Jedni jasności, ów ciemności szuka
Wspomniany powyżej wieszcz - Adam Mickiewicz - nie dosyć, że maltretowany na rozmaite sposoby na wszystkich poziomach szkolnej edukacji, ma też (nie)szczęście wyjątkowo często gościć na polskich scenach. Uwaga artystów sceny koncentruje się głównie na „Dziadach”, nazywanych - i dotyczy to zwłaszcza Części III - narodowym arcydramatem. Był ten w oryginale wymierzony przeciw zaborcy arcydramat przez lata całe przycinany do aktualnej polskiej sytuacji.
Można by tu wymieniać liczne nazwiska, przywoływać spektakle, które poruszały nie tylko obecną w teatrze widownię, ale przyczyniały się do politycznych przetasowań. Zawsze jednak towarzyszyła temu troska o ojczyznę i wyrażona przez poetę nadzieja, że „Nasz naród jak lawa,/ Z wierzchu zimna i twarda, sucha i plugawa,/ Lecz wewnętrznego ognia sto lat nie wyziębi;/ Plwajmy na tę skorupę i zstąpmy do głębi”.
Wygląda jednak na to, że najnowsza premiera, przygotowana przez krakowski Teatr im. Słowackiego w 120 rocznicę wystawienia spektaklu w inscenizacji i scenografii Stanisława Wyspiańskiego, nie tylko z tych słów rezygnuje. Bo dzisiaj znacznie lepiej się beznadzieja sprzedaje.
Nagradzana za innowacyjność w teatrze reżyserka aktualnie wystawianych „Dziadów” zamieniła zarówno – jak nakazuje obowiązująca teraz polityczna poprawność – Gustawa/Konrada-mężczyznę na Gustawa/Konrada-kobietę, jak i patriotycznych spiskowców, którzy w jego celi opowiadają o swoim losie, na skrzywdzone kobiety: doprowadzone do zbrodni ofiary domowej przemocy i walczące o swoją godność i wolność, czyli głównie o „prawo do własnego brzucha”, uczestniczki ulicznych protestów. I walka to z nie byle jakim wrogiem, tylko z podłą i pełną hipokryzji władzą. Ma się rozumieć – aktualną władzą. A co z przesłaniem Wielkiej Improwizacji? Ee, tam… Nie czas żałować róż, gdy idzie o dokopanie aktualnie rządzącym, czyli – jak przekonuje kreatorka krakowskiego spektaklu – „nacjonalistom, rasistom, homofobom i mizoginom”.
Żeby potwierdzić swoją nagrodzoną za granicą innowacyjność, reżyserka umieszcza obrzęd dziadów w skojarzonej z Jedwabnem stodole. W tej ze spektaklu nacjonaliści biją Żydów i gwałcą – pokazaną z zupełnie innej niż u Mickiewicza perspektywy – dziewicę Zosię. Nie mogło też, oczywiście, zabraknąć zakłamanego i lubieżnego biskupa, a odrażający Senator to, też oczywiście, przedstawiciel aktualnej władzy. Tak ponadczasowość „Dziadów” rozumie krakowski teatr.
Ale jedni jasności, inni ciemności szukają; jednym pachną fiołki, a innym…
Anna Wolańska