Podlasie memu sercu najbliższe przecież
Urodziła się w 1939 r. w nadbużańskiej wsi Dołhobrody, gdzie mieszka do dziś, przekazując tradycje ludowe kolejnym pokoleniom. Wszechstronnie utalentowana Karolina Demianiuk jest śpiewaczką, poetką, zajmuje się także rękodziełem: haftem, koronką i tkactwem. Od 1987 r. śpiewa w zespole Jutrzenka. Występuje również solo, a wraz z dziećmi tworzy zespół Dołhobrodzkie Zadułyńce. Wielokrotnie też pokazała swoje zdolności aktorskie, biorąc udział z Jutrzenką w widowiskach obrzędowych, do których pisała scenariusze. Jej talent dostrzegli reżyserzy filmu biograficznego „Popiełuszko, wolność jest w nas”, obsadzając ją w roli babci Marianny.
W 2013 r. ukazał się debiutancki tomik poezji artystki pt. „Moje wiersze”, w ostatnim czasie – zbiorek poetycki „Z legendą przez wieś”.
Wszyscy wokół rozmawiali po chachłacku
Na styku Podlasia i Polesia, gdzie leży wieś Dołhobrody, spotkać można mieszkańców posługujących się mową pogranicza polsko-ukraińsko-białoruskiego. – Kiedyś wszyscy wokół rozmawiali po chachłacku – zaznacza K. Demianiuk. – Nie mówiliśmy, że to gwara, zwracaliśmy się do siebie: „Mów do mene po prostu” lub „po naszymu”. Język polski był urzędowym, na co dzień posługiwaliśmy się mową chachłacką – opowiada.
Do dziś pani Karolina pamięta wiele pieśni śpiewanych tą gwarą i przekazuje je najmłodszym – dzieciom, z którymi występuje w zespole na lokalnych, powiatowych czy wojewódzkich festiwalach pieśni ludowej. – Znają na pamięć piosenki w mowie chachłackiej, a naśladując moją wymowę, prawidłowo potrafią akcentować wyrazy. Myślę, że będą swobodnie śpiewać, nieco trudniej przychodzi im porozumiewanie się po chachłacku, bo nie jest to mowa żywa – mówi śpiewaczka.
Puszła Kaśka żyta żaty…
W jednym z tekstów poetyckich, zamieszczonych w pierwszym tomiku, opisała z użyciem gwary historię dziewczyny, która poszła kosić sierpem żyto. Poetka pisała: „Puszła Kaśka żyta żaty/ Zabułasia serpa wziaty/ Czym że tebe budu żaty/ Budu w borozni łeżaty”. Następnie opisuje dzień dziewczyny, która zamiast żąć, zasnęła, śniąc o tym, aby żyto skosiło się samo i by z powodu jej bezczynności uniknąć sporu z matką, ponieważ „to by mama ne swaryła”. Wiersz przedstawia realistyczny obraz z życia polskiej wsi. To jeden z nielicznych tekstów napisany po chachłacku w pierwszym tomiku. Znakomita większość utworów pani Karoliny to teksty w języku polskim.
W drugim zbiorku już częściej pojawia się mowa chachłacka. – Kiedy piszę, mam czasami trudności z doborem polskich słów, łatwiej przychodzą te z używanej przez lata gwary – twierdzi Demianiuk.
W tomiku „Z legendą przez wieś” po polsku i chachłacku prezentowany jest wiersz „Len”. Jego wersy brzmią znajomo dla mieszkańców nadbużańskich wsi: „Luneć zyjszow huruszeńko/ Mem pułoty juho czysteńko/ Jak wże hoże pudruste/ To na synio zacwyte” (po polsku: Len zeszedł pięknie/ Będziemy pielić jego czyściutko/ Jak już pięknie podrośnie/ To na niebiesko zakwitnie). Poetka opisuje czynności związane z pracą przy lnie, w innym wierszu przedstawia przygotowania do budowy chaty aż do momentu zakończenia robót. „Stały dity pudrustaty/ Budym chatu buduwaty/ Bo ta szczo je wże sateńka/ A du toho szczej małeńka” (Zaczęły dzieci podrastać/ Będziem chate budować/ Bo ta co jest już stareńka/ A do tego jeszcze maleńka). To wiersz rymowany, bo tylko takie znalazły się w dorobku Demianiuk – spuściźnie literackiej, która nie ujrzała jeszcze w całości światła dziennego.
Na początku o kapuście
Poetka zaczęła pisać wiersze w latach 90. Wcześniej były praca zawodowa w sklepie, obowiązki domowe, pole i gospodarstwo. Jak sama przyznaje, brakowało czasu, aby sięgać po kartkę papieru. Powstawały zaledwie krótkie rymowanki, ale jedynie w pamięci, ponieważ nie było okazji, by je zanotować. Te pierwsze, już spisane, pojawiły się przy okazji promocji płyty zespołu Jutrzenka. – W domu kultury w Dołhobrodach przygotowano przyjęcie, podano potrawy dawnej kuchni regionalnej, m.in. kaszankę, sołoduchę czy kisiel – opowiada pani Karolina. – Wtedy też zaczęłam układać wierszyki. Na początku o kapuście. Poproszono mnie o kolejne rymowanki na temat innych potraw. Tak zaczęło się moje pisanie – wspomina.
Wiersze Demianiuk mają rym i rytm, bez tego trudno zrozumieć życie na wsi i ją samą – pielęgnującą zwyczaje w cyklu pór roku, dbającą o przekaz religijny podporządkowany kalendarzowi liturgicznemu, rozśpiewaną na co dzień i od święta. Skąd zamiłowanie do pieśni? Śpiew, tak jak pielęgnowanie dawnych zwyczajów i obrzędów, towarzyszy poetce od najmłodszych lat. – Moja mama miała piękny głos, śpiewała w chórze. Wraz z moim ojcem brali udział w wiejskich inscenizacjach przygotowywanych np. przy okazji świąt czy karnawału. Kiedy miałam kilkanaście lat, również występowałam u boku ojca, odgrywając swoje role. Kultura, teatr, śpiew były dla mnie bardzo ważne, wzrastałam w takiej atmosferze – wyjaśnia. Dała temu wyraz w wierszu: „Czyżbym swą artystyczną duszę/ już wtedy kształtowała/ Gdy jeszcze pierś Matki ssałam/ Ona pięknie kołysanki mi nuciła/ Może już wtedy mnie uczyła/ Rodzice moi, choć skromnie żyli/ Lecz twórczo i artystycznie bogatymi byli”.
Aby pamięć przetrwała
Natchnienie do pisania wierszy nie zawsze przychodzi. Pojawia się szczególnie w chwilach wyjątkowych, np. podczas występów z zespołem śpiewaczym. – Po powrocie do domu, często z radości po otrzymanych nagrodach, wieczorem siadałam do pisania – wyznaje. Dużo tekstów opiewa koncerty i śpiew Jutrzenki, są utwory na temat spotkań z innymi zespołami i twórcami ludowymi, a także wspomnienia po śmierci członków grupy, którzy odeszli do wieczności. Wierszem także śle życzenia – z okazji urodzin rzeźbiarza Igora, jubileuszu zespołu Kresowianki czy imienin Hanny, obchodzonych przez gminę w powiecie włodawskim o takim imieniu.
W zbiorku „Z legendą przez wieś” poetka prowadzi czytelnika przez swoją miejscowość, gdzie „nie widać już wozów drabiniastych z końmi/ I woźnicy, który lejce trzymał dłońmi”. Opisuje „poranek pochmurny w dzień Zwiastowania” w czasie swojego pobytu w Karpatach oraz podróż do Niemiec. Jednak zawsze powraca w rodzinne strony – w wierszu „Podróż jesienią” napisała: „Myśli me gonią daleko, do Polski/ chociaż tam nikt mnie nie czeka/ Pomyłka – czekają tam na mnie kwiaty/ I kotek czarny z białym krawatem”. Z kolei w nieopublikowanym utworze, który napisała w 2016 r., czytamy takie słowa: „Podlasie memu sercu jest najbliższe przecież”.
„Pieśni nasza wiejska/ co z ust do ust przechodzisz/ I ludzką niedolę/ w prostych sercach budzisz/ Czy ktoś cię zapamiętał” – zapytuje z troską w jednym z tekstów. Jej pragnieniem jest zachowanie dziedzictwa kulturowego, dlatego angażuje się w różne inicjatywy, m.in. przyczyniła się do odtworzenia słownika miejscowej gwary, współpracując z pochodzącym z Dołhobród malarzem prof. Stanisławem Bajem.
W zaciszu domowym powstają nie tylko teksty poetyckie, ale i prozatorskie przedstawienia obrzędowości, które wkrótce ukażą się drukiem. Książka ma być prezentacją zwyczajów towarzyszących dawniej świętom, a także narodzinom czy pogrzebom. Pani Karolina włączy do niej, obok opisów prozą, także krótkie rymowane wiersze. W publikacji znajdzie się i napisany w gwarze chachłackiej tekst o Bożym Narodzeniu. – Póki wystarczy zdrowia, będę starała się przekazywać to, co sama przeżyłam i o czym opowiadali mi rodzice i dziadkowie, aby pamięć przetrwała – dodaje.
Joanna Szubstarska