Nie trzeba wiele, by sprawić radość
Napaść Rosji na Ukrainę wywołała z jednej strony ogrom cierpienia i exodus milionów Ukraińców, a z drugiej lawinę pomocy po stronie polskiej. Na fali wolontariackiego zrywu działać postanowiła również „Cukiernia Alpak”. Ryckie gospodarstwo, mimo nazwy, nie ma nic wspólnego z działalnością cukierniczą. Główną rolę odgrywają w nim alpaki, zwane przez właścicieli „cukierasami”, do których śmieją się oczy dzieci i dorosłych. Właściciele gospodarstwa postanowili wykorzystać tę zaletę czworonogów i wyjść z propozycją dla dzieci i matek uciekających z sąsiedniego kraju.
Pomysł, by zaprosić uchodźców, powstał w sposób spontaniczny. O wszystkim zdecydowała moc internetu. – Nasza strona na facebooku obserwowana jest przez ponad tysiąc osób. Kiedy pierwsi uchodźcy przyjechali do Polski, wczuwając się w ich wewnętrzny ból i strach matek, który przekładał się na strach dzieci, poczuliśmy potrzebę odciągnięcia, choć na chwilę uwagi najmłodszych od sytuacji, w jakiej się znalazły – wyjaśnia Magdalena Wójtowicz-Pudło, właścicielka „Cukierni”. Nie miała wątpliwości, że jej inicjatywa może wywołać zainteresowanie. – Jak wiadomo, nic nie sprawia tyle radości i nie daje odpoczynku, jak przebywanie w otoczeniu zwierząt. Alpaki mają to do siebie, że ich wyraz twarzy ciągle jest uśmiechnięty. Poza tym robią na zwiedzających wrażenie swoją „puszystością” i miłym usposobieniem. Nie sposób się nie rozczulić na ich widok – przyznaje mieszkanka Ryk.
Więcej w bieżącym wydaniu ECHA.
Tomasz Kępka