Region
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Pałac popada w ruinę

Miasto stołeczne Warszawa, mimo nałożonych obowiązków, nie podejmuje żadnych kroków, a niezabezpieczony gmach z każdym miesiącem ulega destrukcji. Z kolei gmina Ułęż wciąż zgłasza chęć przejęcia opieki nad pałacem.

Ostatnich kilkanaście lat zapisało się niechlubną kartą w historii dawnego majątku rodu Kickich w Sobieszynie. Zabytkowy budynek nie miał szczęścia do prywatnych właścicieli, a władze publiczne - poza urzędem gminy w Ułężu - nie wyrażały woli jego przejęcia. Obecnie stan pałacu jest fatalny i zagraża bezpieczeństwu osób, które mogłyby na jego terenie przebywać - takie wnioski zapadły podczas niedawnego spotkania władz powiatu ryckiego, lubelskiego konserwatora zabytków, organu reprezentującego właściciela i władz gminy Ułęż. Wizyta odbyła się 2 marca przy zabytkowym pałacu.

Właścicielem zabytku jest miasto stołeczne Warszawa. Stało się tak w wyniku procedur prawnych. Gdy ostatni właściciel pałacu, którą była prywatna spółka, ogłosił upadłość, mienie przejął Skarb Państwa. A że podmiot miał zarejestrowaną siedzibę w Warszawie, z automatu rolę właściciela przejął tamtejszy urząd.

Lubelski konserwator zabytków bardzo surowo ocenił zaangażowanie władz Warszawy w remont obiektu. – Chociaż już w ubiegłym roku urząd ochrony zabytków nałożył na warszawski ratusz konkretnie wymagania w sprawie remontu pałacu, do tej pory nic nie zrobiono. Wobec tego konserwator spisał protokół, stwierdzając w nim, że zostaną nałożone kary – mówi Aneta Ochal, naczelnik wydziału rozwoju i zarządzania mieniem w starostwie powiatowym w Rykach, która również była uczestnikiem środowego spotkania.

 

Ktoś może zginąć

Opieszałość warszawskiego ratusza może dziwić, tym bardziej że, według wiedzy starostwa, tamtejszy urząd sporządził nawet kosztorys prac remontowych. Oszacowano je na 5,5 mln zł. W tej kwocie miasto stołeczne miało dokonać zabezpieczenia dachu i okien budynku. Czy Warszawa wypełni swoje zobowiązania? Nie wiadomo. Pewne jest jednak, że za każdą zwłokę na urząd będą nakładane kary. Tymczasem wójt gminy Ułęż zaznacza, że pracy należy podjąć w trybie pilnym. – Serce mnie boli, kiedy patrzę na ten zabytek. Wszystko jest zrujnowane, piece i komin porozbierane, okna są wysadzone i wyrzucone na zewnątrz. Nieszczelności i dziura w dachu powodują namiękanie kondygnacji. Uważam, że powinny być też zabite drzwi wejściowe. W tej chwili do pałacu może wejść każdy. Młodzi chodzą tam pić wieczorami alkohol. Obawiam się, że jeśli nadal budynek nie będzie zabezpieczony, ktoś w końcu tam zginie – zauważa Barbara Pawlak.

 

Państwo jest dłużnikiem Kickich

Aby zwrócić większą uwagę władz Warszawy na problem pałacu w Sobieszynie, włodarz gminy wysłała do nich pismo. Podobne skierowała też do ministra kultury i dziedzictwa narodowego. B. Pawlak poruszyła w nim nie tylko sprawę katastrofalnego stanu zabytku, ale przypominała również jego ciekawą historię, która powinna zachęcić władze do działania. – Zwróciłam uwagę, że jeden z Kickich – Onufry – po trzecim rozbiorze Polski spłacił króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, ratując w ten sposób dobre imię władcy i Polski. Zatem państwo polskie jest dłużnikiem rodu Kickich – mówi wójt Ułęża.

B. Pawlak zaproponowała także chęć nabycia zabytku. – Jesteśmy skłonni rozważyć nieodpłatne przejęcie zespołu pałacowego od Skarbu Państwa bez obciążenia zadłużeniem [majątek jest obciążony hipoteką – przyp. red.], a następnie poszukać środków zewnętrznych na jego remont. Powiedziałam też konserwatorowi, by oddał go gminie za złotówkę, a znajdę jakieś środki i przynajmniej budynek zabezpieczę. Mają być przecież do wykorzystania środki Polskiego Ładu na ratowanie zabytków – zaznacza włodarz gminy. Niestety B. Pawlak nie doczekała się odpowiedzi.

 

Decyzje muszą być racjonalne

Problemy pałacu w Sobieszynie rozpoczęły się w 2009 r. Zarząd powiatu podjął wówczas decyzję o oddaniu gruntu wraz z budynkiem w użytkowanie wieczyste wybranej w przetargu spółce. Ta zobowiązała się uratować obiekt przed dalszą degradacją i przeprowadzić jego rewitalizację. Wszelkie prace miały zostać wykonane do 31 maja 2016 r. Ale z zadania spółka się nie wywiązała. Mało tego – 30 grudnia 2013 r., bez jakiegokolwiek powiadamiania, dokonała sprzedaży zespołu wraz z przeniesieniem prawa użytkowania wieczystego na rzecz innej spółki z siedzibą w Warszawie. Co ważne – doszło też do ustanowienia hipoteki na budynku na kwotę 1,7 mln zł.

Wobec takiego obrotu spraw powiat wezwał nowy podmiot do realizacji obowiązków. Wyznaczył dodatkowy termin. Ale pomimo licznych wezwań również i ta spółka nie wywiązywała się z zadania. W dodatku kontakt z nią był utrudniony. Z czasem doszło do tego, że wobec spółki zostało wszczęte postępowanie sądowe o wykreślenie jej z rejestru KRS. Gdy to się stało, pałac przeszedł z długiem na własność Skarbu Państwa. A że spółka miała siedzibę w Warszawie, przejęcie nastąpiło przez prezydenta stolicy. W międzyczasie była jeszcze możliwość, by obiekt odebrał od prezydenta powiat, ale starostwo nie wyraziło zainteresowania. – Decyzje muszą być racjonalne, aby nie skutkowały problemami finansowymi dla powiatu. Mam jednak nadzieję, że pałac znajdzie nabywcę i zostanie odrestaurowany. Szkoda, żeby taki zabytek niszczał – podsumowuje D. Szczygielski.

Tomasz Kępka