Życie w strefie
- Ani ja, ani moja rodzina nie czujemy się bezpiecznie - twierdzi Renata Torbicz, która pracuje w jednym z włodawskich przedszkoli. - Przejeżdżające pod naszymi oknami samochody wojskowe wprowadzają atmosferę strachu - dodaje, zwracając również uwagę na utrudnienia związane z oczekiwaniem na kontrole w godzinach szczytu. - Mam już powoli dosyć tłumaczenia się za każdym razem z celu podróży - mówi. Danuta Pylak, mieszkanka Włodawy, przyznaje, że na razie czuje się bezpiecznie. - Nie mam wpływu na to, co się wydarzy. Przeżyłam stan wojenny, to i teraz dam sobie radę - mówi.
Poza strefę nie przemieszcza się Jolanta Radomska-Trojan. – Przeszkadzają mi samochody policyjne, jadące po kilka naraz, każdy z włączonym sygnałem. Hałasują niemiłosiernie. Myślę, że bez potrzeby – ocenia.
Liczą straty
Straty z uwagi na wprowadzone ograniczenia związane ze stanem wyjątkowym ponoszą przedsiębiorcy, szczególnie ci, którzy świadczą usługi hotelarskie, turystyczne oraz prowadzą działalność gospodarczą w zakresie gastronomii. Wprawdzie rząd obiecał rekompensaty w wysokości 65% średniego miesięcznego przychodu, jaki osiągali w ciągu trzech miesięcy poprzedzających stan wyjątkowy, mimo to przedsiębiorcy martwią się o przyszłość. – Przed wprowadzeniem stanu wyjątkowego także poza sezonem przyjeżdżali turyści, teraz muszę odmawiać gościom rezerwacji, bo nie mogę świadczyć usług agroturystycznych. Z dnia na dzień przestałem zarabiać – żali się Wiesław Stefaniuk, właściciel gospodarstwa agroturystycznego Siedlisko „Pod dębem” w okolicach Kodnia nad Bugiem.
Mieszane uczucia
Nieustabilizowana sytuacja na granicy budzi mieszane uczucia wśród mieszkańców. Ci, którzy spotkali uchodźców blisko swoich gospodarstw, czują niepokój, bo nie wiedzą, czego się spodziewać, jak się zachować. Na te i inne wątpliwości odpowiedzi udzielają żołnierze Wojsk Obrony Terytorialnej. O to jak zachować się wobec imigrantów, lokalna społeczność pyta też swoich proboszczów. Dziekan dekanatu janowskiego ks. prałat Stanisław Grabowiecki przyznaje, że rozmawiał na ten temat z ludźmi po zdarzeniu w miejscowości Woroblin, gdzie 19 października dwóch migrantów próbowało przepłynąć Bug wpław, by dostać się z Białorusi do Polski. – Jeden z uchodźców utonął, drugi dotarł do nas. Nie wiemy, czy pojawią kolejni, ale nie możemy odwrócić się od nich plecami. Wyjaśniam mieszkańcom, że należy zapewnić pierwszą pomoc ewentualnemu uchodźcy i zgłosić sprawę do placówki Straży Granicznej. Musimy tym ludziom dać odzież, jedzenie, ale nie możemy ich przechowywać. Trzeba ich przekazać odpowiednim służbom. Z pełnym zrozumieniem podchodzimy do pracy straży, wojska i policji – podkreśla ks. dziekan S. Grabowiecki.
Najważniejsze jest bezpieczeństwo
Wprowadzenie stanu wyjątkowego w przygranicznym pasie poprawiło bezpieczeństwo na tym terenie dzięki obecności policji i wojska. – Od momentu wzmożonych kontroli poczułam, że służby stoją na wysokości zadania. Nie zostaliśmy pozostawieni sami sobie – mówi mieszkająca przy granicznej rzece Bug Weronika Król, dodając, że wprowadzenie stanu wyjątkowego nie wpłynęło negatywnie na jej życie.
– Kontrole na granicy są potrzebne, a funkcjonariusze przeprowadzają je bardzo sprawnie. Bezpieczny czułem się w tym mieście zawsze, jednak widok wzmożonej aktywności policji i wojska napawa mnie większym spokojem w kontekście ewentualnego zalewu uchodźców. Stan wyjątkowy nie wpłynął znacząco na funkcjonowanie zawodowe. W żłobku, który prowadzę, musiałem jedynie wystawić zaświadczenia o uczęszczaniu dziecka do placówki, żeby rodzice swobodnie rodzice mogli przyjeżdżać do Włodawy – opowiada Rafał Rędziniak z Włodawy, który regularnie przekracza strefę, w której obowiązuje stan wyjątkowy.
Trasę z Włodawy do Chełma codziennie pokonuje Elżbieta Bartosiak. – Pracuję w Chełmie, dlatego jestem kontrolowana dwa razy dziennie. Da się z tym żyć, przyzwyczaiłam się do tej sytuacji. Widok policji czy wojska już mnie nie dziwi, czuję się bezpiecznie – zapewnia. – Nie widziałam uchodźców, może dlatego nie obawiam się, że przyjdą do mojego domu. Wiem, że osoby mieszkające w pobliżu lasu mają takie obawy. Ja funkcjonuję zupełnie normalnie, także jako lider „Szlachetnej paczki”. Kiedy na potrzeby naszej akcji będzie trzeba dojechać do potrzebujących rodzin, zamierzamy ubiegać się o przepustki w SG, ponieważ wolontariat nie uprawnia nas do swobodnego poruszania się w strefie objętej stanem wyjątkowym – zaznacza Bartosiak.
Poddawana kontrolom mieszkanka Włodawy Władysława Wójcik, która dojeżdża do swojej pracowni malarskiej w Żukowie, zwraca uwagę na wysoką kulturę osobistą kontrolujących i. – Czuję się bezpiecznie, bo wiara w ludzi i ich dobro w każdej sytuacji nie zakłóca mojego spokoju – mówi.
Stan wyjątkowy w pasie granicy z Białorusią w województwach lubelskim i podlaskim obowiązuje od 2 września. Został on wprowadzony na 30 dni na mocy rozporządzenia prezydenta Andrzeja Dudy wydanego na wniosek Rady Ministrów. 1 października prezydent podpisał rozporządzenie o przedłużeniu stanu wyjątkowego o 60 dni.
Joanna Szubstarska