Kultura
Źródło: J
Źródło: J

Góry dały je wszystko i wszystko odebrały

Gdyby żyła, byłaby królową mediów i społecznościowych serwisów. Wyprzedzała swój czas - tak o Wandzie Rutkiewicz mówiła Elżbieta Sieradzińska, autorka książki o jednej z najsłynniejszych himalaistek, podczas spotkania autorskiego w Sali Białej w Siedlcach.

Wydarzenie zorganizowała Miejska Biblioteka Publiczna z okazji przypadającej 13 maja 30 rocznicy śmierci W. Rutkiewicz, która w 1992 r. zginęła na stokach Kanczendzongi w Himalajach. Jej śmierci nikt nie widział, jej ostatniego słowa nikt nie słyszał, jej ciała nikt nie odnalazł. Może dlatego himalaistka wciąż budzi emocje? Kręci się o niej filmy, robi reportaże, pisze książki. Autorką jednej z nich jest romanistka, wokalistka, tłumaczka, alpinistka, a także była dyrektor Miejskiej Biblioteki Publicznej w Mińsku Mazowieckim E. Sieradzińska, która o Rutkiewicz wie niemal wszystko. Dotarła do ludzi, którzy ją znali, z nią pracowali i zdobywali szczyty.

 

Wiele godzin przegadała z matką himalaistki Marią Błaszkiewicz. Tak powstała fascynująca biografia pt. „Wanda Rutkiewicz. Jeszcze tylko jeden szczyt”. O pracy nad publikacją, a przede wszystkim o Wandzie – córce, himalaistce, organizatorce i uczestniczce wypraw, o Wandzie silnej, przebojem wkraczającej w świat, który wielu nazywa męskim, ale też Wandzie kobiecej i wrażliwej autorka opowiadała 18 marca w Siedlcach.

 

Siłę miała po matce

Na pytanie prowadzącej spotkanie Agnieszki Osmólskiej-Ilczuk, dziennikarki Katolickiego Radia Podlasie, o to, co było zapalnikiem powstania biografii, E. Sieradzińska odpowiedziała, że 25 stron maszynopisu, które zostały jej po spotkaniach z M. Błaszkiewicz. – Poznałyśmy się na przeglądzie filmów alpinistycznych. To był czas, kiedy ona święcie wierzyła, że córka wróci. Po spotkaniu pani Maria zaprosiła kilka osób, w tym mnie, do mieszkania W. Rutkiewicz przy ul. Sobieskiego w Warszawie, co było wielkim przeżyciem, ponieważ wszystko pozostało tam tak, jak zostawiła to Wanda, wyruszając na swoją ostatnią tragiczną wyprawę. Piliśmy z jej filiżanek, patrzyliśmy na jej zdjęcia, książki – wspominała autorka. Kiedy M. Błaszkiewicz powiedziała, że jest wiele rzeczy, które chciałaby opowiedzieć o córce, E. Sieradzińska nieśmiało zaproponowała, iż je spisze. Przez cały rok, zwykle w piątki, odwiedzała matkę himalaistki, wysłuchując jej opowieści. – Ale nie tylko. Robiłyśmy razem różne rzeczy. Towarzyszyłam jej nawet w sądzie, kiedy toczyła się sprawa o uznanie Wandy za zmarłą. Ta niewielka kobieta pokazała wówczas ogromną siłę. Zaciskając pięści, patrzyła na sędziego i mówiła: „wy ją chcecie uśmiercić, a ona żyje”. Ta siła była tak wielka, że mimo ekspertyz himalaistów i lekarzy sędzia nie odezwał się słowem. Wtedy zrozumiałam, że tak samo silna była W. Rutkiewicz – przyznała autorka, dodając, iż po roku spotkań M. Błaszkiewicz zaczęła się wycofywać. „Wiesz, może tego nie pisz, bo jak Wanda wróci, będzie niezadowolona” – mówiła coraz częściej, by wreszcie powiedzieć: „Ela, ty to wszystko spal”. – Tak zrobiłam. Wiele osób wypomina mi, że zachowałam się nieprofesjonalnie. Nie potrafiłam inaczej. M. Błaszkiewicz miała w oczach taką siłę, że od razu wiedziałaby, iż nie zniszczyłam materiałów. Jednak coś z tych spotkań znalazło się w książce. Pomógł mi w tym los, ponieważ wspomnienia spisywałam przez kalkę i zupełnie przypadkiem zachowałam 25 stron – podkreśliła E. Sieradzińska.

 

Dobrze, piszę!

Zanim romanistka, muzyk i wokalistka napisała książkę o górach, nakładem wydawnictwa Marginesy ukazała się biografia jej autorstwa Cesárii Évory. Jednak miłość do gór E. Sieradzińskiej była powszechnie znana. Dlatego kiedy w 2018 r. zbliżała się 40 rocznica zdobycia przez W. Rutkiewicz Mount Everestu, szefowa Marginesów Hanna Grudzińska od razu wiedziała, komu powierzyć opowieść o najsłynniejszej polskiej himalaistce. – Najpierw były książki górskie. Kiedy przeczytałam „Na jednej linie” W. Rutkiewicz i Ewy Matuszewskiej, zapragnęłam pojechać w góry. Najpierw miały być Alpy, ale jak obliczyłam, ile będzie mnie to kosztowało, okazało się, że powinnam wziąć dwie pożyczki. Wtedy mój kolega, który miał już internet, po przeszukaniu różnych stron, powiedział, że jak wezmę trzy pożyczki, to pojadę w Himalaje. Stwierdziłam, iż tak zrobię – wspomniała początki swojej pasji E. Sieradzińska.

W Himalajach spędziła miesiąc. Była przygotowana nie tylko pod względem merytorycznym, ale i fizycznym, ponieważ… z wypchanym plecakiem biegała po schodach mińskiej biblioteki, gdzie wówczas pracowała, ćwicząc mięśnie nóg.

Jednak, kiedy szefowa Marginesów zaproponowała napisanie biografii W. Rutkiewicz E. Sieradzińskiej, ta – mimo miłości do gór – odmówiła. – Uznałam, że dwa razy nie wchodzi się do tej samej rzeki. Ale pewnego dnia, gdy robiłam w domu remont, usłyszałam w radiu rozmowę z Dariuszem Kortką i Marcinem Pietraszewskim, autorami publikacji o Jerzym Kukuczce. Mówili bardzo ciekawe rzeczy. Pomyślałam: „Oni się nie wspinają, a napisali tak dobrą książkę”. Wtedy też znalazłam 25 stron kopii moich rozmów z M. Błaszkiewicz. Stwierdziłam, że to palec Boży, bo w przypadki nie wierzę. Zeszłam z drabiny, odłożyłam pędzel, wytarłam ręce z farby i zadzwoniłam do szefowej Marginesów, mówiąc: „Dobrze, piszę!” – mówiła podczas spotkania w Siedlcach.

 

Samotność na szczycie

E. Sieradzińska podczas pracy nad książką „Wanda Rutkiewicz. Jeszcze jeden szczyt” wykonała tytaniczną pracę. By stworzyć jak najpełniejszy obraz swojej bohaterki, rozmawiała z himalaistami – zarówno polskimi, jak i zagranicznymi, dotarła do ważnych miejsc i ludzi. Jaka była Wanda, według autorki? – Przede wszystkim samotna. Miało to swój początek w dzieciństwie. Matka nie zajmowała się nią tak, jak powinna zajmować się czteroletnią dziewczynką, tragiczna śmierć brata, morderstwo ojca. To wszystko wpłynęło na to, jaką osobą się stała – zauważyła. – Poza tym wszędzie była najlepsza, więc ludzie jej zazdrościli. Najpierw dzieci, potem koledzy. Wreszcie samotność prywatna i górska, gdzie raczej nie mogła liczyć na wsparcie kolegów, ponieważ część z nich mówiła, iż wspinanie to męski świat. Tymczasem ona miała ambicje pokazać, że także kobiecy. Może, gdyby Wanda była układna i miła, patrzyliby na nią inaczej? Być może nie zginęłaby, gdyby na ostatnią wyprawę poszła z kimś innym, a nie przypadkowymi partnerami – mówiła E. Sieradzińska, dodając, iż Wanda ceniła także wolność i niezależność. Zresztą te dwa motywy niemal obsesyjnie pojawiały się w jej wypowiedziach o sposobie pojmowania i kierowania własnym życiem. Poza tym była też wrażliwa, zamknięta w sobie i uparta. – Góry były dla nie wszystkim. Wspinała się do końca, za wszelką cenę, lekceważyła zdrowotne problemy. Nieustannie przekraczała granice. Gdyby żyła, byłaby królową mediów, społecznościowych serwisów. Wyprzedzała swój czas – podkreślała pisarka.

 

Czy wiedziała, że nie wróci?

Czy W. Rutkiewicz, która na Kanczendzondze, 300 m przed szczytem była mijana przez swojego meksykańskiego partnera i, według niego, wydawała się świadoma tego, co robi, wiedziała, że z tej góry już nie wróci? – Myślę, że jest to do rozważenia. Chciała zdobyć koronę Himalajów i Karakorum. Wiedziała, że trzeci raz na Kanczendzongę nie wejdzie, że to ostatni raz, zwłaszcza iż pierwsze dwie próby były nieudane. Poza tym rok wcześniej kolega z wyprawy oskarżył ją, że nie zdobyła Annapurny. Dla himalaisty o takiej renomie i sławie taki zarzut to potwarz. W górach zginął jej wymarzony mężczyzna, który nie tylko nie próbował odciągnąć jej od gór, ale wręcz przeciwnie – starał się ją wspierać, motywować. Jednym słowem cios za ciosem – podkreślała E. Sieradzińska. – Mało tego, Wanda była w słabej formie fizycznej, co potwierdził jej lekarz prof. Lech Korniszewski. Chciał ją nawet zmusić do badań, ale nie przyszła, bo wiedziała, iż wyniki będą złe. Zdawała sobie sprawę z tego, że albo teraz, albo nigdy. Czy świadomie została, wiedząc, iż nie zdobędzie szczytu? Tego nigdy się nie dowiemy – dodała, trafnie puentując, iż góry dały Wandzie wszystko, ale wszystko jej też odebrały.

W maju ukaże się drugie wydanie książki „Wanda Rutkiewicz. Jeszcze tylko jeden szczyt”. To biografia, która zainteresuje nie tylko pasjonatów gór, ponieważ E. Sieradzińska pisze zarówno o wspinaczce, kolejnych szczytach, ale jednocześnie kreśli niepowtarzalny obraz jednej z najlepszych himalaistek świata. Kobiety, która przez całą swoją karierę sportową budziła skrajne emocje. To także opowieść o kobiecie, relacjach z ludźmi o obsesji byciu najlepszym.

MD