Za wszelką cenę
Uczestnicy polskich reality show często ukrywają przed publicznością swoją przeszłość lub mówią jedynie o dobrych rzeczach, którymi mogą się pochwalić. Niestety, nie zawsze bywało u nich tak pięknie, jak mogłoby się wydawać. Prym w doborze bohaterów z długą listą wykroczeń na koncie wiedzie stacja TTV - producent programu „Królowe życia”. Na ekranie tytułowe „królowe” wiodą wystawne życie i na każdym kroku chwalą się pieniędzmi, których mają w bród. Najbardziej rozpoznawalna bohaterka programu przed zdobyciem „sławy” odsiadywała wyrok kilkunastu miesięcy pozbawienia wolności za nakłanianie do prostytucji i prowadzenie agencji towarzyskiej. Co ciekawe, stała się ulubienicą widzów - na instagramie obserwuje ją ponad milion osób.
Pod zdjęciami zagranicznych wojaży, drogich samochodów czy luksusowej biżuterii są tysiące polubień i zachwyconych komentarzy. A sama celebrytka wystąpiła w filmie Patryka Vegi.
Kolejna z uczestniczek w przeszłości miała usłyszeć prawomocny wyrok za sfałszowanie dowodu zakupu samochodu. Jeszcze inna z kobiet została zatrzymana w sprawie korupcji. Razem ze swoim partnerem mieli wręczyć łapówkę rzędu miliona złotych jednemu z prokuratorów. Do tego „szacownego” grona dołączył w ostatniej edycji programu deweloper ze Szczecina (ksywka Megakot), który został przedstawiony jako miłośnik motoryzacji i mody.
Płyną skargi
Kwestię niechlubnej przeszłości szczecinianina nagłośnił w mediach społecznościowych aktywista społeczny Jan Śpiewak. W swoim poście opisał, że „Megakot” chwalił się kontaktami z dużo młodszymi kobietami i braniem narkotyków. Jednocześnie zwrócił uwagę, że cztery z jego byłych partnerek już nie żyją, a policja podejrzewała go o zabójstwo jednej z nich. Zdaniem aktywisty w telewizji nie ma miejsca na promowanie tego typu osób. ...
HAH