Na chwilę przed świętami
Protestant mówił, że Boże Narodzenie oznacza 50% wzrost zysków. Katolik powiedział, że patrzy na wynik finansowy, a święta Bożego Narodzenia to 20% wzrost zarobków po opodatkowaniu. Ateista mówił, że biznes bożonarodzeniowy jest tak dochodowy, że w dzień Bożego Narodzenia on i jego przyjaciele zbierają się wokół choinki, trzymają za ręce i śpiewają: „O, jakiego mamy przyjaciela w Jezusie!”. Być może niektórym taki obrazek będzie wydawać się zabawnym i nierzeczywistym. I zapewne o to chodziło twórcom tego przedświątecznego programu. Ale dla mnie było to pewnego rodzaju wytrącenie z letargu. Nie idzie jednak tylko o wejście w tzw. kulturę „obudzonych”, która jest pewną nowością w dzisiejszych czasach.
Najogólniej mówiąc, to pewna droga intelektualna, której finałem jest samozwańcze oświecenie, domaganie się dla siebie statusu ofiary, na wpół dramatyczne wyrzucanie z siebie skarg na innych i całą rzeczywistość oraz besztanie przeciwników à la Greta Thunberg z jej lekko komicznym okrzykiem: „Jak śmiesz!”.
Obraz świata nie tylko polskiego
Praktykujący chrześcijanie stali się wyśmiewaną, a nawet pogardzaną mniejszością. Przynoszenie Biblii do pracy jest bardziej niebezpieczne dla reputacji i kariery niż niemoralne książki ocierające się o pornografię i przemoc. Im mniej rozmawiamy o Jezusie i Bożym Narodzeniu (stop! – o „wakacjach zimowych”), tym bezpieczniejsi jesteśmy w kulturze ateistycznej. Ale ciekawym jest, że w przestrzeni publicznej pojawił się ostatnio termin „przywłaszczenie kulturowe”, który oznacza jedną z poważnych niesprawiedliwości odkrytych niedawno przez kulturę „obudzonych”. Jest to, według autorytatywnych źródeł, niewłaściwe przejęcie elementów kultury mniejszościowej przez członków kultury dominującej. Większość kultury głównego nurtu już wyjęła Chrystusa z Bożego Narodzenia. I właśnie poprzez „przywłaszczenie kulturowe” nadal zarabia na Nim, jednocześnie nadużywając praw chrześcijan. Mamy więc zimowe choinki, świąteczne lampki, wieńce, wakacje – bez Jezusa.
Jak śmiesz!
Nie mamy problemu z ateistami, którzy uczciwie zarabiają na świętach. Ale kiedy kultura ateistyczna zarabia na Jezusie, jednocześnie oskarżając Jego wyznawców o nienawiść i nietolerancję, nadszedł czas, aby powstać i, no cóż, ubiegać się o status ofiary. A co sobie przywłaszczyli z naszej kultury? Ano to właśnie:
Przywłaszczyli sobie choinkę będącą symbolem Jezusa. Zimą to, co wiecznie zielone, staje się znakiem życia wiecznego i przypomina chrześcijanom „drzewo życia”, obraz Chrystusa na krzyżu.
Przywłaszczyli sobie wieńce. Wieńce zdobią nasze centra handlowe i firmy. Ale okrągły kształt – bez początku ani końca – reprezentuje Boga, a wiecznie zielone rośliny życie wieczne.
Przywłaszczyli sobie ostrokrzew. Ale święte drzewo to kolejny chrześcijański symbol. Ostre liście symbolizują koronę cierniową noszoną przez Jezusa, a jagody symbolizują krople Jego krwi.
Przywłaszczyli sobie sezonowe światła i świece, ale świąteczne świecące światła symbolizują Jezusa, źródło wszelkiego światła. Jezus jest Światłością Świata.
Gwiazda na szczycie drzewa reprezentuje gwiazdę, która przyprowadziła Mędrców do Jezusa. Kieruje nas, byśmy podążali za światłem Zbawiciela, tak jak Mędrcy znaleźli Go, podążając za gwiazdą.
Poinsecja jest jak wiecznie zielone drzewo. Kwitnie zimą i symbolizuje życie wieczne. Kształt przypomina gwiazdę (zobacz ponownie Trzech Mędrców). Czerwone poinsecje przypominają nam o krwi, którą przelał za nas Jezus. Białe poinsecje symbolizują Jego czystość.
Dzwonki bożonarodzeniowe symbolizują hymn aniołów w niebie obwieszczających narodziny Jezusa i wielbiących Boga: „Chwała na wysokości Bogu, a na ziemi pokój ludziom dobrej woli”.
Laski cukierków przypominają nam o lasce niesionej przez pasterzy, którzy odwiedzili małego Jezusa, oraz to, że Jezus jest Dobrym Pasterzem, który delikatnie prowadzi nas do bezpieczeństwa i pokoju. „Pan jest moim Pasterzem, nie ma niczego, czego bym chciał” (Ps 23).
Święty Mikołaj przynosi dzieciom prezenty na Boże Narodzenie. Święty Mikołaj, katolicki święty z IV w., a nie krasnal rodem z Disney’a.
Boże Narodzenie to czas dawania – i wydatków konsumenckich. Mędrcy „zaoferowali mu prezenty: złoto, kadzidło i mirrę” (Mt 2,11). Ale największy dar ze wszystkich pochodził od naszego Ojca Niebieskiego: „Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne”. (J 3,16) W dzień Bożego Narodzenia pamiętamy, że Zbawiciel jest prawdziwym darem Bożego Narodzenia.
Nie mogą nawet uciec przed Jezusem, kiedy sprowadzają Boże Narodzenie do „święta zimowego”. Wszak „święto”, to „święty czas”, a gdzie tutaj o świętości mowa?
Nadszedł czas naszych żądań
Jeśli nasi adwersarze tak bardzo pragną oskarżać nas, chrześcijan, o zawłaszczanie kulturowe, to trzeba im postawić jasne żądanie: bądźcie konsekwentni. Rugujecie Jezusa z przestrzeni publicznej, to zostawcie w spokoju także całą symbolikę świąteczną. A zwłaszcza w przestrzeni handlowej. Nie możecie żądać wyrzucenia Jezusa i jeszcze na Nim robić swoje interesy handlowe. Łapy precz od wszystkiego, co wiąże się z Jezusem. Wymyślcie sobie swój własny świat i na nim zbijajcie kokosy. A tymczasem w czasie Adwentu my, chrześcijanie, nadal będziemy przygotowywać się do narodzin naszego Zbawiciela poprzez dobrą spowiedź i praktyki pokutne: „Przygotujcie drogę Panu, prostujcie Jego ścieżki”. Wśród surowej, jałowej, nietolerancyjnej i brzydkiej kultury udekorujemy nasze kościoły i domy symbolami Bożego Narodzenia: migoczącymi światłami, zimozielonymi roślinami, słodyczami i prezentami – pamiątkami Jezusa oraz słodyczy Ewangelii. A w samo Boże Narodzenie zgromadzimy się wokół udekorowane.
Ks. Jacek Świątek