Idę po twoich śladach
Wychowanie to nie to samo, co wykształcenie. Szkoła, instytucje wychowawcze, choćby najznakomitsze, nigdy nie zastąpią rodziny w kluczowym dla dobra jednostki i społeczności procesie - nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości. Problem w tym, że żyjemy w epoce permanentnego braku czasu. Kradną go nam praca, technologie informatyczne, facebook. Przyzwyczajeni do szklanych ekranów komórek ludzie coraz rzadziej spoglądają sobie w oczy. Coraz mniej się rozmawia ze sobą, paradoksalnie - dom staje się zbiorem nieprzekraczalnych samotności! Ograniczenia pandemiczne dopełniły dzieła mentalnego zniszczenia.
O ile w procesie edukacji można zgromadzić wiedzę o świecie, przygotować się do zawodu, o tyle do tego, by stać się w pełni człowiekiem zdolnym do wejścia w zdrowe relacje, do poświęceń, empatii, podjęcia zadań społecznych itp. konieczna jest rodzina. Truizmem mogą wydawać się przypominane – w kontekście zadań rodzicielskich – po raz kolejny słowa, iż nie da się przekazać tego, czego samemu się nie ma: wiary, zasad moralnych, szacunku do innych. Ale tak jest!
Teoria to za mało. Choć słowa uczą, to jednak przykłady pociągają.
***
To był pierwszy wspólny wyjazd w góry! Wyczekany, wymarzony. Z plecakami, suchym prowiantem, spaniem w schronisku. Bez mamy i jej „ochów” i „achów”. Męski wypad! Któregoś dnia wybrali się na stromy szlak. Zrobiło się niebezpiecznie: śliskie kamienie po deszczu, błoto utrudniały marsz. „Bądź ostrożny i uważaj, gdzie stawiasz swoje kroki” – powiedział w pewnym momencie ojciec do dziecka. ...
Ks. Paweł Siedlanowski