Miernota i ubóstwo kultury
Najbardziej napiętnowała koleżeństwo po fachu, które - jej zdaniem - bezwstydnie przyjęło zaproszenie do pokazania się na firmowanej przez „reżimową” Telewizję Polską opolskiej scenie. W społecznościowych mediach artystka zwierzyła się z niesmaku, jaki towarzyszy jej, kiedy tylko wspomni „o tych, którzy wystąpią na kolejnych koncertach dla «jedynej i słusznej» telewizji”. Wszak ona sama nie zgodziłaby się na udział w żadnej imprezie TVP. Nic innego, jak tylko rozległe „wooow!” na wdechu nie przyszło mi na takie dictum do głowy. I zaraz następne „wooow!”, kiedy sobie uświadomiłam karkołomną drogę, jaką zwana gwiazdą Jeżowska musiała przebyć, żeby tak się zmetamorfozować.
Nie wypominając, karierę zaczynała od – przez kogóż to firmowanego? – Festiwalu Piosenki Radzieckiej w Zielonej Górze. Potem nastąpił romans, a w zasadzie to nieco już znudzone sobą małżeństwo z piosenkami dla dzieci, pomiędzy którymi jak mantra przewijała się nachalna autopromocja „Najpiękniejsza w klasie”. Występowania pod szyldem TVP nie kojarzyła z dyshonorem, kiedy dwa lata temu na opolskiej scenie fetowała 40-lecie pracy artystycznej. Rządy Jacka Kurskiego nie przeszkadzały jej też w ochoczym przyjmowaniu posady jurorki w różnych programach TVP.
Złocistego blasku nabrała ta raczej blado świecąca gwiazda, kiedy skomponowaną przez nią piosenką „Miłość” Andrzej Piaseczny dokonał publicznego coming outu. Wtedy – z dnia na dzień – oboje stali się ulubieńcami „wolnych mediów”. Piasek dostał miejsce w centralnym punkcie sceny TVN-owskiego festiwalu w Sopocie, a Jeżowska dostąpiła zaszczytu otwarcia tegoż festiwalu. Namaszczona tym sposobem na supergwiazdę „nowego, lepszego świata”, odwdzięczyła się wpisem w społecznościowych mediach: „Festiwal Top of the Top w Sopocie przejdzie do historii! W obecnych czasach, kiedy władza chce ograniczać nam prawo do wolności, nobilituje miernotę i ubóstwo kultury, trzy dni z TVN było dla ucha i duszy prawdziwą ucztą. Klasa prowadzących, wybór utworów, publiczność… wszystko się zgadzało! Dziękuję TVN za powiew normalności i z lekkim obrzydzeniem myślę o tych, którzy wystąpią na kolejnych koncertach dla „jedynej i słusznej” telewizji …niestety”.
Stokrotnie pani Majce dziękujemy za takie przypomnienie! Jedyna i słuszna może być przecież tylko ta telewizja, do której po latach trudu i znoju wreszcie się pani Majka dobiła. Zatem z przypuszczeniem graniczącym z pewnością możemy domniemywać, że z tego powodu nawet najlżejsze obrzydzenie jej nie towarzyszy i że teraz z jeszcze głębszą motywacją będzie śpiewać „Od rana mam dobry humor”.
No i co jej będziemy żałować?! Niech ma.
Anna Wolańska