Komentarze
Chcą rewolucji?

Chcą rewolucji?

- Nie chce pan czasem kilka taczek sezonowanego drewna na opał? - zagadnął któregoś popołudnia sąsiad.

- A co? Pan nie będzie w tym roku ogrzewał domu? - zapytałem. - Przecież zima coraz bliżej. A wieczorami to już trzeba przepalać, bo w chałupie nie idzie wysiedzieć - mówiłem mocno zdziwiony tym, że tuż przed pełnią sezonu grzewczego pan Jan pozbywa się pełnowartościowego opału.

– No tak, zima za pasem… Ale mnie tu od paru miesięcy nachodzili różni tacy i proponowali a to panele, a to coś na gaz, a to wreszcie jakiś wynalazek do ogrzewania domu prądem. I widzi pan, oddałem na złom dobry piec, w którym paliłem drewnem, a w zamian dostałem pilota do ustawia temperatury w pokoju – opowiedział emeryt.

– O…, to moje gratulacje. Idzie pan z duchem czasu… Teraz się pan nie napracuje przy rąbaniu szczapek, no i ekolodzy będą panu schlebiać – pochwaliłem seniora.

– A idź pan z tą technologią. Dobrze, że Bozia w tym roku tak długo pozwala cieszyć się słonecznymi dniami. Po tym, jak zobaczyłem rachunek za prąd, to cały ten piec elektryczny ustawiam na minimum. W domu zimno. Żona zdenerwowana. Co z tego, że mam kawałek własnego lasu, gdzie leży pełno suszków, skoro nie mam ich gdzie palić. No ale widzisz pan, tak mnie ogłupili, tyle rekompensat za stary piec obiecali, miał być tani prąd…, a jak przyszło co do czego, to się okazuje, że tych czternastek od Morawieckiego niedługo już na nic nie wystarczy – mówił zirytowany sąsiad.

Ceny energii (i ogólnie postępująca drożyzna) to jedna z ważniejszych spraw, która zaprząta dziś głowę nie tylko pana Jana. Jeszcze nie tak dawno słyszeliśmy od przedstawicieli władz, że energia będzie tylko i wyłącznie tanieć, gdyż z roku na rok przybywa nowych, coraz mniej energochłonnych technologii. Minęło trochę czasu i… strach spojrzeć na rachunki za gaz, paliwo czy światło. I to nie tylko w Polsce. W wielu krajach zakazano już korzystania ze stosunkowo tanich kopalnych źródeł energii, wprowadzając zasady tzw. zielonego ładu. Nowej ideologii, której celem jest doprowadzenie do sytuacji, w jakiej – jak mówią globaliści – „nie będziecie mieli nic i będziecie szczęśliwi”.

Coraz więcej wskazuje na to, że niebawem będziemy zasypywani całą masą recept podobnych do tej, jaką przypisuje się ostatniej królowej Francji Marii Antoninie, która, komentując wieści na temat głodu w przedrewolucyjnym państwie, miała powiedzieć: „Nie mają chleba – to niech jedzą ciastka”.

Masę podobnych instrukcji mówiących nam, jak postępować, dostajemy od pewnego czasu choćby od uczestników odbywających się cyklicznie szczytów klimatycznych. Podczas ostatniego zlotu hipokrytów, którzy do Glasgow przylecieli ponad 400 samolotami – i z całą pewnością nie przejęli się sprawą tak błahą, jak nasze rachunki za prąd – podsunięto szefom rządów do podpisania różne deklaracje mające na celu złupienie jak największej liczby ludzi. Jednym ze zobowiązań, które zadeklarowała się przyjąć także Polska, jest zaprzestanie wydobycia węgla i produkcji energii elektrycznej przy jego użyciu. Czy ktoś coś z tego rozumie? Dla mnie to trochę tak, jakby Saudyjczycy zapowiedzieli koniec wydobycia ropy naftowej, a Rosja gazu.

Arystokratyczna świta czasów Marii Antoniny drżała przed wybuchem rewolucji. Współczesne „elity” polityki, mediów i popkultury spotykają się głównie po to, by ustalić, jak ją rozpętać.

Leszek Sawicki