Tysiąc lat pisanki
Tradycja święcenia pokarmów w Wielką Sobotę zawsze miała i ciągle ma powszechny charakter. Obecnie w Kościele katolickim pokarmy są święcone wyłącznie w kościołach lub kaplicach, jednak jeszcze kilkadziesiąt lat temu święcono je również przy przydrożnych krzyżach i w wybranych domach posiadających odpowiednio dużą izbę.
W XIX w. powszechną praktyką było święcenie pokarmów przy dworach ziemiańskich. Duchowny na ganku dworu święcił pokarmy zniesione przez mieszkańców okolicznych wsi.
Jeszcze w połowie ubiegłego wieku święcono wszystkie pokarmy przeznaczone na wielkanocny stół. Przynoszono je do poświęcenia w dużych wiklinowych koszach, drewnianych nieckach zwanych na Podlasiu „kopankami”, glinianych misach lub w dużych pojemnikach wykonanych ze słomy, tzw. korobkach. Ich zawartość zależała od zamożności gospodarza. W biedniejszych domach święcono jedynie kawałek słoniny i parę jajek. Tam, gdzie uhodowano świnię i zabito ją przed świętami, święconka wyglądała bardzo bogato. We wsiach, gdzie nie było dworu, pokarmy święcono w wyznaczonej chałupie. Gospodyni dekorowała wnętrze izby gałązkami borówek, widłaku i barwinka. Na stole stawiała krzyż, baranka i układała swoje święcone. Sąsiadki przyniesione naczynia ze świeconym stawiały na ławach ustawionych po bokach stołu. Do kosza stojącego przy drzwiach wkładały kilka surowych jaj jako podziękowanie dla księdza, tzw. wykup. Z upływem lat ilość noszonego do poświęcenia jadła malała, a na początku XX w. mieściła się w koszyku, drewnianej niecce czy glinianej misie. Zawsze jednak starano się dbać o jakość i wygląd pokarmów. Najważniejsze w świeconym były jajka, chleb, sól, biały ser, korzeń chrzanu na pamiątkę męki Chrystusa, masło, kiełbasa lub kawałek mięsa. Pokarmy układano na białych, lnianych serwetach. Co ciekawe, nie święcono mięsa drobiowego. Uzasadniano to legendą, według której kura wydrapała z ziemi schowane przez Cygana gwoździe przeznaczone do przybicia Chrystusa do krzyża. Wśród święconych pokarmów mogło natomiast znaleźć się kilka ziemniaków, którymi później rozpoczynano sadzenie. Nie wyrzucano też żadnych resztek ze świątecznego stołu. Kostki ze święconki wkładano zazwyczaj w strzechę, by chroniły przed piorunami. Zakopywano je też w ogrodzie lub na polu, gdzie miały chronić uprawy przed zniszczeniem i szkodnikami. Sól ze święconki wsypywano do studni, by woda przez cały rok miała dobry smak. Chleb natomiast przechowywano przez cały rok na wypadek chorób skóry. Słoniną lub innymi tłuszczami pochodzącymi ze święconki smarowano sochy i pługi przed rozpoczęciem wiosennej orki. Miało to chronić pola przed chwastami, a zwłaszcza przed ostem.
Jednym z najważniejszych atrybutów Wielkanocy są pisanki – kolorowe, bogato i różnorodnie zdobione jaja, których nie może zabraknąć w koszyczku ze święconymi pokarmami i na świątecznym stole. Wielkanocne jaja farbowane na różne kolory i ozdabiane barwnymi wzorami, w zależności od sposobu zdobienia przybierały różne nazwy. Jednobarwne bez wzorów, farbowane w barwnikach roślinnych nazywano malowankami lub kraszankami, pisane wzorami z wosku – pisankami, wyskrobywane – rysowankami, oklejane rdzeniem sitowia i kolorową włóczką lub papierowymi wycinakami – owijankami lub wyklejankami. Do farbowania jaj wykorzystywano korę dębu, która dawała kolor od brunatnego po czarny, łupiny cebuli (od żółtego do brązowego), pędy młodego żyta (odcienie zieleni), rzadziej jemiołę (od żółtego do seledynowego). Najbardziej popularną techniką zdobniczą był batik. Polegał na nanoszeniu wzorów z płynnego wosku na skorupce jajka na zmianę z farbowaniem. Gospodynie rysowały wzory końcem szpilki lub zaostrzonym patyczkiem (tzw. pisakiem), następnie zanurzały jajko w barwniku i zdrapywały wosk. Najpiękniejsze wielobarwne pisanki tworzyły przez kilkukrotne nanoszenie wzorów na zmianę z farbowaniem w kilku barwnikach, zaczynając od najjaśniejszego.
W Polsce ślady najstarszych pisanek pochodzą sprzed tysiąca lat, o czym świadczą wykopaliska archeologiczne. Natomiast o zabawach malowanymi jajkami na początku XIII w. pisał kronikarz Wincenty Kadłubek. Mają więc pisanki wielowiekową tradycję.
Grzegorz Welik