota przewieziono do Dakaru, skąd dwa amerykańskie niszczyciele zabrały po 500 skrzyń ze złotem każdy i wywiozły do skarbców w USA i Wielkiej Brytanii. Wtedy do polskiego złota zaczęli rościć pretensje Sowieci, twierdząc, że rząd londyński nie powróci już do Polski.
Co stało się z nim po wojnie?
Po zakończeniu wojny alianci wycofali uznanie dla polskiego rządu w Londynie. Ze zdeponowanego w Wielkiej Brytanii złota Banku Polskiego wypłacono 3 mln funtów szterlingów z ogólnej sumy 32 mln na utrzymanie polskich uchodźców w Wielkiej Brytanii. W 1946 r. komunistyczne władze w Warszawie przejęły złoto z depozytów USA i Kanady. Pozostawiono je za granicą. W 1952 r., po nacjonalizacji banku Polskiego, depozyty złota przejął Narodowy Bank Polski. Finansowano nimi zagraniczne transakcje i zakupy. Depozyt szybko został spieniężony i częściowo zmarnotrawiony, gdyż część zakupów nie miała ekonomicznego uzasadnienia. Depozyt Banku Polskiego przez całą wojnę zachowano bez uszczerbku, ale polityki gospodarczej rządów komunistycznych przetrwać nie zdołał.
Dziękuję za rozmowę.
JAG