Historia
Przypadki strażaków z Łysowa

Przypadki strażaków z Łysowa

Początek maja to czas, kiedy często mówi się i pisze o strażakach z racji ich święta. Przeglądając dokumenty zgromadzone w Archiwum Państwowym w Siedlcach, natkniemy się na informacje o ochotniczych strażach pożarnych z okresu dwudziestolecia międzywojennego.

Ciekawe informacje znajdujemy np. o strażakach z Łysowa. Dokumenty księgowe mówią o wyposażeniu łysowskiej straży. 27 listopada 1928 r. Fabryka Pomp oraz Narzędzi dla Straży Ogniowych Stanisław Trębicki w Warszawie wystawiła rachunek dla Ochotniczej Straży Pożarnej w Łysowie na niebagatelną wówczas kwotę 1695 zł (nie dziwi więc, że strażacy dostali od tej kwoty 10% rabatu). Zakupy były poważne i obejmowały następujące pozycje (pisownia oryginalna): „1 Sikawka z cylindrami mosiężnymi 4 cale średnicy, łącznikami i prądownicą, z powietrznikiem żelaznym, z wężami, ssącym gumowym 3-1/2 mtr. długim i wylotowym parcianym 15 mtr., ze zwijadłem, drążkami wszystkimi drobnemi częściami, należącymi do kompletu - 950 zł.

1 Beczka żelazna 3-litrowa bez wozu – 195 zł; 6 Bosaków żelaznych a zł. 6.50 za sztukę; 1 Bosak żelazny trójzębny do strzech – 12 zł; 7 toporów strażackich szeregowych za zł 7 a 1 sztukę; 1 Pas dla naczelnika – 13,50 zł; 6 Pasów wodnych a zł. 8.50; 1 kask dla naczelnika – 24 zł; 20 kasków szeregowych a zł 11; 4 kaski dla oddziałowych a zł 15; 1 trąbka alarmowa – 10 zł; 1 trąbka sygnałowa – 15 zł; 1 pochodnia – 15 zł; 7 pochew do toporów a zł 5.50”. Z zestawienia tego wynika, że naczelnik OSP musiał się wyróżniać kaskiem, skoro był on ponad dwa razy droższy od kasków szeregowych strażaków.
Stan wyposażenia łysowskiej straży musiał być niezły, skoro w kwietniu 1936 r. zgodziła się na wypożyczenie OSP w Niemojkach 5 kasków, 5 pasów i 4 toporów. Co prawda wypożyczono sprzęt tylko na kilka dni, w których akurat wypadały Święta Wielkanocne, ale fakt wypożyczenia reprezentacyjnych akcesoriów świadczy, że OSP w Łysowie miała ich pod dostatkiem i mogła zapewnić wzorowy wygląd strażaków przy Grobie Pańskim zarówno u siebie, jak i w Niemojkach.
Inną kwestią jest dbałość o posiadany sprzęt. Stan wyposażenia OSP w Łysowie przynosi „Protokół z przeprowadzonej inspekcji Straży Pożarnej w Łysowie” z 28 stycznia 1930 r. Wynika z niego, że łysowska straż liczyła 26 członków czynnych, nie posiadała remizy, a jej wybudowanie było głównym zaleceniem pokontrolnym. Jako sygnalizator pożaru służyły blachy. Straż posiadała jedną sikawkę przechowywaną w skrzyni, 24 metry węża, jedną żelazną beczkę, dwie tłumice i sześć bosaków. OSP w Łysowie nie dysponowała drabinami ani wozami, a konie miały być dostarczane z pobliskiego majątku. W dodatku woda trzymana w metalowej beczce zamarzła, stąd zalecenie – oprócz konieczności budowy remizy – aby nie trzymać wody w beczce w porze zimowej. Według sprawozdania stosunek miejscowej ludności do straży był dobry, zaś samorządu gminnego przychylny. Od chwili powstania jednostki strażacy z Łysowa uczestniczyli w 46 akcjach przeciwpożarowych, w których brało udział przeciętnie 20 druhów.
Prawdziwe oblicze pracy strażaków z Łysowa przynoszą sprawozdania z przebiegu akcji ratowniczo-gaśniczych. Ich autorzy nie upiększają rzeczywistości, opisując np., na jakie problemy napotkali strażacy z Łysowa, próbując ugasić pożar, który wybuchł 13 lipca 1932 r. we wsi Lipiny w gminie Przesmyki. Okazało się, że miejscowa ludność nie chciała strażakom pomagać, a nawet wprowadziła ich w błąd co do zasobów miejscowej wody. Gdy pożar gasiły OSP z Łysowa i Niemojek, miejscowa straż „udziału w gaszeniu pożaru zupełnie nie brała, a Naczelnika Straży tamtejszej zastano w domu, który rzekomo miał spać, po zapytaniu się dlaczego udziału w akcji ratunkowej nie bierze odpowiedział, że «jako związek nam, tak my związkowi»”. Przybyłym strażakom odmówiono też koni do wożenia wody. 
O tym, jak szybko rozprzestrzeniał się ogień w drewnianych wioskach, świadczy opis pożaru, który wybuchł 16 lipca 1932 r. we wsi Patków Prusy. Strawił on strawił 12 obór, 21 stodół i 6 spichlerzy, chociaż łysowska straż potrzebowała tylko 15 minut, aby przybyć na miejsce zdarzenia oddalone o 3 km i ratować wieś od dalszego rozprzestrzeniania się ognia.
Ważnym wydarzeniem w życiu regionu, nagłośnionym dzięki prasie i radiu na całą Polskę, było usypanie kopca Marszałka Piłsudskiego we wsi Majówka Zawady położonej niedaleko Łysowa. Strażacy włączyli się nie tylko – tradycyjnie – do udziału reprezentacyjnego podczas uroczystości poświęcenia kopca z udziałem Prezydenta RP, ale także do żmudnej pracy przy sypaniu kopca. 
 

Grzegorz Welik