Historia
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Tak Bóg wchodzi w naszą codzienność

Ile kościołów w naszej diecezji, tyle pomysłów na szopki. Przed Świętą Rodziną, która w każdej zajmuje - niezależnie od formy i wystroju - centralne miejsce, zginamy kolana. Zapach siana i światło gwiazdy nad betlejemską stajenką przywołują dobre wspomnienia. Wzruszają. I tak ma być.

Zwyczaj budowania szopek zapoczątkował św. Franciszek z Asyżu. Dokładnie 24 grudnia 1223 r. w Greccio - miasteczku usytuowanym na zboczu góry, zorganizował on pierwszą na świecie żywą szopkę bożonarodzeniową, chcąc unaocznić ludziom prawdę o przyjściu do nich Boga. Mieściła się ona w grocie. W usłanym sianem żłóbku ułożono wyrzeźbioną w drewnie figurkę Jezusa, a obok niego ustawiono żywego woła i osła. W postacie Świętej Rodziny wcielili się mieszkańcy Greccio. Po śmierci św. Franciszka jego współbracia kontynuowali zwyczaj budowania szopek. Okazało się, że ten prosty sposób prezentowania treści ewangelicznych dobrze przemawia do wiernych. W Polsce za sprawą franciszkanów pierwsze szopki pojawiły się pod koniec XIII w. Dzisiaj trudno wyobrazić sobie bez nich Boże Narodzenie.

W kościele św. Józefa Robotnika w podsiedleckich Wołyńcach budowanie szopek, które na długo zapadają w serce i pamięć, zapoczątkował śp. ks. Janusz Stefaniuk, proboszcz parafii w latach 2010-2019. – Zadecydowały o tym jego artystyczne wykształcenie i talent. Do starannego przygotowywania świątecznych dekoracji obliguje też ciekawa architektura naszego kościoła – mówi ks. Jacek Mucha, obecny proboszcz parafii. Oczywistym stało się, że będzie kontynuował dzieło swego poprzednika – ze świadomością, iż tego oczekują parafianie przyzwyczajeni do dekoracji, które wychodzą poza konwencję.

– Szopki nawiązują do tematu roku duszpasterskiego lub aktualnych wydarzeń. Idea wychodzi ode mnie, ale w jej realizacji zawsze pomagają parafianie – precyzuje proboszcz. Jak mówi, przyjął zasadę, by z tym dodatkowym przesłaniem szopki wiązać treść homilii głoszonej na Pasterce. W tym roku inspiracją były słowa wiersza Ernesta Brylla „Boże Narodzenie”: „Wokół radość. Kolędy szeleszczące złotko./ Najbliżsi jak pasterze wpatrują się w Niego/ I śmiech matki – bo dziecko przeciąga się słodko/ A ono się układa do krzyża swojego”. Dlatego w szopkę został wkomponowany krzyż w postaci cienia na ścianie. – Przypomina o wcieleniu syna Bożego, który przyszedł, by odkupić nas, ludzi, ofiarą na krzyżu. Krzyż wskazuje również na nasz los: Jezus wspiera nas w dźwiganiu naszych krzyży – wyjaśnia ks. J. Mucha.

– Kiedy podczas koncertu kolęd, który odbył się w kościele w Wołyńcach 9 stycznia, wyświetliliśmy zdjęcia 12 szopek, z tego dziewięć autorstwa ks. Stefaniuka, okazało się, że w pamięci parafian utrwaliły się na tyle, że większość z nich bezbłędnie przypisali do roku – dodaje.

 

Tutaj dzieje się dużo

Na szopkę w parafii bł. Honorata Koźmińskiego w Białej Podlaskiej można patrzeć bez końca. Przyciąga uwagę wielkością – poza betlejemską stajenką przedstawionych zostało kilka innych scen. Dla jej autora – ks. Tomasza Sałasińskiego – tworzenie szopek bożonarodzeniowych i szukanie nowych rozwiązań stało się swego rodzaju pasją. – W 2020 r. chodziła za mną myśl, żeby zrobić coś, co w smutnych czasach pandemii uradowałoby parafian. Pomyślałem o ruchomych figurkach – na wzór szopki w Kalwarii Zebrzydowskiej. Okazało się jednak, że wykonawców takich figurek jest Polsce jak na lekarstwo. Zamówienia trzeba składać już latem. I że raczej nie uda się wyposażyć w nie szopki jednorazowo, bo nie pozwala na to wysoka cena. U jednego z wytwórców zamówiłem kilka figurek na kolejny rok, a „od ręki” udało mi się kupić kilka we Włoszech – opowiada.

W tegorocznej szopce jest już dziesięć figurek z mechanizmem wprawiającym je w ruch. To postaci dawnych rzemieślników, m.in. młynarza, kowala, garncarza. Bardzo pracochłonne jest samo rozstawienie szopki. Wiele godzin precyzyjnej pracy wymagało wcześniejsze przygotowanie wszystkich elementów, które stanowią niejako oprawę dla postaci: grot, domków, roślinności. To dzieło rąk ks. Tomasza wspieranego w realizacji przez pana Waldemara. Zainteresowanie jest duże. – W ubiegłym roku katecheci przyprowadzali do kościoła uczniów, parafianie – rodzinę i znajomych spoza Białej. Teraz emocje trochę opadły, ale nie zmieniło się jedno: przy szopce nigdy nie brakuje dzieci – dodaje kapłan.

 

Zatrzymać się przy szopce

– Nie jestem zwolennikiem szopek monotematycznych, nawiązujących do konkretnego wydarzenia czy sytuacji. Odnoszę wrażenie, że dzisiaj, w wielkim natłoku informacyjnym ludzie wolą zatrzymać się przy takiej przestrzeni, która uspokaja, wycisza emocje, sprawia, że poczują się po domowemu, u siebie – tłumaczy ks. T. Sałasiński. Wtedy – jak mówi – łatwiej zrozumieć, że Pan Jezus wchodzi w naszą codzienność. I zostaje z nami.

– Warto podjąć trud przygotowania szopki w nowej odsłonie, by podprowadzić innych do prawdy wiary, skłonić do refleksji. W tym roku jakby na nowo przejęła mnie myśl, jak ważni muszą być dla Boga ludzie, że przyjął On ludzką naturę i postać, by zapewnić nam życie wieczne. A to maleńkie, kruche Boże Dzieciątko, jakie oglądamy w każdej szopce, przychodząc na świat, jest zdane na człowieka – przypomina ks. J. Mucha.

 

Bez tradycji ani rusz

Łukowski rzeźbiarz Stanisław Gaja nie potrafi odpowiedzieć, ile szopek wyszło z jego warsztatu. – Najwięcej chyba takich z rozstawnymi figurkami, które można komponować pod choinką, jak kto chce – dla dzieciaków to ogromna frajda. Ale rzeźbiłem też szopki w bryle. I ścienne. I w tryptyku, z otwieranymi bocznymi ściankami: na środku Maryja z Józefem, Jezusek na sianku, a z obu stron pokłon składają Mędrcy ze Wschodu i pasterze, z góry spoglądają anieli – opowiada.

W ludowej rzeźbionej szopce najważniejsza jest Święta Rodzina: Dzieciątko z rodzicami. Więcej się dzieje, jeśli znajdą się też pastuszkowie, Trzej Królowie i aniołki. A ze zwierząt baranki, owieczki, krówki i wielbłąd. Wszystko pomalowane żywymi kolorami – że w oczach gra, a serce rwie się do kolędy!

– Za mojej młodości drugiego dnia świąt zaczynało się kolędowanie od domu do domu. To dopiero było radość – ile śpiewów, ile śmiechu! Dzisiaj ludowa tradycja odchodzi bezpowrotnie. Jak widzę, najważniejsza jest choinka. Zwyczaj ustawiania szopki w domach zanika. A szkoda – bo przecież bez szopki nie ma Bożego Narodzenia. Taka jest tradycja. I jej powinniśmy się trzymać – mówi S. Gaja.

 

***

W archikatedrze św. Jana Chrzciciela na warszawskiej starówce przed Bożym Narodzeniem można w tym roku obejrzeć taką oto szopkę: mroczną ciemność wnęki w nawie bocznej rozświetla figurka Jezusa. Nie ma nic więcej: tylko czerń i Dzieciątko, od którego bije światło. I nasze zdumienie.

Podpowiedź, jak odczytać przesłanie, znajdujemy na stronie internetowej parafii archikatedralnej. Czytamy: „Czy nasza codzienność nie przypomina czasem wędrowania w ciemności, po omacku, bez celu? To w naszej szopce symbolizuje długi i ciemny korytarz – tunel ciągnący się gdzieś w niepewną przyszłość… Ciemność grzechu, smutku, bezradności. Mrok niespokojnych czasów, chaos informacji, bałagan hierarchii wartości… Te ciemności zdają się być coraz ciemniejsze, coraz trudniej nam znaleźć w sercu pokój… Bóg posyła na świat swojego Syna, aby uwolnił człowieka z ciemności! To dlatego pośrodku tej ciemnej drogi, w naszej szopce umieszczony został Chrystus. Położony na snopku słomy i na odrobinie sianka, jest oświetlony silnym, punktowym światłem. To światło ma wyrażać prawdę, jaką odczytujemy w Ewangelii: Ja jestem światłością świata – mówi Chrystus.

On rodzi się w stajence, by dać światu pokój, pojednanie. By swoją światłością rozpromienić wszelkie mroki i ciemności życia”.

LI