Mowa zranionego ciała
Czy samookaleczenia stanowią duży problem w społeczeństwie?
W ostatnich latach obserwujemy znaczący wzrost osób dokonujących samouszkodzeń, szczególnie wśród dzieci i młodzieży. Niepokojące są również dane dotyczące samobójstw. Według statystyk Komendy Głównej Policji, od stycznia do listopada 2021 r. ponad 1,3 tys. nastolatków próbowało odebrać sobie życie. To ponad 500 osób więcej niż w całym roku 2020. Skala zjawiska może być jeszcze większa, bo podane dane są oficjalne, nie mamy natomiast informacji o podjętych, ale niezgłoszonych próbach samobójczych…
Niepokojące są również dane dotyczące wieku osób po próbie samobójczej. W przedziale 7-12 lat odnotowano w ostatnim czasie 51 prób samobójczych. Patrząc natomiast na dane dotyczące płci, widzimy, że częściej prób samobójczych oraz samookaleczeń dokonują dziewczynki. I to faktycznie można zaobserwować wśród nastolatków, którzy zgłaszają się do gabinetów psychoterapeutycznych. W ubiegłym roku w grupie wiekowej 13-18 lat było 911 prób samobójczych, wśród chłopców – 353. Różnica jest znacząca.
Z czego to wynika?
Na załamanie kondycji zdrowia psychicznego młodych ludzi miała wpływ pandemia: izolacja od rówieśników i społeczna, często również sytuacja rodzinna, stres związany z nauczaniem zdalnym, a potem z powrotem do szkoły. Zresztą, sytuacja niepewności i braku bezpieczeństwa nie wpłynęła dobrze na nikogo. Gdy my, dorośli, mamy zbyt dużo obowiązków, to bardzo często doświadczamy zaburzeń lękowych, depresji, nerwowości, bezsenności. To samo dotyczy dzieci, których układ nerwowy dopiero się rozwija.
W obecnym czasach wiele dzieci nie wie co to czas wolny, czas na beztroską zabawę. Nadmiar obowiązków szkolnych, ale i zajęć dodatkowych, nie sprzyja zdrowiu psychicznemu. Młodzi są przemęczeni, przebodźcowani, potrzebują uwagi i zainteresowania rodzica, ale takiego prawdziwego – nie na zasadzie pytania rodzica „jak było w szkole?”, „co dostałeś z klasówki i czemu tak słabo?”.
Co powinno nas zaniepokoić?
Zanim dziecko zacznie dokonywać samookaleczeń czy mieć myśli samobójcze, bardzo często wysyła do dorosłych różne sygnały ostrzegawcze. Nie zawsze będą one wypowiedziane wprost, więc trzeba być czujnym. Bardzo częstą reakcją rodziców na komunikaty dziecka typu „zabiję się” jest krzyk, płacz, obrażanie się. To najczęściej wynika z bezradności rodzica, lęku. Taka reakcja może jednak przynieść odwrotny skutek. To, że ja nakrzyczę na dziecko, czy zacznę płakać w jego obecności, nie pomoże, nie sprawi, że odciągnie je to od popełnienia strasznego kroku.
To, co powinno zaniepokoić rodziców, to blizny, zadrapania, skaleczenia, siniaki niewiadomego pochodzenia, ślady krwi na ubraniu, częste opatrunki, noszenie ubrań z długimi rękawami pomimo np. bardzo wysokich temperatur na zewnątrz, unikanie aktywności, podczas których mogą zostać odsłonięte rany i blizny, niechęć do przebierania się na basenie, siłowni, a także noszenie przy sobie ostrych narzędzi – żyletek, agrafek, pinezek, spinaczy, nożyków itp. Samookaleczenia mogą też towarzyszyć zaburzeniom oraz chorobom psychicznym: depresji, zaburzeniom lękowym, odżywiania, uzależnienie od substancji psychoaktywnych czy mogące się rozwijać zaburzenia tzw. osobowości borderline. Samookaleczenia dotyczą również tych młodych, którzy mają trudność z regulacją emocji, radzeniem sobie ze stresem, kontrolą impulsów, komunikacją interpersonalną, a także z akceptacją własnego ciała – mogą uważać je np. za odrażające. Samouszkodzenia często są metodą radzenia sobie z problemami oraz utrzymywania się przy życiu, wbrew ogromnemu napięciu psychicznemu, które towarzyszy młodemu człowiekowi.
Warto również nadmienić, że sposoby dokonywania samookaleczeń różnią się w zależności od płci. Chłopcy najczęściej dokonują uszkodzeń ciała np. przez przypalanie, zaś dziewczęta – zadrapania, nacięcia. Najczęściej wybieranymi miejscami do samookaleczeń są okolice brzucha, ud, ramion, przedramion, rąk czy też nadgarstków.
Jak więc reagować?
Przede wszystkim chcę zaapelować do rodziców, by się nie bali. „Trudny” komunikat musimy potraktować jako formę informacji mojego dziecka do mnie: coś jest nie tak, coś się ze mną dzieje, cierpię, sam tego nie rozumiem, ale potrzebuję czegoś innego niż twoich łez i krzyku. Spróbujmy zrozumieć, w czym może tkwić problem. Nie zakładajmy, że dzieci i młodzież – z racji wieku – ich nie mają. Czasem są one poważniejsze, niż nam się wydaje…
Samouszkodzenia mogą pełnić rolę komunikatu wysyłanego do otoczenia, niewerbalną prośbą, krzykiem o pomoc. Ranienie siebie może dawać złudne poczucie autonomii, kontroli, a nawet dumy z własnej siły. Samoookaleczenie może być także formą w pewnym sensie kary, pokuty, oczyszczenia. Robienie sobie krzywdy może też być związane z wcześniejszymi traumatycznymi wydarzeniami. Samookaleczenie, w oczach osoby dokonującej tego aktu, przynosi ulgę. Napięcie, żal czy lęk na chwilę znika. Po czasie jednak przychodzi poczucie winy. Młody człowiek bardzo często zdaje sobie z tego sprawę, obiecuje sam sobie, że już tego więcej nie zrobi, po czym w momencie kolejnego silnego napięcia emocjonalnego – ponownie korzysta z tej destrukcyjnej metody… Im szybciej przyjdziemy z pomocą, tym lepiej.
Nie jest to na pewno łatwe…
Z pewnością trudno jest zrozumieć, dlaczego młody człowiek nacina sobie skórę, parzy się ogniem, bije się, wyrywa sobie włosy z głowy, rozdrapuje rany czy polewa części swojego ciała żrącymi substancjami… Nie możemy jednak zaprzeczać, udawać, że problemu nie ma oraz minimalizować jego skali. Reakcje rodziców czy wychowawców bywają naprawdę różne: potępienie, groźby, zawstydzanie, unikanie rozmów, udawanie, że nie widzimy, nie domyślamy się, a także współczucie i emocjonalne wsparcie – często bez wsłuchiwania się w to, co dziecko chce nam powiedzieć. Stosowane są również kary, które tylko dolewają oliwy do ognia. Żadna z powyższych metod nie jest pomocna i skuteczna.
Jak zapobiegać autoagresji wśród dzieci i młodzieży?
Najważniejsze jest poczucie wsparcia ze strony rodziców, poczucie akceptacji – pamiętajmy, że poczucie akceptacji dziecka to nie to samo, co aprobata zachowań! Jeśli widzimy, że coś jest nie tak, nie bójmy się zaprowadzić dziecko do psychologa. Może zamiast sesji indywidualnych warto rozważyć skorzystanie ze wspólnej konsultacji lub sesji rodzinnych? Dzieci są często delegatami rodzinnymi. Natomiast kiedy dziecko ma problem, to najczęściej nie tkwi on tylko w dziecku, ale w całym systemie rodzinnym.
Zadawajmy otwarte pytania, czyli takie, które pozwolą dziecku powiedzieć więcej niż tak lub nie. Pozwólmy, aby dziecko dzieliło się z nami swoimi uczuciami, słuchajmy tego, co do nas mówi, pytajmy, bądźmy ciekawi, nie tylko wtedy, kiedy się samookalecza, ale w ogóle. I jeszcze jedno: w rozmowie starajmy się panować nad swoimi emocjami – nie krytykujmy, nie wyśmiewajmy i nie oceniajmy.
Dziękuję za rozmowę.
Iwona Zduniak-Urban