Komentarze
Źródło: PIXABAY
Źródło: PIXABAY

Zmiana czy kosmetyka?

Wielu katolickich publicystów uważa, że wraz z wydaniem papieskiego dokumentu „Praedicate Evangelium”, reformującego rzymską Kurię, możemy spodziewać się wielkich rzeczy dla Kościoła.

Przekonanie to opierają oni na tym, co myśleli katolicy w 1577 r., kiedy Sykstus V utworzył Kurię, lub w 1908, 1967 i 1988 r., kiedy trzech różnych XX-wiecznych świętych papieży zadało sobie trud jej restrukturyzacji. Czy ta myśl ma jednak jakieś uzasadnienie? Nie chodzi mi o to, że restrukturyzacja jest bezcelowa. Należy dokonać korekty w celu zmiany priorytetów, a ponieważ Kościół od co najmniej 100 lat notuje spadki zarówno pod względem wpływu publicznego, jak i wewnętrznej wierności Ewangelii, należy uczynić misję Kurii rzymskiej bardziej skuteczną, ponieważ „współczesny czas” coraz bardziej ignoruje wieczność.

W każdym razie samo tempo zmian w ciągu ostatniego półtora wieku – zmian, które generalnie podcinały wszelkiego rodzaju tradycje i sprzyjały wywrotowemu modelowi ideologicznego dostosowania – z pewnością wydawało się wymagać bardziej zróżnicowanych i reagujących struktur kościelnych. Ale rzeczywistość jest taka, że Kościół, zarówno hierarchia, jak i ogół wiernych, nigdy tak naprawdę nie wymyślił, jak głosić Ewangelię w świecie do bólu nacechowanym „modernizmem”, przez który rozumiem niewolnicze uzależnienie od wszystkiego, co nowe, czyli świat, który w efekcie nabiera sensu niemal wyłącznie w nieustannej zmienności. Być może w bardziej stabilnych epokach łatwiej było nauczyć się, że nie można szukać szczęścia na drogach świata, ale teraz wydaje się, że szybka zmiana zawsze daje nadzieję, bez względu na to, jak często zawodzi. W samej zmianie istnieje co najmniej potężne odwrócenie uwagi od naszych najgłębszych problemów. W tej atmosferze rzeczywista „treść” wiary katolickiej jest często radykalnie umniejszana na rzecz pewnego rodzaju letniej ludzkiej wrażliwości.

 

Współpraca?

W swoim raporcie Catholic World News na temat ogłoszenia „Praedicate Evangelium” Phil Lawler zauważa, że „Dykasteria Nauki Wiary będzie teraz odpowiedzialna za współpracę z innymi urzędami watykańskimi i lokalnymi kościołami w kwestiach doktrynalnych”. Z samego tekstu nie wynika jasno, że ta współpraca jest w jakikolwiek znaczący sposób prawnie nowa. Podkreślono to jednak w art. 72: „W sprawie środków, jakie należy podjąć w celu ochrony wiary i moralności, w celu zachowania ich integralności przed błędami ujawnionymi w jakikolwiek sposób, Sekcja Doktrynalna [Dykasterii Nauki Wiary] działa w bliskim kontakcie z biskupami diecezjalnymi/eparchialnymi, które zarówno jako jednostki, jak i zebrane na konferencjach episkopatów lub na poszczególnych soborach oraz we wschodnich strukturach hierarchicznych, pełnią swoją misję jako autentycznych nauczycieli i doktorów wiary, do czego są zobowiązani strzec i promować integralność tej samej wiary.” Wyeksplikowanie tego obowiązku jest zaiste konieczne, ponieważ osobliwy kryzys katolicki naszych czasów polega na kierowaniu Kościołem tak, jakby w wierze katolickiej nie było żadnej konkretnej treści, którą należy rozwijać i bronić przed opinią współczesnej kultury. W tym sensie ogromna liczba biskupów, księży, zakonników, diakonów, proboszczów, polityków i zwykłych ludzi świeckich (przynajmniej na całym zlaicyzowanym Zachodzie) bagatelizuje te elementy nauczania katolickiego, które zdecydowanie zaprzeczają panującym ideom kulturowym, podkreślając przede wszystkim te aspekty katolickiego życia, które znajdują szerokie uznanie kulturowe. Tak więc słyszymy dużo o przezwyciężaniu rasizmu, trosce o środowisko i pomaganiu biednym, a bardzo mało o moralności seksualnej, wierności w małżeństwie i podstawowym chrześcijańskim obowiązku formowania, wspierania oraz wychowywania silnych, wiernych, hojnych i kontrkulturowych rodzin chrześcijańskich. W każdym razie nacisk na konieczność „pracy w bliskim kontakcie” z biskupami przez Dykasterię Doktryny Wiary jest bardzo dobrą rzeczą, chyba że przerodzi się w kolejny sposób rozproszenia odpowiedzialności. Biskupi pozostają głównymi nosicielami prorockiej misji na swoich terytoriach i dlatego ponoszą pierwszą odpowiedzialność za integralność wiary chrześcijańskiej ujawnioną przez Objawienie Boże, prawo naturalne i wcześniejsze wyjaśnienia Magisterium Kościoła. Nie jest to też jakiś rodzaj marginalnej działalności, którą należy tolerować z niejasnego poczucia konieczności. Raczej głoszenie pełnej wiary stanowi główną odpowiedzialność. Żaden biskup nie powinien ignorować fałszywej nauki w swojej diecezji, działając tylko wtedy, gdy dykasteria wkroczy, aby rozwiązać najbardziej rażące sprawy.

 

Głoś Ewangelię

Uznawanie Kurii rzymskiej za „rząd centralny” w kontekście Kościoła jest co najmniej nieodpowiednie. Kościołem rządzą biskupi jako następcy Apostołów z następcą św. Piotra na czele. Kuria spełnia dwie i tylko dwie zasadnicze funkcje: pomaga papieżowi w wypełnianiu jego obowiązków jako Wikariusza Chrystusa, a także zapewnia, pod papieskim nadzorem, zbiór środków, z których mogą korzystać biskupi, gdy potrzebują pomocy Piotra w zmaganiu się z problemami w ich własnych diecezjach. „Praedicate Evangelium” może sprzyjać prawdziwej synodalności wymaganej przez ten biskupi model, w którym biskupi przez samą swoją determinację, by dobrze wypełniać swoje urzędy, znaleźli autentycznie katolicką „drogę razem”. Ale jeśli tylko odzwierciedla to, co moglibyśmy nazwać „fałszywą synodalnością niekończącej się dyskusji”, która trzyma biskupów w zawieszeniu, podczas gdy Papież mówi i robi (lub nie mówi i nie robi), co mu się podoba, oznacza to dalsze rozprzestrzenianie się paraliżu w Kościele, tak jak wydaje się, że dotychczasowa ścieżka synodalna miała miejsce. Głoszenie Ewangelii wymaga jasnej, konkretnej, zjednoczonej, żywej i ofiarnej wiary. Kuria rzymska powinna być ważnym źródłem informacji dla biskupów w tych nielicznych przypadkach, w których brakuje im zrozumienia, zdolności lub autorytetu do rozwiązywania konkretnych problemów. Bezczynność Kurii nigdy nie powinna być wymówką, by nic nie zrobić lub zrobić coś złego, tak samo jak działanie Kurii nie powinno być wymówką do zrzeczenia się jakiejkolwiek odpowiedzialności. Każdy biskup powinien zarówno bronić, jak i promować wiarę katolicką jako rdzeń swojej misji i musi uznać, że struktury kurii mają stosunkowo niewielkie znaczenie w wykonywaniu tej odpowiedzialności.

Ks. Jacek Świątek